Prezydent RP w wydanym oświadczeniu argumentował, że weto związane jest ze „sprzeciwem wobec odejścia od umowy, którą państwo zawarło z Polakami wprowadzając tę ustawę”.
Otóż, uchwalając ustawę o fundacji rodzinnej w 2023 r. ustawodawca nie zapewnił – tak jak uzasadniono to w prezydenckim weto – że „zasady funkcjonowania fundacji rodzinnych nie ulegną zmianie przez okres trzech lat”. Ustawa o fundacji rodzinnej zobowiązała natomiast Radę Ministrów do – aż i tylko – „dokonania przeglądu funkcjonowania przepisów ustawy i przedłożenia Sejmowi i Senatowi informacji o skutkach jej obowiązywania wraz z propozycjami zmian, po upływie trzech lat od dnia jej wejścia w życie”. Mowa tu o „dokonaniu przeglądu” przepisów ustawy o fundacji rodzinnej, a nie przepisów podatkowych dotyczących fundacji (te regulowane są przez ustawy podatkowe, o czym warto pamiętać). Ponadto taki „przegląd” – nawet gdyby „przeglądane” miały być przy okazji przepisy podatkowe – nie eliminuje i nie ogranicza przecież możliwości dokonywania zmian w przepisach podatkowych w okresie trzech lat. Dość przypomnieć, że sama ustawa o fundacji rodzinnej zmieniana była po raz pierwszy już w okresie swojego trzymiesięcznego vacatio legis.
To perspektywa stricte prawna. A jak wygląda „złamanie zawartego kontraktu”, o którym mowa w uzasadnieniu prezydenckiego weto? Z przykrością stwierdzam, że w tym przypadku do niewłaściwego rozumienia umowy zawartej z państwem doszło po stronie sporej części przedsiębiorców-fundatorów. Fundacje rodzinne od samego początku w wielu przypadkach były niewłaściwie wykorzystywane – i często zamiast być motywatorem do utrzymywania w rękach rodziny firmy na pokolenia, stawały się akceleratorem do jej sprzedaży („bo to przecież bez 19 proc. PIT i 4 proc. daniny solidarnościowej”). W tym kontekście i zwłaszcza jeśli spojrzeć na to ze strategicznej perspektywy państwa polskiego – fundacja rodzinna jako instytucja dedykowana sukcesji biznesu operacyjnego stała się w wielu przypadkach kontrproduktywna.
Prezydent RP oświadczył wetując nowelizację, że „celem państwa powinno być ściganie nieuczciwych podmiotów wyłudzających VAT i omijających podatki, a nie atak na rodzinne fundacje”. Zgadzam się oczywiście z pierwszą częścią tego twierdzenia i mocno kibicuję państwu w realizacji tych zadań. Natomiast mówienie o „ataku na fundacje rodzinne” poprzez nowelizację przepisów dotyczących ich opodatkowania jest niezasadne. Nie jest to atak na fundacje. Zawetowana nowelizacja miała charakter porządkujący i doprecyzowujący. Wprowadzić miała potrzebną przedsiębiorcom jednoznaczność, eliminować niedopowiedzenia i ryzyko, a przy tym ograniczyć instrumentalne wykorzystywanie fundacji dla celów podatkowych – bo nie temu przecież ona służy. Wreszcie, w nowelizacji przewidziane zostały rozwiązania ograniczające ostateczne opodatkowanie fundacji (np. przy sprzedaży mienia w okresie trzyletniego lock-upu czy dokonywania najmu krótkoterminowego), w razie dystrybucji świadczeń do beneficjentów.
Być może, weto prezydenckie jest jedynie głosem, że potrzebne zmiany mogą być dokonane, ale nie wcześniej niż od 2027 r. Dzisiaj mam jednak wrażenie, że przegrał interes mojego państwa. Państwa znajdującego się w określonym położeniu geograficznym i określonej sytuacji geopolitycznej.











