– Wszędzie tam, gdzie jest wymagana decyzja środowiskowa, pojawia się konieczność przeprowadzenia konsultacji publicznych. Ustawodawca polski poszedł do przodu przed unijnym i przyznał organizacjom pozarządowym szersze kompetencje niż wymagane dyrektywą UE, np. prawo odwoływania się w postępowaniu. Dyrektywa wymaga umożliwienia społeczeństwu zgłaszania uwag i zapewnia, że organ wydający decyzję musi je uwzględnić, rozważyć, nie może ich odrzucić bez uzasadnienia – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Karolina Siedlik.


Przytacza przykład planów rozbudowy Elektrowni Opole należącej do Polskiej Grupy Energetycznej. Fundacja ClientEarth złożyła w maju skargę do Komisji Europejskiej przeciwko polskiemu rządowi, sprzeciwiając się tej inwestycji i zwracając uwagę na to, że węglowe bloki miały powstać bez ekspertyzy CCS readiness, pokazującej możliwości zastosowania technologii do wychwytywania dwutlenku węgla. Dzięki niej miałaby zostać ograniczona emisja tego gazu. Również amerykański Chevron mierzy się z protestami mieszkańców, którzy sprzeciwiają się poszukiwaniu gazu łupkowego w okolicy ich domów. Koncern musiał na początku grudnia z podobnego powodu wstrzymać po raz drugi prace również w Rumunii.


– Organizacje środowiskowe, również niemające stażu, działające w zupełnie innych obszarach kraju, uczestniczą na prawach strony w postępowaniu. A co gorsza, mogą dołączyć w późniejszych etapach postępowania jako strona i na przykład odwoływać się przez kolejne instancje. To jest polska specyfika – przekonuje radczyni prawna. – Od dłuższego czasu toczy się dyskusja, że należy te uprawnienia zredukować, zmienić procedury.


ClientEarth odpowiada, że polskie regulacje musiały zostać zmienione i dopiero ich obecny kształt jest zgodny z unijnymi regulacjami. Wcześniej Komisja Europejska zarzucała Polsce, że organizacje ekologiczne i strony postępowania mają odmienne uprawnienia, co było niezgodne z prawem unijnym (i przepisami zawartymi w Konwencji z Aarhus). Chodzi o ustawę o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko. Jej brzmienie (konkretnie art. 44) jest wynikiem uwzględnienia przez ustawodawcę polskiego zarzutów Komisji Europejskiej. Dotyczył on nieprawidłowej transpozycji dyrektywy w sprawie oceny skutków wywieranych przez niektóre przedsięwzięcia publiczne i prywatne na środowisko naturalne.


– Choćby z tego powodu należy przyjąć, że ograniczenie uprawnień organizacji ekologicznych (np. przez uniemożliwienie im uczestniczenia w postępowaniu na prawach strony i odwoływania się od wydanych decyzji) nie jest uzasadnione. Bo w takim przypadku Polska zostałaby narażona na te same zarzuty, z powodu których postanowiono uchwalić ustawę w obecnym brzmieniu – mówi Bolesław Matuszewski, adwokat, pełnomocnik ClientEarth.


Więcej: Prace nad poszukiwaniem gazu z łupków mogłyby przyspieszyć po ograniczeniu uprawnień organizacji ekologicznych, biznes.newseria.pl