Taksówkarze protestują przeciw planom m.in. zalegalizowania działalność pośredników, takich jak Uber czy Bolt. W poniedziałek  8 kwietnia wyjechali na autostradę A2, a także blokowali ulice Warszawy. W środę 10 kwietnia w południe rozpoczęły się rozmowy przedstawicieli rządu z związkowcami reprezentującymi taksówkarzy. Mimo to na profilach facebokowych, stronie www.strajktaxi.pl przypominają, że pogotowie strajkowe trwa, bo sprawa nadal nie jest załatwiona.

Czytaj również: Taksówkarze protestują przeciwko projektowi lex-Uber >>

Jedni przypominają, drudzy uspokajają

Samorządny Związek Zawodowy Taksówkarzy RP na swoim profilu na FB przypomina, aby nikomu z naszych przedstawicieli w rozmowach w Radzie Dialogu Społecznego "się nie zapomniało" w jakim celu zjechało się do Warszawy z całej Polski tak dużo taksówkarzy i czemu już trzeci dzień protestują - zamiast pracować i zarabiać na chleb, że domagają się:

  1. Egzekucji  obowiązującego prawa transportowego, karnego i skarbowego w transporcie zarobkowym przez odpowiednie służby.
  2. Zaprzestania prac nad obecnie procedowanym projektem nowelizacji ustawy, który w ocenie naszego środowiska zmierza do legalizacji szarej strefy w przewozie osób.
  3. Uchwalenie nowelizacji ustawy transportowej wspomagającej polskiego przedsiębiorcę taksówkarza.

Zdaniem związku negocjacje dotyczą jedynie sposobu realizacji tych postulatów. Z drugiej strony Związek Zawodowy "Warszawski Taksówkarz"  uspokaja. - Wiemy, ze część koleżanek i kolegów żąda efektów tu i teraz. Ale system tak nie działa. Służby nie wyjadą o 13:00 łapać lewusów. Prokuratura nie postawi dzisiaj nikomu zarzutów. To wymaga przygotowania i pracy w terenie. Podobnie jest z wyłączeniem aplikacji Ubera. Nie ma guziczka, który to robi. To da się zrobić, ale państwo musi mieć do tego podstawę prawną. Na chwilę obecną można to zrobić tylko poprzez wyrok sądowy. A taka sprawa trwa. I rząd nie jest jej stroną. A w taki sposób załatwiono tę sprawę w Niemczech, we Włoszech, we Francji, w Belgii i w kilku innych państwach. Mamy tez możliwość wydania zakazu prowadzenia działalności niezgodnej z polskim prawem przez UOKiK. Ale to też trwa. Nawet, jeśli UOKiK zrozumie wreszcie, że Uber to nie działalność car sharingu. Tu musi być przeprowadzone całe postępowanie. To trwa. Jeśli my zaczniemy palić samochody lewusów, to nikt nie będzie z nami rozmawiał. - pisze ZZ "Warszawski Taksówkarz". I prosi, by nie robić głupich rzeczy, by czekać na informacje z Rady Dialogu Społecznego.

Czytaj: Rząd boi się taksówkarzy i przyspiesza prace nad lex Uber >>

 

Co proponuje rząd, co kwestionują taksówkarze

Zgodnie z przyjętym przez rząd projektem ustawy, pośrednicy przewozów działający za pomocą aplikacji mobilnych będą mogli w Polsce działać legalnie. Projekt przewiduje wprowadzenie definicji pośrednictwa przy przewozie osób, jako działalności gospodarczej polegającej na przekazywaniu zleceń przewozu z wykorzystaniem m.in..: domen internetowych, aplikacji mobilnych, programów komputerowych. Pośrednicy jednak będą mogli zlecać usługi przewozu jedynie przedsiębiorcy mającemu licencję upoważniającą do zarobkowego przewozu osób. Aby ją uzyskać nie będzie trzeba już zdać egzaminu. Nowela dopuści też stosowanie aplikacji mobilnej jako alternatywnego urządzenia służącego do naliczania opłaty wobec obecnie stosowanego taksometru i kasy fiskalnej. Taksówkarze sprzeciwiają się takiej legalizacji pośredników, a także żądają zablokowania aplikacji firmy Uber, bo służy do łamania prawa. Według Ministerstwa Infrastruktury, które przygotowało zmiany w przepisach, proponowane przez rząd rozwiązania dopuszczają do realizowania przewozów taksówkowych przez osoby i firmy, które korzystają z aplikacji mobilnych, ale z drugiej strony zapewniają uczciwą konkurencję na tym rynku i likwidują szarą strefę. Z propozycji rządowej zadowolone są mi.n firmy mytaxi i iTaxi, które zlecając przez aplikację kursy licencjonowanym taksówkarzom.