Prof. Modzelewski: Nikogo „nie oskarżam” na pewno nie jako „doradca”

W agresywnym komentarzu do mojego artykułu pt. „Władza musi się zająć organizatorami wyłudzeń VAT” (prawo.pl z 12.12.2018 r.) Pan Krzysztof Sobczak podał wiele nieprawdziwych informacji, do których pozwalam sobie się odnieść.

Czytaj: Niewinny doradca oskarża wszystkich >>
    
Mój Adwersarz twierdzi, że jakoby „trzeba udowodnić” oczywistą tezę, że tzw. zewnętrzni eksperci wprowadzali dla ich klientów rozwiązania korzystne do ustaw podatkowych opracowanych formalnie przez resort finansów. Być może autor tej wypowiedzi nie wie (albo udaje, że nie wie), że lista patologicznych przepisów w obecnej ustawie o VAT (i nie tylko), która jest powszechnie znana; istnieją na ten temat opracowania naukowe i raporty (również dla Sejmu). W czasie gdy powstały te przepisy w resorcie finansów rezydowała pewna dama powiązana z zagranicznym biznesem podatkowym, a niektóre projekty nowelizacji tej ustawy były przesyłane z jej macierzystej firmy. Projektów tych nie mogła napisać owa dama, bo nie jest specjalistką od tworzenia prawa, ba, nawet nie jest prawnikiem. Jej stan wiedzy na te tematy jest powszechnie znany: udowodnienia wymaga zatem to, kto był faktycznym autorem oraz zleceniobiorcą powstania tych przepisów. Ale to już rola organów ścigania, aby odpowiedzieć, czy popełniono w związku z tym przestępstwo, czy było to „tylko” zwykłą codziennością liberalnego państwa.

Czytaj: 
Prof. Modzelewski: Władza musi zająć się organizatorami wyłudzeń VAT>>
Prof. Modzelewski: Luka w VAT to skutek błędów>>
Prof. Modzelewski: Trzeba zbadać związki Ministerstwa Finansów i biznesu>>
Prof. Modzelewski: Ciągłe poprawianie przepisów utrudnia życie podatnikom>>

Mój Adwersarz twierdzi, że „eksperci mogą przemycić do projektów coś korzystnego np. dla swoich klientów”, a ja się niepotrzebnie czepiam. Jeżeli to jednak robią, to moim zdaniem nie są „ekspertami”, tylko lobbystami: mój Adwersarz być może chce, podobnie jak niektórzy politycy z PO, zatrzeć różnicę między tymi dwoma rolami. Jeżeli ktoś występując w roli eksperta „przemyca” rozwiązania korzystne dla swoich klientów, jest to zwykłym szwindlem: sądzę, że tego zdania jest większość nieliberalnej opinii publicznej.
    
Dalej pada stwierdzenie: „rolą urzędników jest dopilnowanie, aby tego (ukrytego lobbingu) nie było”. Tymczasem projekty nowelizacji ustawy o VAT powstały pod patronatem owej damy, będącej „społecznym doradcą” ministra Rostowskiego, a uczciwych urzędników, którzy bronili interesu publicznego, szybko się pozbywano. 

Nigdy nie byłem odpowiedzialny za coś, co Pan Sobczak nazywa „poprawianiem przepisów o VAT”. Mój Adwersarz nie może również zrozumieć („trudno (…) założyć”), że można pisać jakiś projekt ustawy bez wykorzystania „ekspertów spoza ministerstwa”. Mogę go zapewnić, że wtedy, gdy powstawała pierwsza ustawa o Vat w 1993 r. ale i dziś jest to w pełni możliwe, a nawet  konieczne. W latach 1992 – 1996 wszystkie (bez wyjątku) przepisy o VAT powstały wyłącznie w kręgu urzędniczym, wtedy nie było jakichś „społecznych doradców”, a firmy, z których wywodziła się owa dama z czasów Pana Rostowskiego, nie miały tam wstępu. Przypomnę, że nie były to czasy „liberalnej demokracji”: obowiązywały staroświeckie, zupełnie niewspółczesne standardy tworzenia prawa, lobbyści nie udawali ekspertów, a urzędnicy nie byli powiązani z „międzynarodowym biznesem podatkowym”.
    
Nigdy nie „założyłem kancelarii doradztwa podatkowego pod nieco mylącą nazwą instytutu”. Instytut Studiów Podatkowych jest innym podmiotem niż prowadzona przeze mnie kancelaria, tyle że nie jest „kancelarią doradztwa podatkowego”. Aby można było to ustalić (zanim się coś napisze): wystarczyło sprawdzić w Internecie.
     
Mój Adwersarz radzi mi, abym hamował się przed „zbyt jednoznacznymi ocenami”: rozumiem, że krętaczy przemycających do ustaw podatkowych patologiczne przepisy trzeba – jego zdaniem – nazywać „ekspertami”. Pozostanę przy swoich „zbyt jednoznacznych” ocenach.
    
Nie wiem, co to za „maczuga”, która „we mnie trafi.”. Jeśli jest nią notatka zaprezentowana przez posła Konwińskiego (PO), przy pomocy której atakował mnie publicznie, to spieszę poinformować, że ów poseł nie po raz pierwszy mija się z prawdą. Jest faktem powszechnie znanym, że przez ostatnie dwadzieścia lat wielokrotnie informowałem resort finansów, aby poprawił dziurawe przepisy (także poprawki do ustawy VAT), ale nie przemycałem „rozwiązań korzystnych dla swoich klientów”, lecz dążyłem do usunięcia luk szkodliwych dla budżetu państwa, co właśnie potwierdza ta notatka. Był to zresztą jedyny w latach 2008-2015 wyjątek, gdy resort finansów – jak sam twierdzi pod moim wpływem – usunął jedną lukę. Na czym polegała? Projekt nowelizacji (kto go napisał?) przewidywał, że tzw. skład konsygnacyjny może utworzyć każdy, w tym podmioty, które zajmują się również handlem towarami. Aby ograniczyć możliwość nadużyć zaproponowałem (publicznie), że należy ograniczyć ten przywilej wyłącznie do producentów i usługodawców. Dlaczego wycofano się z wprowadzenia tej luki? Nie wiem. Być może była zbyt czytelna i strach obleciał jej autorów. Ale widać to bardzo zabolało tych, którzy zainwestowali w ten pomysł, skoro mści się na mnie poseł PO. Dołączył do nich również Pan Sobczak, któremu oczywiście życzę wiele sukcesów na dziennikarskiej niwie.

Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych

 


Sobczak: Profesor i doradca czy polityk?

Pan Profesor Modzelewski tylko potwierdza tym oświadczeniem swoje zamiłowanie do rozdzielania razów na lewo i prawo oraz oskarżania i oceniania innych. To piękna wizja: za moich czasów było doskonale, czysto i przejrzyście, a gdy inni rządzą jest jedno wielkie bagno. Doświadczenie życiowe pokazuje, że rzadko jest tak zero-jedynkowo. 

To sposób prezentowania rzeczywistości typowy dla polityków - za waszych rządów kraj był w ruinie, a teraz kwitnie - podczas gdy ani jedno ani drugie nie jest w pełni prawdziwe. Wśród ekspertów wymagane są bardziej zniuansowane oceny. 
No i szacunek dla faktów oraz operowanie informacjami sprawdzalnymi. A takim właśnie niesprawdzalnym faktem jest ta opowieść pana byłego wiceministra o tych rzekomo najwyższych standardach pracy legislacyjnej w jego czasach w rządzie. Może tak było, a może nie. W każdym razie lepiej nie porównywać czegoś sprzed ponad 20 lat ze zdarzeniami z ostatniego okresu. Do tego te ostatnie bada komisja śledcza, a w tamtych czasach czegoś takiego nie było. No i lepiej, żeby takich ocen dokonywali niezależni eksperci, a nie osoby zainteresowane, choćby gloryfikowaniem swojej aktywności na tym odcinku, co widzimy w powyższym tekście.

Nie przystoi też ekspertowi stawianie sprawy w ten sposób, że oto ja i moja kancelaria jeśli już coś władzy publicznej doradzamy, to tylko dobrze i w najlepszej wierze, no i oczywiście wyłącznie dla dobra publicznego, a oni (do tego zagraniczni!) robią to źle i wbrew interesom polskiego państwa. Oni są złymi lobbystami, a ja tylko dobrym ekspertem.
Podtrzymuję swoją opinię, że taką tezę trzeba udowodnić, a nie tylko powiedzieć. Pan profesor ma wyraźnie problem ze zrozumieniem tego, że będąc aktywnym uczestnikiem rynku doradztwa podatkowego musi uważać na to co mówi o konkurentach, szczególnie z polityką w tle, by nie zostało to odebrane jako próba nieuczciwej walki z tymi konkurentami. 
Takie stwierdzenia wygłaszają, niestety, ciągle politycy. Jeśli Pan Profesor chce to robić, powinien ogłosić, że jest politykiem i zawiesić aktywność ekspercką. 

Nie powinien też zarzucać innym mijania się z prawdą, gdy sam to robi. Oto ma do mnie pretensję o stwierdzenie, że prowadzi kancelarię doradcy podatkowego pod "nieco mylącą nazwą instytutu". Chyba dawno nie czytał swojej prezentacji na pierwszej stronie Instytutu Studiów Podatkowych, gdzie jednoznacznie informuje, że "grupa ISP jest aliansem spółek doradczych", a dalej, że "nasza kancelaria podatkowa świadczy, jako podmiot doradczy, usługi w zakresie doradztwa podatkowego". A więc jest to firma doradcza, czego nie da się przykryć deklaracją, że "ISP prowadzi również szeroką działalność dydaktyczną i wydawniczą". Jeśli tak jest, to tym łatwiej o konflikt interesów. Podobnie jak w mieszaniu aktywności doradczej z polityczną i publicystyczną. 
Krzysztof Sobczak