Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego przepisy 20 ustaw, w tym ustawy – Prawo o adwokaturze oraz ustawy o radcach prawnych, które przewidują obowiązkową przynależność do samorządów zawodowych. Jak powiedział Janusz Kochanowski: „Jest to wniosek kwestionujący jedną z podstawowych zasad jako niesłuszną i sprzeczną z prawami człowieka; przymus przynależności do szeregu korporacji, co stanowi warunek wykonywania zawodu. (...) Nikt nie może być zmuszany do zrzeszania się”. Zdaniem rzecznika art. 17 Konstytucji mówi o możliwości, a nie powinności zrzeszania się.

Art. 17 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej mówi, że: „można tworzyć samorządy zawodowe, reprezentujące osoby wykonujące zawody zaufania publicznego i sprawujące pieczę nad należytym wykonywaniem tych zawodów w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony. W drodze ustawy można tworzyć również inne rodzaje samorządu. Samorządy te nie mogą naruszać wolności podejmowania działalności gospodarczej”.  W czasie konferencji prasowej Janusz Kochanowski zwrócił uwagę, że zgodnie z art. 20 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności każdy ma prawo do „swobodnego, pokojowego gromadzenia się oraz do swobodnego stowarzyszania się, włącznie z prawem tworzenia związków zawodowych”.


Jeśli władcze uprawnienia, to przynależność obowiązkowa

Komentuje Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego
Komentarz pochodzi z miesięcznika dla radców prawnych KANCELARIA, wydawany przez Wolters Kluwer Polska

Bardzo ostrożnie trzeba podchodzić do terminu korporacja. On ma w języku polskim raczej negatywne konotacje, kojarzy się z zamykaniem się pewnych środowisk, zabieganiem o środowiskowe przywileje itp. W odniesieniu do tzw. zawodów zaufania publicznego należy używać terminu samorząd. Gdy Trybunał Konstytucyjny rozpatrywał jakieś skargi związane np. z funkcjonowaniem zawodów prawniczych, zawsze używał sformułowania „samorząd zawodowy”. Mieszanie tych pojęć prowadzi do zamętu, nie tylko językowego. Samorząd to taka organizacja grupy zawodowej, gdzie pewne ważne dla niej, ale też dla całego społeczeństwa sprawy załatwiane są przez stworzone w tym celu struktury. Samorządowe, czyli niezależne od rządu centralnego. W polskich warunkach przymusowa przynależność do samorządów zawodów zaufania publicznego nie wynika z brzmienia art. 17 Konstytucji, tylko z jego wykładni. Jeśli zgodnie z Konstytucją i odpowiednią ustawą dotyczącą danego zawodu, samorząd ma sprawować pieczę nad jego wykonywaniem, to jak można to osiągnąć bez obowiązkowej przynależności do takiej organizacji? Pomysł, by państwo nadawało uprawnienia dyscyplinarne organizacjom zawodowym, do których przynależność nie byłaby obowiązkowa, nie wydaje się racjonalny. Jeśli do takiej organizacji należałaby tylko nieliczna część danej grupy zawodowej, to ona miałaby mieć prawo do osądzania dzania i dyscyplinowania tych pozostałych? To typowy błąd pars pro toto. Podobnie z licencjami. Ci należący do organizacji mieliby decydować o prawie do wykonywania zawodu przez wszystkich? Czy w takiej grupie nie pojawiłaby się np. tendencja do ograniczania napływu nowych ludzi do zawodu? No i generalny problem, czy członkowie jakiejkolwiek organizacji mogą decydować o sprawach ludzi nie należących do niej. Czy to nie byłby kolejny temat na skargę do TK? Jest też problem pieniędzy. Samorząd swoje statutowe i te wynikające z „delegacji państwowej” zadania wykonuje za pieniądze ze składek członkowskich. Gdyby przynależność do samorządu nie była obowiązkowa, to za działania na rzecz nie zrzeszonych płaciliby ci zrzeszeni? Może państwo wykładałoby na to pieniądze, tylko czy to jeszcze byłby samorząd, czy już może kolejny urząd? A tu kolejne pytanie: czy możemy mieć pewność, że urząd lepiej zadba o standardy wykonywania takich zawodów jak prawnik czy lekarz, niż dobrze zorganizowany samorząd zawodowy?