Kredyty we frankach brało w latach 2005-2008 sporo osób, które nie mogły zadłużyć się w złotych. Jak mówi dr n. ekonom. Hubert Gąsiński, ekspert Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie, z mieszkaniowym kredytem we frankach kilkanaście lat temu „zaprzyjaźniło się” około stu tysięcy kredytobiorców, którzy nie spełniali warunków do otrzymania kredytu w rodzimej walucie. Wysoki WIBOR, który w latach 2005-2008 kształtował się na poziomie 6 proc. oraz marża banku w granicach 2 proc. – wchodząca w skład oprocentowania kredytów hipotecznych w polskich złotych – wpływały destrukcyjnie na poziom zdolności kredytowej. Dlatego kredyty denominowane lub indeksowane w CHF były w rzeczywistości jedynym rozwiązaniem dla tysięcy ludzi zmuszonych związać się z bankiem na długie dekady. Niskie stopy procentowe, które w tamtym okresie występowały w Szwajcarii, przekładały się na niewysokie oprocentowanie.

Czytaj też: Odfrankowienie z perspektywy kryteriów wynikających z orzecznictwa TSUE. Glosa do wyroku SN z dnia 2 czerwca 2021r. >

Problemy pojawiły się, gdy kurs CHF/PLN zaczął się radykalnie zmieniać, a wraz z nim – kwoty rat kredytów hipotecznych udzielonych w tym stabilnym i bezpiecznym franku. Teraz jednak, po latach batalii sądowych, frankowicze wcale nie chcą zawierać ugód, które by pozwoliły na spłacanie kredytów w złotych.

Czytaj też: Frankowicze mogą skorzystać z zabezpieczeń roszczeń podobnych do wakacji kredytowych>>

Kiepskie propozycje banków

W niechęci  do ugód kluczowe jednak jest to, że propozycje banków nie są dla klientów atrakcyjne. W przeważającej większości wyroki są natomiast korzystne dla kredytobiorców. Pozytywne rozstrzygnięcia powodują, iż coraz więcej „frankowiczów” decyduje się na skierowanie sprawy do sądu. Z uwagi na to, liczba ugód zawieranych przez klientów jest stosunkowo niewielka.

Kolejnym czynnikiem, który jest przyczyną ograniczonego zainteresowania ugodami jest forma oferowanej ugody. - Polega ona zwykle na zamianie kredytu walutowego na kredyt złotowy, gdzie do oprocentowania kredytu stosowany jest wskaźnik Wibor (wraz z marżą). Jednak stale rosnąca inflacja i podnoszenie stóp procentowych budzi coraz większe obawy kredytobiorców związane ze wzrostem Wibor, a co za tym idzie również i wzrostem rat kredytowych – tłumaczy Mariusz Rutke z  Wyższej Szkoły Bankowej w Chorzowie.

Sprawdź też: Ciepła Helena "Dochodzenie roszczeń z umów kredytów frankowych. Praktyka, orzecznictwo, pytania i odpowiedzi" >>>

Dalszy wzrost oprocentowania kredytu może prowadzić do sytuacji, w której kredyt w złotówkach będzie mniej opłacalny od kredytu frankowego. - Dodatkowo należy zauważyć, iż do niedawna wielu kredytodawców w ogóle nie dopuszczało możliwości ugody, stąd droga sądowa była jedyną możliwą. Na wzrost liczby pozwów może również wpływać stosunkowo wysoki kurs franka szwajcarskiego względem polskiej złotówki – mówi Mariusz Rutke.

Warunki ugód nie są korzystne, a klienci wygrywają większość spraw sądowych, więc trudno oczekiwać, że będą oni chętnie szli na kompromis. - Jednak wraz z lawinowym wzrostem kredytobiorców kierujących sprawy do sądu, kredytodawcy prawdopodobnie będą skłonni oferować korzystniejsze warunki ugód, z uwagi na rosnące koszty obsługi sądowej – przewiduje Mariusz Rutke.

Dodatkowo, banki jako warunek konieczny zawarcia ugody wskazują zamianę stawki referencyjnej z Liboru (aktulanie Saron)/ na stawkę Wibor. - Ten ostatni parametr odnotowuje rekordowe wzrosty w krótkim okresie, co będzie oddziaływało na wysokość miesięcznych rat. Duża niepewność w zakresie zmagań z wysoką inflacją, podnoszenie stóp procentowych nie przekonuje kredytobiorców do takiej formy ugody, która może się dla nich okazać kolejną pułapką tym razem w zakresie klauzuli zmiennego oprocentowania. Wzrost stóp procentowych, a co za tym idzie stawki referencyjnej Wibor, oraz jej niepewnej sytuacji, gdyż są plany aby zastąpić ją innym parametrem, wpływa na brak atrakcyjności ugód proponowanych przez banki - ocenia radca prawny Wojciech Bochenek.

Sprawdź też: Wynagrodzenie za korzystanie z kapitału >>>

 

Kredytobiorcy umieją liczyć

Dziś wartości stóp procentowych kredytów mieszkaniowych w złotych powróciły do poziomu z okresu boomu na kredyty frankowe.

- Wzrost oprocentowania kredytów w PLN obnażył intencje kredytobiorców frankowych w zakresie podejmowanych decyzji – uważa Hubert Gąsiński. - Zarówno dziś, jak i w latach 2005-2008, potrafią oni doskonale rozpoznać korzystniejsze rozwiązanie i wybrać niższą ratę, dlatego wolą pozostać z kredytem frankowym niż przejść na złotowy. Średnia rata kredytu mieszkaniowego w okresie 10 lat w CHF z niskim oprocentowaniem maks. 3 proc. w porównaniu do drogiego kredytu mieszkaniowego w PLN, okazała się niższa o ok. 30 proc. - dodaje Gąsiński.

Zatem dla frankowiczów obecnie spłacanie kredytu w złotych nie byłoby opłacalne. - Mniejsze zagrożenie stanowi ryzyko kursowe franka szwajcarskiego niż ryzyko stóp procentowych ustalanych prze NBP – tłumaczy Hubert Gąsiński.

 

 

Rozbudowana dokumentacja

Wojciech Bochenek zwraca jeszcze na jeden aspekt, zniechęcający frankowiczów do zawierania ugód z bankami. - Bardzo często zdarza się, że dokumenty związane z zawarciem ugody liczą po kilkadziesiąt stron i zawierają bardzo dużo niezrozumiałej i skomplikowanej dla konsumentów treści. W niektórych przypadkach, ilość dokumentacji związanej z ugodą jest niemalże dwukrotnie większa niż sama dokumentacja kredytowa – wskazuje.

Sprawdź też: Jak rozliczyć poniesione koszty ubezpieczenia w związku z nieważnością umowy kredytu? >>>

Kredytobiorcy, zwłaszcza ci, którzy mieli wcześniej negatywne doświadczenia z bankiem, niechętnie podchodzą do analizowania takiej dokumentacji, obawiając się pułapek. - Warto wskazać tylko na treść orzeczeń TSUE, który często podkreśla, że treść umów powinna być formułowana prostym i zrozumiałym językiem, tak aby konsument mógł oszacować ewentualne konsekwencje zawarcia takiej umowy. Niestety ocena treści przedstawianej przez banki daleka jest od wytycznych wskazanych przez TSUE – podkreśla Wojciech Bochenek.

 

Jacek Czabański, Tomasz Konieczny, Mariusz Korpalski

Sprawdź