Projekt nowelizacji tzw. ustawy covidowej z 2 marca przygotowali posłowie PiS, obecnie pracuje nad nim Sejm. Zgodnie z projektowanym  art. 10 d „nie popełnia przestępstwa, kto w celu przeciwdziałania COVID-19 narusza obowiązki służbowe lub obowiązujące przepisy, jeżeli działa w interesie społecznym i bez naruszenia tych obowiązków lub przepisów podjęte działanie nie byłoby możliwe lub byłoby istotnie utrudnione”.
Autorzy uzasadniają, że konstrukcja proponowanego kontratypu nawiązuje do konstrukcji stanu wyższej konieczności, i że wymagane jest spełnienie zasady subsydiarności, czyli stwierdzenie, że osiągnięcie wskazanego celu w inny sposób nie było możliwe lub było istotnie zagrożone.

Projekt jest obecnie w sejmowej komisji, a tymczasem środowisko lekarskie apeluje o ochronę prawną w związku z działaniami, które podejmują "w nadzwyczajnie trudnych warunkach epidemii". W połowie sierpnia Naczelna Rada Lekarska zaapelowała do prezesa Rady Ministrów o to, aby rząd podjął pilnie prace legislacyjne zmierzające chociaż do ograniczenia odpowiedzialności cywilnej, karnej i zawodowej osób wykonujących zawody medyczne za działania pozostające w związku z udzielaniem świadczeń opieki zdrowotnej w ramach zapobiegania, przeciwdziałania lub zwalczania COVID-19". Odzewu na ten apel na razie nie ma.

Natomiast Helsińska Fundacja Praw Człowieka skierowała do Marszałek Sejmu krytyczną opinię na temat projektu ustawy zmierzającego do zalegalizowania bezprawnych działań popełnionych w celu przeciwdziałania COVID-19. 

 

HFPC: nie do pogodzenia z zasadą państwa prawa

Helsińska Fundacja Praw Człowieka podkreśla, że takie rozwiązanie trudno pogodzić z wymogami, jakie ustanawia konstytucyjna zasada państwa prawa. - To prosta zachęta do tego, aby nie przejmować się treścią przepisów i działać obok prawa – tłumaczy Marcin Wolny, prawnik HFPC.

Wątpliwości Fundacji budzi w szczególności - jak wskazano - niezwykle pojemny, niedookreślony charakter wyrażeń użytych w treści projektowanego art. 10d. - Określenia takie jak "przeciwdziałanie COVID-19",  "w interesie  społecznym",  "istotnie  utrudnione" mają charakter trudny do precyzyjnego wyznaczenia ich granic znaczeniowych. Tymczasem każdy kontratyp, każde ograniczenie karalności danych zachowań nadwyręża ochronę określonych dóbr chronionych prawem karnym,i naruszonych przez zalegalizowany czyn. Wydaje się więc, że każdorazowe wprowadzenie kontratypu powinno być poprzedzone testem proporcjonalności i konieczności w demokratycznym państwie prawa - dodaje Wolny. 

Ekspert mówi, że niezwykle szeroka konstrukcja omawianego kontratypu sprawia też, że potencjalnie jest on w stanie wyłączyć odpowiedzialność nie tylko za przestępstwa urzędnicze, lecz za wszelkie przestępstwa, nawet pospolite uderzające w takie dobra, jak życie, zdrowie lub wolność. 

- W zakres zastosowania tego przepisu wchodziłoby np. pozbawienie wolności osób, które umyślnie i ustawicznie lekceważą ograniczenia sanitarne. Działanie to następowałoby bowiem w celu przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się choroby zakaźnej i naruszałoby obowiązujące przepisy. Z drugiej strony nakierowane byłoby na ochronę interesu społecznego, a jego skuteczność inną, legalną drogą, wobec uporczywego naruszania reguł sanitarnych przez osoby pozbawione wolności, byłaby istotnie utrudniona. Ten niewątpliwie  przejaskrawiony przykład powinien uzmysłowić autorom omawianej nowelizacji jak dalekosiężny i potencjalnie szkodliwy jest  zaproponowany przez nich mechanizm - wskazuje. 

 

Pokrzywdzeni bez ochrony

W ocenie prawników Fundacji, część z zalegalizowanych przez ustawodawcę czynów godzić będzie również bezpośrednio w dobra prawne jednostek. - Pokrzywdzeni takim czynem nie będą mogli chronić swoich interesów. Ustanawiany kontratyp zamknie im bowiem drogę do przedstawienia swoich racji przed sądem. Wprowadzenie tej regulacji spowoduje nie tylko konieczność odmowy wszczęcia lub umorzenia postępowania przygotowawczego przez organy procesowe. Jego skutkiem będzie wyłączenie bezprawności działań podejmowanych przez jednostkę dopuszczającą się takich zachowań. W rezultacie jego wprowadzenia staną się one legalne, co spowoduje określone konsekwencje - uzasadniają. 

Czytaj: Złamanie prawa w walce z koronawirusem nie będzie przestępstwem>>
 

Autorzy opinii dodają, że dodatkowo proponowane rozwiązanie jest temporalnie nieograniczone. - Skorzystać z niego będzie można w każdym czasie, nawet po zniesieniu stanu zagrożenia epidemicznego, uznając, że do działania doszło w ramach przeciwdziałania epidemii COVID-19. Z punktu widzenia osoby dopuszczającej się naruszenia nie będzie konieczne udowodnienie, że dane działanie realnie przysłużyło się przeciwdziałaniu epidemii, a jedynie, że zostało popełnione „w celu przeciwdziałania epidemii” - wskazuje Marcin Wolny  

Krytycznie propozycję ocenia także dr Mikołaj Małecki z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego i Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego i autor bloga "Dogmaty Karnisty". Porównał on m.in. projektowane rozwiązanie ze stanem wyższej konieczności. 

- Klasyczny stan wyższej konieczności z art. 26 Kodeksu karnego polega przede wszystkim na uchylaniu bezpośredniego niebezpieczeństwa dla jakiegoś dobra prawnego. Niebezpieczeństwo musi być "bezpośrednie", to znaczy bliskie, konkretne w danych okolicznościach, tak, że bez podjętego działania z dużym prawdopodobieństwem dobro prawne spotka niepowetowana szkoda. Niebezpieczeństwo musi być też realne - przepis mówi o niebezpieczeństwie "grożącym", a zatem nie wystarczy sam wyobrażony sobie przez sprawcę cel przeciwdziałania zagrożeniu; to zagrożenie musi być rzeczywiste i bezpośrednie. Artykuł 10d nie wymaga ani bezpośredniego, ani rzeczywistego zagrożenia. Liczy się jedynie "cel przeciwdziałania COVID-19" - wskazuje. 

Jak dodaje, że to powoduje, że przepis znajdzie zastosowanie również do nadużyć prawa, które będą miały miejsce poza epidemią. Może chodzić np. o samą profilaktykę związaną z możliwością zaistnienia zagrożenia w przyszłości.

Zobacz również komentarz: W walce z koronawirusem kary dla lekarzy i łaska dla urzędników >>

Worek bez dna

Mikołaj Małecki zwraca też uwagę, że klasyczny stan wyższej konieczności wymaga również wyważenia rangi czy wartości kolidujących dóbr prawnych. Różnicuje również konsekwencje prawne w zależności od proporcji dobra poświęconego i dobra ratowanego. - Kontratyp wyłączający bezprawność czynu opisany jest w art. 26 par. 1 Kk. Zachodzi, gdy dobro poświęcone przedstawia wartość niższą od dobra ratowanego - dodaje. 

- Nie sposób doszukać się wymogu ważenia dóbr prawnych w proponowanym art.10d. Nie ma o nich mowy w treści przepisu, który wspomina jedynie o tym, że sprawca ma działać "w interesie społecznym". Przesłanka ta nie wymaga, by sprawca nadużywał uprawnień lub naruszał przepisy poświęcając jedynie mniej cenne dobro prawne. Kodeks karny odróżnia pojęcia "interes publiczny" oraz "interes prywatny". Z takim opisem czynu zabronionego spotykamy się np. w art. 231 k.k., mówiącym nomen omen o nadużyciu uprawnień przez funkcjonariusza publicznego. Ale w art. 10d mowa o "interesie społecznym" - celowo użyte tu zostało inne określenie - wskazuje dr Małecki. 

I dodaje, że tworzy się tym samym worek bez dna, który daje bezkarność praktycznie za każde naruszenie prawa.