Sytuacja polityczna w Polsce obecnie jest niewątpliwie bardzo skomplikowana i trudno dziwić się bardzo wielu głosom, przestrzegającym przed osłabianiem państwa prawa w Polsce.
Czytaj: Prezydent podpisał nowelizację ustawy o Trybunale Konstytucyjnym>>
Ostatnie zmiany w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym skłoniły szereg nobliwych postaci polskiego życia publicznego do wezwania do strajku sędziów w obronie prerogatyw tegoż Trybunału. Nota bene osoby te nie są z reguły czynnymi sędziami. Tak wyjątkowe wezwania wymaga głębszej analizy tak przyczyn, jak i spodziewanego odzewu na tak sformułowany apel. Na wstępie podkreślić należy, że istotnie ostatnia nowela ustawy o Trybunale Konstytucyjnym uczyniła z niego bezzębnego tygrysa, co oznacza faktyczny demontaż jednego z podstawowych, strukturalnych gwarantów liberalnego państwa prawa – rzecz jasna w dotychczasowym jego kształcie.
To są zmiany ustrojowe
Obecna ekipa rządząca zmierza bowiem z całą świadomością w kierunku zbudowania zupełnie innego kształtu instytucji ustrojowych. Mają więc słuszny powód do zdenerwowania ci, którzy dotychczasowy model ustrojowy uznają za optymalny. Jednakże wybór modelu państwa jest kwestią pewnego wyboru politycznego, który abstrakcyjnie należy do narodu, a konkretnie do klasy politycznej. Można więc powiedzieć, że kształt instytucji w państwie zależy od determinacji i umiejętności wywierania wpływu na społeczeństwo i władzę poszczególnych sił politycznych. A tenże wpływ politycy starają się wywierać w rozmaitej formie, nie tylko łagodnie podczas kampanii wyborczych, ale mniej łagodnie też w trakcie demonstracji, strajków politycznych, czy też ostatecznie w formie rewolucji, czy „majdanów”.
Nie ten adresat wezwania do protestu
W każdym razie skuteczność poszczególnych akcji polityków sprowadza się koniec końców do umiejętności pociągnięcia za sobą szerokich kręgów społecznych. Z tejże przyczyny, o ile zrozumiałe są wezwania do strajku politycznego, o tyle dziwi ich adresat. Politycy opozycji próbują bowiem nakłonić do strajku sędziów sądów powszechnych - którzy mają prawny zakaz strajków. Paradoksalnie więc do łamania prawa wzywa się w imię obrony państwa prawa tych którzy powinny być wzorem praworządności! Przy tym skuteczność tego rodzaju apeli zapewne będzie znikoma, bo sędziowie sądów powszechnych mają we krwi apolityczność i niedawno nie chcieli nawet uczestniczyć w protestach w obronie swoich podstawowych interesów ekonomicznych. Tym bardziej nie będą łamać prawa w obronie Trybunału Konstytucyjnego. Dlaczego więc politycy opozycji formułują tego rodzaju wezwania?
Moim zdaniem z poczucia pewnej bezsilności. Na ostatnie demonstracje uliczne wyszło wielu uczestników, dziesiątki tysięcy – ale wielu jak na Polskę, bo w krajach zachodnich bardziej błahe sprawy mobilizują setki tysięcy ludzi. W każdym razie demonstracje niezadowolonych przedstawicieli klasy średniej nie robią na obecnej ekipie specjalnego wrażenia. Jak widać przy tym organizacje społeczne chroniące prawa człowieka mają charakter bardziej fasadowy i nie potrafią mobilizować ludzi do udziału w demonstracjach. Politycy? Jeżeli główny głos w obronie Trybunału zabiera osoba, która swój kapitał polityczny zebrała za krytykę wyroku Trybunału w sprawie OFE, to trudno tu o wiarygodność. Z kolei związki zawodowe nie mają najmniejszej ochoty angażować się w spory polityczne. Bardziej im zależy na sprawach socjalnych, a tu obecna ekipa obiecuje doniosłe zmiany.
Dowiedz się więcej z książki | |
Służąc rządom dobrego prawa. Andrzej Rzepliński w rozmowie z Krzysztofem Sobczakiem
|
Prawnicy chcą państwa prawa, ale nie strajkują
Pozostają więc prawnicy i przekonanie polityków, że to im najbardziej zależy na mocnym państwie prawa. Teza ta jest słuszna. Prawnikom zależy na mocnym państwie prawa i z tej właśnie przyczyny jako legalistom nie wolno im łamać prawa i brać udziału w tego rodzaju akacjach politycznych. Sędziowie mają wprost zapisany w ustawie zakaz strajków, a z kolei niedawna akcja polityczna Adwokatury w obronie swoich interesów ekonomicznych spotkała się z negatywną oceną Sądu Najwyższego, którego zdaniem tego rodzaju aktywności samorządu adwokackiego polskie prawo nie przewiduje. Dodatkowo zauważyć należy, że cały świat polityczny, przy niemałych udziale mediów, a i nawet Trybunału Konstytucyjnego, przez wiele lat dużo zrobił dla zdeprecjonowania prawników w oczach opinii publicznej i wywołania przekonania, że sędzia czy adwokat to podejrzana osoba, niegodna przywilejów, tylko zobowiązana do noszenia niczym osioł ciężarów publicznych. W takich realiach akcja protestacyjna prawników w obronie Trybunału spowodować może przeciwny skutek do zamierzonego: opinia publiczna może raczej przyjąć, że obrona Trybunału i liberalnego państwa prawa to obrona nielubianych prawników, a tym samym sprawa, która przeciętnego zjadacza chleba niewiele interesuje.
Czytaj także:
Debata: zmiany w TK to krok ku "demokracji totalnej">>
Debata: zmiany w TK to krok ku "demokracji totalnej">>
Komu na tym zależy?
Na zakończenie, pragnę zwrócić uwagę obrońców liberalnego państwa prawa: państwo takie jest na tyle stabilne, o ile szerokie kręgi społeczne uznają jego nadrzędną wartość i gotowe są jej aktywnie bronić. W chwili obecnej, gdy przyszła godzina prawdy widać, że liberalni zwolennicy dotychczasowego modelu ustrojowego nie przekonali do niego szerszych grup społecznych. Z kolei wezwania sędziów do łamania prawa służą nie tyle budowie państwa prawa, co anarchii i prowadzą prostą drogą do rewolucji. Można oczywiście mówić, że rewolucje czy majdany służą słusznej sprawie, ale nie znam przykładu, aby jakakolwiek rewolucja przyniosła pozytywne zmiany dla ogółu społeczeństwa.
Autor: adwokat Andrzej Nogal, Warszawa