Krzysztof Sobczak: W działającej obecnie Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa i Prokuratury powołany został zespół mający przygotować projekt w sprawie jednolitego statusu sędziego sądu powszechnego, czyli bez podziału na sędziów sądów rejonowych, okręgowych i apelacyjnych. To dobra wiadomość?

Jacek Czaja: To zła wiadomość, zarówno z merytorycznego jak i społeczno-organizacyjnego punktu widzenia. O tych zastrzeżeniach merytorycznych za chwilę, ale przede wszystkim chcę podkreślić, że jesteśmy obecnie na takim etapie prób porządkowania sytuacji w wymiarze sprawiedliwości, że wprowadzanie jednolitego statusu sędziego nie jest teraz kluczowym problemem. A do tego bez wątpienia jest to projekt kontrowersyjny, więc zgadzam się z poglądem wyrażonym przez jednego z członków Komisji Kodyfikacyjnej – sędziego SN Jarosława Matrasa – że najpierw należy uporządkować sprawy podstawowe wynikające ze skutków wspomnianych pseudoreform, a dopiero w drugiej kolejności można pracować nad takimi projektami, jak jednolity status sędziego, pozostającym bez związku z aktualną sytuacją władzy sądowniczej.

Czytaj: Matras: Teraz trzeba wyprowadzić sądy z chaosu, potem jednolity status>> 

Nie można przy tym pominąć tego, że zarówno Zbigniew Ziobro, gdy w 2021 roku wyszedł z tą propozycją, jak i sędziowie ze stowarzyszenia „Iustitia” w swoim projekcie dotyczącym przywracania ładu konstytucyjnego w wymiarze sprawiedliwości, wskazywali, że wprowadzenie jednolitego statusu sędziego sądu powszechnego miałoby „przy okazji” rozwiązać zupełnie inny problem. Minister Ziobro chciał w ten sposób, wiążąc to ze spłaszczeniem struktury sądów, doprowadzić do głębokich zmian kadrowych, czyli pozbyć się znacznej części sędziów, co trafnie zidentyfikowano, jako próbę spacyfikowania sędziów przeciwstawiającymi się jego planom. A „Iustitia” chce, o czym mówią otwarcie jej przedstawiciele, tą drogą rozwiązać - w zapowiadanych 90 proc. - problem neo-sędziów w sądach powszechnych, czyli „kuchennymi drzwiami” wprowadzić mechanizm, przy pomocy którego będzie można, w bliżej nieokreślony sposób, coś zrobić z sędziami powołanymi od 2018 roku w procedurze prowadzonej przez wadliwie ukształtowaną Krajową Radę Sądownictwa.

Czytaj: Minister zapowiada spłaszczenie struktury sądów i jednolity status sędziów>> 

Jednolity status sędziego wraca, ale projekt po rozwiązaniu problemu tzw. neo-sędziów​>>

Tej kolizji być może nie będzie, bo przewodniczący Komisji prof. Krystian Markiewicz twierdzi, że te projekty będą prezentowane odrębnie i w różnym czasie. Porozmawiajmy więc o plusach i minusach tego projektu. Jego zwolennicy twierdzą, że jednolity status sędziego oznaczałby mniej polityki w sądach. A Zbigniew Ziobro przekonywał przed paru laty, że jeśli sędziowie będą mieli jeden status, to takie rozwiązanie zwiększy ich niezależność i niezawisłość. Można liczyć na takie korzyści?

Ja takich korzyści w tym rozwiązaniu nie dostrzegam. Także projektodawcy, poza ogólnymi stwierdzeniami, typu „mniej polityki w sądach”, nie wskazują na realne korzyści, ani jak dojdzie do wyprowadzenia polityki z sądów. Z ich wypowiedzi medialnych wynika, że ten jednolity status ma doprowadzić do tego, że sędziowie nie będą musieli brać udziału w konkursach na stanowiska w sądach wyższych instancji. Ale to tylko pół prawdy, bo przecież będą musieli uczestniczyć w jakichś konkursach, kto by ich nie przeprowadzał, w których będzie się decydować, kto ma orzekać w konkretnych sądach, w tym wyższej instancji.

Czytaj: Prof. Markiewicz: Chcemy, by projekt ustawy o SN do końca roku trafił do ministra>> 

No tak, jeśli są różne instancje, to orzekanie w tych wyższych zawsze wiązało się z większym prestiżem, znaczeniem, zarobkami. Awans zawsze ma znaczenie. Tego chyba nie zmieni się zaklęciami, że to bez znaczenia, gdzie się orzeka.

Oczywiście, większość sędziów ma potrzebę awansowania, właśnie z powodów, które Pan wymienił. Ja uważam, że ten system awansowania sędziów, który obecnie obowiązuje, jest dobrą odpowiedzią na te potrzeby i potencjalnie może służyć promowaniu najlepszych kandydatów. To powinien być naturalny proces, w którym ja nic złego nie widzę. Chociaż oczywiście można mieć uwagi do dotychczasowych konkursów - zarówno „starej”, jak i obecnej KRS - i obowiązujących w nich kryteriów oraz przyjętego sposobu ich przeprowadzania. Jedynie przykładowo wskażę, że żaden skład KRS nie wypracował stałych, adekwatnych do potrzeb i weryfikowalnych kryteriów konkursowych, które są obecnie każdorazowo ustalane w trakcie konkursów i w odniesieniu do zgłoszonych w nim kandydatów. Problemem ten pogłębił się w związku z niezgodnym z konstytucją aktualnym składem Krajowej Rady Sądownictwa. Przy takiej zmianie ustrojowej, jaką byłby jednolity status sędziego, ponownie kluczową sprawą byłyby kryteria oceny kandydatów aspirujących do sądów różnych instancji. Różnica byłaby tylko taka, że nie byłoby tego ostatniego etapu, czyli każdorazowego powoływania przez prezydenta na urząd sędziego w konkretnym sądzie.

W przygotowanej w 2022 roku opinii Zespołu Ekspertów Prawnych Fundacji Batorego, z istotnym Pana udziałem, do projektu ministra Ziobro, jest takie stwierdzenie, że prowadziłoby to do wyeliminowania jedynego czynnika motywującego do podnoszenia kwalifikacji sędziowskich i rozwoju zawodowego.

Podtrzymuję tę opinię. Po wdrożeniu tego modelu byłoby pytanie, czy są jakieś instrumenty, przy pomocy których można byłoby monitorować pracę sędziów, w tym kompetencje zawodowe sędziego i sprawność postępowania, co obecnie odbywa się - lepiej czy gorzej - jedynie w przypadku kandydowania na wyższe stanowiska sędziowskie. Tego instrumentu byśmy się całkowicie pozbawili, bo powrót do wprowadzonego w 2012 r. i zniesionego w 2017 r. systemu oceny pracy sędziego będzie według projektu jedynie pozorny, obejmując jedynie początki pracy nowo powoływanych sędziów. Prowadziłoby to prostą drogą do obniżenia standardów zawodowych sędziów w perspektywie całej ścieżki zawodowej sędziego. Trzeba to też widzieć w kontekście społecznych oczekiwań wobec władzy sądowniczej, na co mocny nacisk kładzie Rada Konsultacyjna Sędziów Europejskich przy Radzie Europy. W świetle standardów tej Rady, sędziowie muszą podlegać kontroli w wykonywaniu władzy sądowniczej, co obejmuje ocenę standardów należytego wypełniania przez sędziów ich powinności. Wymogiem wynikającym z tych standardów jest nabywanie kwalifikacji zawodowych niezbędnych dla orzekania na konkretnym szczeblu sądownictwa i w określonych sprawach, w których specjalizacja jest wymogiem profesjonalizmu.

Czy trafia do Pana argument, że przy jednolitym statusie byłaby szansa na utrzymanie w sądach niższych instancji doświadczonych, wysoko wykwalifikowanych sędziów, bo awanse w dzisiejszym rozumieniu byłyby bez znaczenia?

Nie trafia, ponieważ – powtórzę - nie wierzę w ten brak znaczenia ścieżki awansowej w sądownictwie. To nie tylko sprawa prestiżu i wyższych zarobków. Sędziowie zabiegają o awanse do sądów wyższych instancji również z innych powodów, bo na przykład chcą się zajmować bardziej wymagającymi sprawami, które trafiają do sądów okręgowych i apelacyjnych. Trudno mi sobie wyobrazić, by sędzia o bardzo wysokich kwalifikacjach, który spełnia wszystkie kryteria awansowania do sądu wyższej instancji, chciał spędzić całe swoje życie zawodowe w sądzie zajmującym się najprostszymi sprawami, tylko z powodu wprowadzenia jednolitego statusu sędziów. Ja na podstawie swojego 30-letniego doświadczenia mogę stwierdzić, że nawet gdyby był ten jednolity status, to ci najambitniejsi i najbardziej doświadczeni będą dążyć do awansów pozwalających im na zajmowanie się coraz bardziej złożonymi sprawami, rozpoznawanymi w sądach wyższego szczebla.

Mówimy wciąż jeszcze o dość ogólnych założeniach, ale nie jest dla mnie jasne, jak przy jednolitym statusie byłoby z przypisaniem sędziego do konkretnego sądu. W tym pierwszym i jedynym powołaniu to chyba nie byłoby wskazania sądu, ale taki nominat musi do jakiegoś sądu trafić.

Zgodnie z konstytucją sędzia musi być przypisany do sądu, musi być określone jego stanowisko służbowe, co jest konsekwencją zasady nieusuwalności sędziów, która obejmuje nie tylko gwarancje ochrony przed nieuprawnionym złożeniem sędziego z urzędu, ale i przeniesieniem do innej siedziby lub na inne stanowisko. Prawdopodobnie w tym nowym systemie za każdym razem, gdy sędzia chciałby zmienić stanowisko służbowe, to musiałby przejść jakąś procedurę, w której musiałyby obowiązywać jakieś kryteria, a więc i wymagania. A więc nie można mówić, że zniknęłyby konkursy jako takie, tylko odbywały by się na nowych zasadach. Cały czas należy też pamiętać, że to niezwykle delikatne zagadnienie, bowiem każda ingerencja dotycząca miejsca służbowego sędziego, dokonywana za jego zgodą lub bez takiej zgody, jest ingerencją w zakres władzy sędziego – jej odjęciem, poszerzeniem lub przeniesieniem. Z tego względu ustrojodawca wprowadził konstytucyjną zasadę nieusuwalności sędziów.

 

Cena promocyjna: 53.1 zł

|

Cena regularna: 59 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 41.3 zł


No to reasumując – należy pracować nad tym projektem?

Uważam, że trzeba obecnie ten projekt porzucić. A jeśli sprawa miałaby wrócić, to należałoby dokonać głębokiej analizy problemu, przeprowadzić solidne badania, jaki to miałoby wpływ na sprawność sądu, na pracę sędziów, na ocenę sądów przez społeczeństwo. Jeśli to wskazywałoby ma pozytywne skutki takiej zmiany, to wtedy można wrócić do tej dyskusji. Dzisiaj nie widzę żadnych argumentów za wprowadzeniem takiej zmiany. Natomiast konieczne jest rozpoczęcie prac nad rzetelnym modelem postępowania konkursowego na każde stanowisko sędziowskie, gwarantującego realizację wymogu sprawiedliwego dostępu do służby publicznej spośród kandydatów o najwyższych kwalifikacjach. Trzeba w tym zakresie wdrożyć standardy Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa (ENCJ) zawarte w tzw. Deklaracji Dublińskiej, a więc określić kryteria oceny i selekcji kandydatów na wolne stanowiska sędziowskie i wprowadzić system oceny poziomu predyspozycji i kompetencji kandydatów, w tym predyspozycji psychologicznych potrzebnych do prawidłowego wykonywania obowiązków sędziego, jak i kompetencji osobistych, takich jak obiektywizm, odpowiedzialność, decyzyjność i wrażliwość, czego brak w dzisiejszym modelu konkursów sędziowskich.