Zmniejszenie wskaźnika służącego do obliczania tychże limitów cenowych z poziomu 1,4 do 0,8 oraz 1,0 odpowiednio dla rynku wtórnego i pierwotnego sprawiło, że po 30 sierpnia ubiegłego roku maksymalne ceny mieszkań, które mogą być objęte programem znacznie się obniżyły. Zgodnie z tym, w dużych miastach obecnie bardzo ciężko znaleźć mieszkania, które mogłyby zostać kupione posiłkując się rządowym wsparciem. Co prawda od pewnego czasu pojawiają się już inwestycje deweloperskie oferujące lokale ze stawkami za m2, które mieszczą się w tych progach, ale nie należy spodziewać się znacznego wzrostu podaży takich mieszkań, gdyż deweloperzy traktują je raczej jako reklamę. Zdarza się również, że ceny spełniające aktualne wymogi Rodziny na swoim są dostępne tylko w wypadku szybkiej wpłaty większej części całej ceny za mieszkanie, co oczywiście jest utrudnione, gdy ma ono zostać zakupione na kredyt. Sytuacja wygląda jeszcze trudniej na wtórnym rynku mieszkaniowym. Dla przykładu, znalezienie lokalu mieszkalnego z drugiej ręki w cenie niecałych 3,7 tys. zł/m2 w Krakowie jest niemal niemożliwe. Również w innych miastach, jednostki mieszkalne spełniające te wymogi stanowią raczej wyjątek niż regułę. Obecnie na rynku wtórnym do rządowych dopłat kwalifikują się głównie lokale do generalnego remontu, zlokalizowane w zaniedbanych budynkach, usytuowane na przykład na poddaszu czy strychu.

Źródło: Emmerson S.A., informacja własna, stan z dnia 3 stycznia 2012 r.