Paleta możliwych rozstrzygnięć jest na tyle szeroka i zróżnicowana (od nieistnienia bądź nieważności umowy, poprzez jej częściową bezskuteczność po uznanie, że umowa jest w pełni zgodna z prawem), że trudno się dziwić, iż zaufanie obywatela do wymiaru sprawiedliwości narażone jest na wielką próbę.

Czytaj: SN: Sędzia frankowicz może orzekać w sprawie frankowej>>
 

Osoby, które w przeszłości zaciągnęły tego rodzaju zobowiązania kredytowe (większość tego typu umów pochodzi z lat 2003-2009) stawiają w pełni słuszne pytania o przyczynę takiego stanu rzeczy.  Dlaczego jest tak, że kredyt „frankowy” Kowalskiego został uznany za pozbawiony mechanizmu indeksacji, a identyczna umowa Nowaka pozostaje waloryzowana z tą tylko zmianą, że w miejsce kursów danego banku sąd zastosował średnie kursy NBP?

 

Twarde prawo i ważenie interesów

Z moich obserwacji wynika, że linia podziału zarówno w sądach powszechnych, jak i w Sądzie Najwyższym przebiega między niepoddającym się relatywizacji (bezwzględnym) stosowaniem prawa w nawiązaniu do rzymskiej paremii „Dura lex, sed lex („Twarde prawo, ale prawo”) a tym, co rzecznik SN Michał Laskowski określił jako ważenie interesów, mówiąc iż: „orzecznictwo w sprawach dotyczących tzw. frankowiczów uwzględniać powinno różne wartości. Obok interesów kredytobiorców, musi ważyć także interesy pozostałych stron, a także interes Skarbu Państwa”.

Czytaj: SN: frankowicze wygrali, bo wypowiedzenie umowy kredytu było wadliwe>>
 

Paradoks polega jednak na tym, że konsumenci -  mimo że mogliby zasadnie oczekiwać na podstawie  art. 76 Konstytucji RP, iż sądy to właśnie im, a nie bankom, przy ewentualnym ważeniu interesów powinny udzielać ochrony – liczą przede wszystkim na to pierwsze. Kredytobiorcy domagają się nie tyle pomocy ze strony państwa, co tego, by każdy bez wyjątku sąd spełniał swoją rolę ślepej Temidy, konsekwentnie stosując przepisy prawa, w tym zwłaszcza art. 385[1] § 1 Kodeksu cywilnego, który reguluje sankcję niezwiązania konsumenta niedozwolonym postanowieniem umowy.

 

Część barier pokonana

Trzeba przy okazji oddać Sądowi Najwyższemu, że dotychczas – choć późno - uporał się z trzema zasadniczymi wątpliwościami nurtującymi jeszcze rok temu orzecznictwo sądowe w sprawach „frankowych”.

  • Po pierwsze, Sąd Najwyższy udzielił nie tak dawno, bo w uchwale składu 7 sędziów SN z dnia 20 czerwca 2018 r. (sygn. III CZP 29/17) jasnej odpowiedzi na pytanie, czy znaczenie ma to, jak wysokie spready (różnice kursowe) bank stosował w praktyce, wskazując iż etap wykonywania umowy (spłaty kredytu) nie ma znaczenia z perspektywy oceny przesłanek abuzywności danego postanowienia, ponieważ takich ustaleń dokonuje się biorąc pod uwagę wyłącznie stan z chwili zawarcia umowy (por. uchwała składu 7 sędziów SN z dnia 20 czerwca 2018 r., sygn. akt III CZP 29/17).
  • Po drugie, w tej samej uchwale uznano w końcu – odmienne niż w wyroku z dnia 19 marca 2015 r. (sygn. IV CSK 362/14), o którym Sąd Najwyższy zapewne chciałby jak najszybciej zapomnieć – że przepisy tzw. ustawy antyspreadowej z 2011 r. w żaden sposób nie usuwały wad klauzul indeksacyjnych zawartych w umowach kredytu czy pożyczki odnoszących się do waluty obcej.
  • Po trzecie, Sąd Najwyższy uznał, że bez wątpienia niedozwoloną i przez to niewiążącą konsumenta-kredytobiorcę jest klauzula przewidująca mechanizm ustalania przez bank kursów waluty przez odwołanie do własnych tabel kursowych banku i pozwalająca w istocie kształtować koszty kredytu (por. wyrok SN z dnia 22 stycznia 2016 r., sygn. I CSK 1049/14). Była to o tyle istotna kwestia, że aktualnie problem nie sprowadza się do pytania, czy klauzule przeliczeniowe opierające się na własnych tabelach kursowych banku są abuzywne i bezskuteczne (bo to już dzisiaj nie powinno obecnie budzić wątpliwości), co jaki wpływ ma ten fakt na dalszy byt lub treść umowy kredytu.

 

Dwie opcje a Sądzie Najwyższym

I tu dochodzimy do sedna. Sędziowie Sądu Najwyższego wyraźnie podzielili się w tej kwestii na dwie grupy.

Jedni uznają, że uznanie za abuzywne klauzul indeksacyjnych oznacza nie tylko wyrugowanie z umowy postanowień odsyłających do tabel kursowych banku (a więc nieprecyzyjnych zasad ustalania kursów), ale także usunięcie z umowy całego mechanizmu indeksacji, a więc możliwości przeliczania salda kredytu czy też samych rat jakimkolwiek kursem waluty obcej. Strony są wówczas związane umową w pozostałym zakresie, w efekcie czego muszą wykonywać umowę tak jakby kredyt był od początku udzielony i spłacany w złotych polskich bez jakiegokolwiek odesłania do kursu CHF. W tym kierunku Sąd Najwyższy wypowiedział się w wyrokach z dnia 24 października 2018 r. (sygn. II CSK 632/17) i zapewne także w wyroku z dnia 4 kwietnia 2019 r. (sygn. III CSK 159/17), choć w przypadku tego drugiego dysponujemy jak na razie tylko oficjalną informacją prasową zamieszczoną na stronie internetowej SN.

Na drugim biegunie są sędziowie SN opowiadający się za potrzebą uzupełnienia luki powstałej po klauzulach przeliczeniowych za pomocą np. odwołania do średniego kursu NBP, o którym mowa w art. 358 § 2 Kodeksu cywilnego, tyle że oni sami zauważają pewien istotny problem związany z tym, iż przepis ten wszedł w życie dopiero w styczniu 2009 r. i choćby z tego względu nie dotyczy większości kredytów indeksowanych/waloryzowanych. W tym kierunku idzie Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 14 lipca 2017 r. (sygn. II CSK 803/16) i chyba taki jest również sens uzasadnienia wyroku SN z dnia 27 lutego 2019 r. (sygn. II CSK 19/18), choć w tym ostatnim Sąd Najwyższy zdaje się łagodzić swoje stanowisko w tej kwestii uznając, że jest to tylko jedna z możliwych opcji rozwiązania problemu oraz zauważając, iż taka możliwość (stosownego wypełnienia luki w umowie) w sytuacji gdy nie ma możliwości odwołania się do odpowiedniego przepisu dyspozytywnego powinno mieć miejsce w sytuacji zagrażającej interesom konsumenta.

 


Jedna wersja korzystniejsza dla kredytobiorców

Za uznaniem pierwszego z wymienionych stanowisk Sądu Najwyższego, korzystniejszego nie da się ukryć dla kredytobiorców, za prawidłowe przemawia jednak coraz bogatsze w tym względzie orzecznictwo luksemburskiego Trybunału Sprawiedliwości UE. Chodzi zwłaszcza wyrok, TSUE, którego w lutym br. Sąd Najwyższy nie mógł jeszcze znać, ponieważ został wydany 14 marca 2019 r. w sprawie C-118/17. Trybunał podkreśla w nim (podobnie zresztą jak w sprawach C‑154/15, C‑307/15 i C‑308/15), że warunek umowny, którego nieuczciwy charakter stwierdzono, należy co do zasady uznać za nigdy nieistniejący, wobec czego nie może on wywierać żadnych skutków w sferze konsumenta, z konsekwencją odtworzenia sytuacji prawnej i faktycznej, w której konsument znalazłby się w przypadku braku tego warunku (podobnie w sprawach C‑154/15, C‑307/15 i C‑308/15). Natomiast przewidziana w wyroku z dnia 30 kwietnia 2014 r. (Kásler i Káslerné Rábai, C‑26/13 ) możliwość zastąpienia przez sąd krajowy nieuczciwego postanowienia przepisem prawa krajowego o charakterze uzupełniającym jest ograniczona do przypadków, w których rozwiązanie umowy jako całości naraziłoby konsumenta na szczególnie szkodliwe skutki, wobec czego ten ostatni poniósłby negatywne konsekwencje. Do podobnych wniosków Trybunał doszedł też w wyrokach z dnia 7 sierpnia 2018 r. (Banco Santander i Escobedo Cortés, C‑96/16 i C‑94/17) oraz z dnia 20 września 2018 r. (OTP Bank i OTP Faktoring, C‑51/17)

 

Warto sięgnąć po dorobek trybunału EU

Biorąc pod uwagę dorobek orzecznictwa TSUE, druga z linii orzeczniczych SN (z kategorii ważenia interesów i uzupełniania luk) byłaby więc uzasadniona tylko wówczas, gdyby łącznie spełnione były dwa warunki. Mianowicie jeśli istniałby przepis dyspozytywny mogący stanowić uzupełnienie braku powstałego po klauzuli abuzywnej (w polskim systemie prawa takiej regulacji akurat brakuje), a do tego gdyby taki zabieg był dla konsumenta korzystny. Tymczasem zachowanie „waloryzacji” kredytu po średnim kursie NBP jest działaniem oczywiście szkodzącym interesom konsumenta, ponieważ zachowuje nierównomierną i niczym nieograniczoną ekspozycję na ryzyko walutowe. Usunięcie samych spreadów danego banku i pozostawienie mechanizmu indeksacji/denominacji jako takiego w niczym takiego ryzyka nie niweluje. W efekcie zastąpienie tabel kursowych odwołaniem do średniego kursu NBP jest typowym zabiegiem pudrującym, nie usuwającym – korzystając z porównań z zakresu medycyny – prawdziwej przyczyny choroby ani nawet nie wdrażającym leczenia. Nie mówiąc już o tym, że brak jest przepisu prawa, który wprost mógłby klauzule przeliczeniowe zastąpić, co przyznaje Sąd Najwyższy nawet w wyrokach próbujących ważyć interes banków. Do analogicznego stosowania regulacji późniejszych, odnoszących się do zobowiązań w walutach obcych (kredyty indeksowane wyrażone są w walucie polskiej) i normujących inne instytucje prawa (jak upoważnienie przemienne po stronie dłużnika) – mowa oczywiście cały czas o art. 358 § 2 K.c. – trudno znaleźć podstawę prawną, zwłaszcza w sytuacji, gdy nie stoi za tym interes słabszej strony umowy (konsumenta) i to nie kredytobiorca był przecież autorem wadliwego wzorca umowy.

Autor: radca prawny Tomasz Konieczny, Konieczny, Grzybowski, Polak Kancelaria Prawna sp.k. w Poznaniu

/reprezentujący kredytobiorców w procesach sądowych z bankami/