Marszałek Sejmu Marek Kuchciński skreślił 14 grudnia br. z porządku obrad projekt nowelizacji Prawa o ruchu drogowym wprowadzający zmiany w systemie badań technicznych pojazdów. To nie oznacza jednak, że projekt trafił do kosza. Jak informuje Centrum Informacyjne Sejmu, kontynuacja prac jest możliwa. Projekt musi zostać tylko umieszczony w  porządku dziennym jednego z kolejnych posiedzeń Sejmu. Czy tak będzie? CIS tego nie wie, a Ministerstwo Infrastruktury, które przygotowało ten projekt, nie odpowiedziało na nasze pytanie. 

Czytaj również: Spóźnialscy zapłacą więcej za badanie techniczne auta >>

 


 

O co wnioskował prezes Kaczyński

W piątek 14 grudnia Sejm przeprowadzał trzecie czytanie noweli dotyczącej stacji diagnostycznych. Podczas debaty, a także bezpośrednio przed głosowaniem poprawek, posłowie opozycji wnioskowali o odrzucenie projektu w całości. Twierdzili, że nie da się go poprawić, a jego przyjęcie doprowadzi do bankructwa wielu stacji diagnostycznych. Apelowali też do prezesa Kaczyńskiego, by swojemu klubowi polecił odrzucenie ustawy. Opozycja nie przekonała posłów PiS. 202 posłów zagłosowało za odrzuceniem, ale 217 przeciw, a trzech wstrzymało się od głosu. Następnie głosowano dziewięć poprawek zgłoszonych w drugim czytaniu.

Po tym, Jarosław Kaczyński wniósł wniosek formalny o wycofanie projektu z porządku dziennego. Taki wniosek nie jest przedmiotem głosowania. Decyzję podejmuje marszałek Sejmu po zasięgnięciu opinii Konwentu Seniorów. Marek Kuchciński, prowadzący wówczas obrady marszałek, zdecydował o skreśleniu z porządku dziennego przerwanego trzeciego czytania rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw. To oznacza, że posłowie mogą jeszcze głosować nad nim. Tyle, że nie są w stanie wnieść do niego już poprawek.
- Na etapie trzeciego czytania można zajmować się tylko poprawkami zgłoszonymi w drugim czytaniu. Te zostały już przegłosowane – mówi prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. - Posłowie mogą więc jeszcze głosować nad ustawą całości – zaznacza Piotrowski. Nie mogą np. ponownie głosować w sprawie odrzucenia. Gdyby projekt wrócił do gry i został uchwalony, trafi do Senatu. Tam zaś mogą być już wprowadzane merytoryczne poprawki, o ile nie wychodzą poza materię projektu.

Niebezpieczny precedens

Do zdjęcia projektu z porządku obrad podczas trzeciego czytania dochodzi bardzo rzadko. Do tej pory nie było tak głośnego przypadku, jak ten dotyczący projektu o ruchu drogowym. Prof. Piotrowski zwraca jednak uwagę na inny aspekt. Zastanawia się, czy wniosek formalny powinien zostać procedowany. Dlaczego? – Gdybyśmy trzymali się bardzo rygorystycznej interpretacji to, skoro nie ma dyskusji, to nie ma wniosku o jej odroczenie – tłumaczy prof. Piotrowski.

Wniosek został zgłoszony już po dyskusji, bo ta odbyła się podczas drugiego czytania i przed głosowaniem poprawek w trzecim czytaniu. - Skoro przegłosowano wszystkie poprawki, to można uznać, że dyskusja się skończyła. Teraz pozostało już tylko głosowanie nad całością – tłumaczy prof. Piotrowski.

Dlatego jego zdaniem proceduralnie sprawa nie jest jednoznaczna. Wszystko zależy bowiem od tego, czy uznamy, że wniosek o odroczenie dyskusji rozumiany zgodnie z art. 184 regulaminu Sejmu jako wniosek o zdjęcie z porządku obrad jest dopuszczalny w tej fazie procedowania. W piątek 14 grudnia marszałek Marek Kuchciński uznał, że tak. Zdaniem Ryszarda Piotrowskiego na przyszłość będzie można się na ten precedens powołać.

Co miała zmienić nowelizacja

Nowelizacja prawa o ruchu drogowym przewiduje zmiany dla  właścicieli ponad 20 mln aut i 4,6 tys. stacji diagnostycznych. Jej autor, Ministerstwo Infrastruktury przekonywało, że  implementuje jedynie dyrektywę  2014/45/UE.  Eksperci i posłowie podkreślali, że pod przykrywką poprawy bezpieczeństwa ruchu i pojazdów, rząd realizuje rewolucyjny pomysł zabrania nadzoru technicznego starostom i przekazania go dyrektorom inspekcji transportu technicznego, a także wprowadza nowe opłaty, które uderzą we właścicieli aut i przedsiębiorców prowadzących stacje kontroli. Projekt wprowadza bowiem nową daninę publiczną w postaci opłaty jakościowej,  która będzie doliczana do każdego badania technicznego przeprowadzanego na stacji kontroli. - Kwota nie wyższa niż 3,5 zł jako opłata jakościowa pobierana będzie od przedsiębiorców prowadzących stacje kontroli pojazdów, a to jest niewielki procent ogólnych wydatków na utrzymanie aut - przekonywał Marek Chodkiewicz, wiceminister infrastruktury. Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców jednak ocenił ten pomysł negatywnie. Projekt przewiduje też nową opłatę sankcyjną za niewykonanie badań technicznych. Za badanie techniczne wykonane 45 dni po terminie opłata będzie o połowę wyższa. W 2019 r. za auto osobowe wyniosłaby 147 zł.