Jolanta Ojczyk: Niedawno pojawiło się wyczekiwane przez wielu prawników uzasadnienie do orzeczenia Sądu Najwyższego z 8 listopada 2019 roku dotyczące problemu prawomocności materialnej wyroku i jego mocy wiążącej. Jak je pan ocenia?

Mateusz Kotowicz, adwokat w kancelarii Rö: W uchwale Sąd Najwyższy przyjął, że „wykładnia umowy, na podstawie której powód dochodził wynagrodzenia za świadczenie usług, nie jest objęta mocą wiążącą wyroku (art. 365 § 1 k.p.c.) w sprawie o inną część przewidzianego tą umową wynagrodzenia za świadczenie usług" (sygn. akt III CZP 27/19). Gdybyśmy patrzyli na samą tezę, to moglibyśmy sądzić, że według SN wiążąca jest tylko sentencja, a uzasadnienie pozwala jedynie określić, czego dotyczyła sprawa. Jeśli jednak wczytamy się w uzasadnienie uchwały, to dochodzimy do odmiennego wniosku. SN przyznaje w nim prymat szerokiemu ujęciu zakresu prawomocności materialnej, jednak z zapewnieniem możliwości odmiennej oceny kwestii, która waży na wyniku postępowania, od oceny, którą przyjął inny sąd we wcześniej rozpoznawanej sprawie. Przy czym taka odmienna ocena jest możliwa – zdaniem SN – tylko gdy przemawiają za tym „poważne argumenty”. Można więc odnieść wrażenie, że SN szukał złotego środka między dwiema ścierającymi się liniami orzeczniczymi.

Czytaj również: Sąd Najwyższy nie ukrócił pozwów na próbę >>

 

Złotego środka między wąską a szeroką koncepcją mocy wyroku?

Jeżeli mamy wyrok zasądzający świadczenie, np. uwzględniający roszczenie pieniężne, to rodzi się pytanie, czy jego moc wiążąca rozciąga się na ustalenia dotyczące stosunku prawnego, z którego wynikać ma określona wierzytelność, czy przesądza on jedynie, że ta określona w sentencji kwota należy się powodowi. Kolejną kwestią jest, czy mocą wiążącą są objęte rozstrzygnięcia o zasadności podnoszonych przez pozwanego zarzutów (np. zarzut nieważności umowy), które jednak przedstawione są w uzasadnieniu?

Orzecznictwo idzie w dwóch kierunkach. Ujęcie szerokie zakłada, że wyrok zasądzający niejako reguluje stosunek prawny będący przedmiotem rozstrzygnięcia. Dlatego nie jest możliwe odmienne ocenianie i uregulowanie tego samego stosunku prawnego, w tych samych okolicznościach faktycznych i prawnych, między tymi samymi stronami. Jak wskazuje sam SN w uzasadnieniu, za szerokim ujęciem przemawia potrzeba przewidywalności oraz stabilności wykładni i stosowania prawa, dążenie do zapewnienia jednolitości orzecznictwa, ale także konieczność zagwarantowania powagi wymiaru sprawiedliwości. Z kolei stanowisko wąskie można – za SN w innym orzeczeniu – ująć syntetycznie w tezie, że moc wiążąca wyroku dotyczy związania sentencją, a nie uzasadnieniem wyroku innego sądu, czyli przesłankami faktycznymi i prawnymi przyjętymi za jego podstawę. Dla uzasadnienia tego poglądu podnosi się, że ograniczenie kompetencji jurysdykcyjnej sądu stanowi większe zagrożenie dla powagi wymiaru sprawiedliwości, niż niepożądania, lecz dopuszczalna rozbieżność ocen pomiędzy sądami.  

Skład orzekający SN starał się zająć kompromisowe stanowisko, lokujące się pośrodku obu koncepcji. Z jednej strony jest to pożądane dla orzecznictwa, by zakończyć spór o zakres mocy wiążącej prawomocnych wyroków. Z drugiej sposób jego rozwiązania zaproponowany przez SN nie do końca mnie przekonuje.

 


Dlaczego?

Argumenty podnoszone za obiema koncepcjami mają silną podbudowę aksjologiczną. Z teoretycznego punktu widzenia ich pogodzenie nie wydaje się możliwe. Dlatego dostrzegam pewien „zgrzyt” przy próbie stworzenia kompromisowego ujęcia. Być może wynika to z faktu, że mi bliżej do ujęcia wąskiego. Choć nie wykluczam, że w praktyce koncepcja przyjęta przez SN może okazać się operatywna.

Popatrzmy na to orzeczenie w praktyce. Osoba nie będąca prawnikiem, czytając uchwałę i uzasadnienie może pomyśleć, nie udało mi się wygrać pierwszej sprawy, wniosę kolejną.

Na wstępie musimy poczynić zastrzeżenie, że takie myślenie mogłoby się pojawić tylko co do wniesienia pozwu w zakresie innego roszczenia niż to, które było przedmiotem wcześniejszego procesu. W takiej sytuacji wszystko będzie zależało od okoliczności konkretnej sprawy. W uzasadnieniu SN wskazuje, że jeżeli w prowadzonych osobno postępowaniach strony wykazują się tą samą starannością i aktywnością, powołują te same dowody w celu wykazania swoich twierdzeń i podnoszą te same zarzuty, to oceny poszczególnych kwestii i ostatecznie także wyniki tych spraw powinny być dla nich zasadniczo takie same. Przy czym na co wskazywałem już uwagę, SN przewiduje pewien wentyl bezpieczeństwa polegający na możliwości dokonania w kolejnej sprawie odmiennej oceny dowodów oraz wyrażeniu odmiennych ocen prawnych. Możliwość taka, jak rozumiem, ma uchronić wymiar sprawiedliwości przed petryfikacją rozstrzygnięć błędnych.

Ponadto na omawiane orzeczenie nie można patrzeć w oderwaniu od prekluzji materiału procesowego. Trzeba na nie patrzeć w sposób systemowy. Jeżeli bowiem w pierwszym postępowaniu strona nie podniosła wszystkich twierdzeń i dowodów, to czy może powoływać się na nie w kolejnej sprawie, aby podważyć skutki wcześniejszego wyroku? W orzecznictwie wskazuje się, że co do zasady nie.

Kiedy zatem sąd może nie uwzględnić oceny innego sądu?

Jak czytamy w uzasadnieniu, gdy sąd przytoczy za tym poważne argumenty, jest uprawniony do innej oceny przeprowadzonych w sprawie dowodów, mogącej prowadzić do innych ustaleń o faktach, a w konsekwencji i innej oceny kwestii, która waży na wyniku postępowania, od tej oceny, którą przyjął inny sąd w odrębnie rozpoznawanej sprawie, zwłaszcza, że art. 365 § 1 k.p.c. dotyczy verba legis związania orzeczeniem, nie zaś ustaleniami faktycznymi, w obrębie których lokuje się także zrekonstruowanie treści umowy. SN takie prawo wywodzi z art. 178 ust. 1 Konstytucji oraz zasady bezpośredniości i swobodnej oceny dowodów. Każdy sędzia ma więc swobodę jurysdykcyjną.

W praktyce więc istnieje możliwość, że w dwóch różnych sprawach sądy przyjmą np. odmienną wykładnię łączącej strony umowy. Rolą strony i jej pełnomocnika pozostaje jednak przekonanie sądu przy wykorzystaniu „poważnych argumentów”, że zachodzi konieczność takiej odmiennej oceny, od tej która została wyartykułowana we wcześniejszym orzeczeniu.

Czy sądy mogą ograniczyć się jednak tylko do powoływania sentencji listopadowej uchwały?

To jest już rola pełnomocników, aby zwracać uwagę sądów orzekających na to, jakie było przesłanie SN.