W środę Sejm zajmie się nowelą Kodeksu wykroczeń (druk 683), która dodaje przepis nakładający grzywny za nieprzestrzeganie zakazów, nakazów, ograniczeń lub obowiązków nałożonych w związku z zapobieganiem rozprzestrzeniania się epidemii. Osoba, która ignoruje przepisy zapłaci grzywnę. Ale nie tylko  - grzywnę zapłaci również każdy, kto sprawując pieczę nad osobą małoletnią lub bezradną i nie dopełnia obowiązku spowodowania, aby osoba ta zastosowała się do określonych zakazów, nakazów, ograniczeń lub obowiązków albo decyzji.

Mandat za brak maseczki w ustawie, ale potrzebne nowe rozporządzenie>>

 

Matka musi gonić nastolatka bez maseczki

Pomysł, by nakazy egzekwował rodzic lub prawny opiekun, ma poprawić skuteczność nakazów, które młodzież często ignoruje. Do tej pory było to praktycznie niemożliwe i to nawet, gdy pominęło się spór o podstawę prawną obowiązku noszenia maseczek. Dorosłych próbowano karać mandatami z art. 94 Kodeksu wykroczeń, niesforną młodzież można było próbować postawić przed sądem rodzinnym na podstawie ustawy o postępowaniach w sprawach nieletnich - ale tylko za demoralizację, bo art. 94 KW próżno szukać na liście przepisów definiujących czyn karalny w tych przepisach. Po ukończeniu 17 lat nastolatek odpowiada na zasadach ogólnych - na podstawie kodeksu wykroczeń. Teraz dodatkowo odpowie również osoba sprawująca pieczę i to także za nieodpowiedzialność siedemnastolatka, który urwie się na nielegalną imprezę.

 

- Odnoszę wrażenie, że ustawodawca, w takim pośpiechu wprowadza kolejne regulacje dotyczące zapobiegania epidemii, że przybierają one coraz bardziej absurdalną postać i często są niemożliwe do zrealizowania - mówi serwisowi Prawo.pl Aleksandra Ejsmont, radca prawny.  - Komentowany przepis nakłada na rodzica lub opiekuna prawnego "obowiązek spowodowania stosowania się do nakazów i zakazów" przez małoletniego, czyli osobę do 18. roku życia. I teraz zastanówmy się, jaką realną możliwość nakłonienia do przestrzegania zakazów związanych z epidemią ma rodzic nastolatka np. w wieku 17 lat, w okresie totalnego buntu, młodego człowieka z którym ma bardzo trudne relacje? Idźmy dalej, uwzględniając trudne relacje, młody człowiek, który będzie wiedział, że to ten "zły rodzic" poniesie konsekwencje jego działań, może z premedytacją łamać obowiązujące zakazy - tłumaczy prawniczka.

Czytaj: Na rowerze z maseczką, na koniu... bez - rozporządzenie maseczkowe pełne niejasności​>>

Za ucznia w szkole odpowiada nauczyciel

Aleksandra Ejsmont zauważa także, że rodzic, który będzie w pracy podczas, gdy jego 16-17 letnie dziecko pójdzie sobie na zakazany spacer, niespecjalnie ma szanse temu zapobiec i karanie go za to dodatkowo jest niezbyt fortunnym pomysłem.

Według Moniki Hornej-Cieślak z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, laureatki ubiegłorocznego konkursu Rising Stars, pojęcie „sprawowanie pieczy” odnosi się do wszelkich przypadków sprawowania pieczy - tj. pieczy prawnej oraz pieczy faktycznej.

- Opiekunem prawnym dziecka są przede wszystkim jego rodzice (wszystkie te osoby, których obowiązek opieki nad dzieckiem wynika z mocy ustawy), a opiekunami faktycznymi są wszystkie te osoby, które bez podstawy prawnej czuwają nad dzieckiem np. babcia, pracownicy szkoły. Interpretacja tego przepisu prowadzi więc do wniosku, że odpowiedzialność za niedostosowanie się do zakazów i nakazów będzie ponosić osoba, która każdorazowo sprawuje pieczę nad dzieckiem i np. w szkole będą to pracownicy szkoły. Należy pamiętać, że obowiązek ten będzie dotyczyć każdej osoby sprawującej pieczę nad osobą małoletnią czyli co do zasady wobec dziecka do 18. roku życia - ocenia. Dodaje, że ta regulacja jest problematyczna, bo możliwe są stany faktyczne gdy bardzo trudno będzie wyegzekwować - np. od nastolatka, aby dostosował się do określonych nakazów oraz zakazów. Podkreśla, jednak, że jej zdaniem taka okoliczność z pewnością będzie mieć wpływ na ocenę czynu przez organy procesowe.

Czytaj: MS wraca do ustawy o nieletnich - projekt czeka na wpis do rządowego planu​>>

 

Absurdalny przepis nie do zastosowania

Absurdalny przepis, raczej nie do zastosowania, a ściślej - nie do wyegzekwowania.
Adwokat Joanna Parafianowicz zwraca uwagę, że pojęcie piecza zostało już zdefiniowane w innych przepisach: w ustawie o pieczy zastępczej i Kodeksie Rodzinnym i Opiekuńczym, zaś w Prawie oświatowym jest mowa o „opiece". W tym przypadku - jej zdaniem - ustawodawca posłużył się tym pierwszym bezrefleksyjnie.
- Rodzic zawsze sprawuje pieczę nad dzieckiem, przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, nawet gdy oddaje je pod opiekę szkoły. Nie wiem jak twórca tego przepisu wyobrażał sobie karanie rodzica za to, co jego dziecko robiło podczas godzin lekcyjnych, kiedy oddał je pod opiekę szkoły - tłumaczy prawniczka.

 

Jej zdaniem nie ma też mowy o odpowiedzialności nauczyciela w takich przypadkach, bo sformułowanie piecza odnosi się tylko do rodziców i opiekunów prawnych, a nie pracowników szkoły i brak podstaw, aby przyjąć inne niż dotychczas jego rozumienie.
- Jest dla mnie oczywiste, że ustawodawca, posługujący się pojęciem, nie znając jego znaczenia, tworzy prawo niedające się stosować. Obywatel zaś nie może ponosić odpowiedzialności za niekompetencję prawodawcy. Nie można operować siatką pojęć zdefiniowanych w przepisach w oderwaniu od całego systemu, na gruncie innej ustawy. Uważam, że to kolejny bubel prawny, który może prowadzić do absurdów - podsumowuje.