Na Hay Island, jak podawał dziennik „Metro”, myśliwi zabijali co roku kilkaset fok. To niewielka część polowań, bo co roku podczas wiosennych polowań w Kanadzie ginie ponad 300 tys. tych zwierząt.

„To jasne, że światowy rynek zbytu na foki zamyka się” - skomentowała Rebecca Aldworth, rzeczniczka Humane Society International/Canada w wypowiedzi dla „Cape Breton Post”, lokalnego dziennika. Kilka tygodni temu zakaz importu produktów z fok wprowadził Tajwan, w minionych latach duży importer foczego mięsa i oleju z Kanady.

Polowania na foki to jeden z drażliwych tematów w Kanadzie. Z jednej bowiem strony kolejne rządy chcą, by Kanadę postrzegano jako kraj dbający o środowisko. Z drugiej strony – polowania na foki stanowiły przez lata część kanadyjskiej gospodarki. Jak informuje na swoich stronach internetowych rząd, coroczne polowania dają pracę ok. 6 tys. osób, a zyski z polowań to ok. 35 do 40 mln dolarów.

Jeszcze w 1972 r. zakaz importu skór i produktów z fok wprowadziły USA, w 2009 – Unia Europejska, a potem także Rosja, Białoruś, Kazachstan. UE zakazała importu ze względu na okrucieństwo przemysłowych polowań na foki. Wyjątek dotyczy importu produktów z fok zabitych w „tradycyjnych” polowaniach Inuitów oraz produktów z fok pochodzących z polowań w celu zachowania równowagi w przyrodzie i nie przynoszących zysku. Kanada protestowała przeciwko zakazowi, a w 2009 r. wniosła sprawę do Międzynarodowej Organizacji Handlu (WTO), razem z Norwegią.

Pierwsza runda rozmów w WTO w sprawie fok odbyła się w ostatnich dniach w Genewie. Jak relacjonowali w internecie przedstawiciele International Fund for Animal Welfare (IFAW), Kanada przyjęła zaskakujące stanowisko, ponieważ przedstawiciele rządu argumentowali, że to właśnie tradycyjne polowania Inuitów są związane z niehumanitarnymi sposobami zabijania fok.

Organizacje ochrony zwierząt od lat podkreślają, że to podczas przemysłowych polowań prawie 80 proc. myśliwych nie sprawdza, czy foka na pewno jest martwa, a 95 proc. zabijanych podczas komercyjnych polowań fok nie ma nawet trzech miesięcy.

Rok temu, kiedy trudno już było znaleźć kupców na foki, Kanada podpisała z Chinami umowę handlową w sprawie eksportu mięsa z fok, foczego tłuszczu i skór.

Trudno powiedzieć, by w Kanadzie toczyła się szeroka dyskusja na temat zasadności utrzymywania rządowego poparcia dla polowań na foki. Jak niedawno zwracał uwagę w swoim komentarzu John Furlong, znany dziennikarz radia publicznego CBC Radio One, jest po temu istotna przeszkoda: emocjonalne nastawienie opinii publicznej. W prowincji Nowa Fundlandia i Labrador krytycy tradycyjnych polowań są piętnowani jako „zdrajcy Nowej Fundlandii”, a jeśli pochodzą spoza prowincji – to uważa się ich za „złodziejskich fantastów z kontynentu”. Z drugiej strony, podkreślał Furlong, tak naprawdę rząd w Ottawie najchętniej by widział koniec polowań, o czym świadczy m.in. brak rzeczywistych działań ze strony rządu.

Choć w internetowych komentarzach do takich twierdzeń, jak Furlonga, widać stałe poparcie dla myśliwych, to nie jest tak, że okrucieństwo wobec fok nie wywołuje żywych reakcji.

Miesiąc temu studenci weterynarii znaleźli na jednej z plaż wyspy Księcia Edwarda ok. 50 zabitych fok. Część z nich zmarła w wyniku pobicia i następnie zamarznięcia. Kilka dni później aresztowano trzech nastolatków, którzy zabawiali się zabijaniem, a w kwietniu br. staną przed sądem za spowodowanie nieuzasadnionego cierpienia zwierząt. W tym przypadku internauci jednoznacznie potępili „myśliwych”, a niektórzy z nich zwracali uwagę na hipokryzję prawa, które różnicuje legalnych myśliwych i młodocianych przestępców – choć metody zabijania fok mogą być takie same w obu przypadkach.

Z Toronto Anna Lach(PAP)

lach/ ro/