We wtorek prezydent powołał nowych ministrów. Jednak rządowe zmiany nie ograniczają się tylko roszad kadrowych, oznaczają także zmiany w strukturze resortów i przesunięcia między nimi działów administracji państwowej.

Czytaj: Rząd po rekonstrukcji - nowi ministrowie powołani>>

- Sprawniejsze działanie, szybsze decyzje, lepsze rozwiązania, tańsze państwo – napisał na Twitterze Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera, prezentując grafikę  zmian w rządzie. Z punktu widzenia przedsiębiorców ważne są trzy zmiany. Po pierwsze dział praca przejdzie z Ministerstwa Rodziny do Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii. Po drugie zostanie zlikwidowane Ministerstwo Cyfryzacji, a część jego zadań związanych z informatyzacją przejmie Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Po trzecie z mapy resortów zniknie Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej. Jego kompetencje przejmie Ministerstwo Finansów.

O ile przedstawiciele przedsiębiorców chwalą połączenie pracy z resortem rozwoju, to dwie kolejne zmiany budzą ich wątpliwości. Mogą bowiem sprawić, że Polska cofnie się w rozwoju,  i to w trudnym czasie pandemii.

Czytaj także: Rekonstrukcja rządu - czy pracownicy przegrają z przedsiębiorcami?>>

 

Cyfryzacja państwa na drugim planie

Pogłoski o tym, że resort cyfryzacji zniknie, pojawiają się w zasadzie przy okazji formowania się rządu i przy każdej rekonstrukcji. Dzieje się tak praktycznie od 2011 roku, czyli momentu utworzenia Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Tyle, że tym razem, po dziewięciu latach działania, te pogłoski stały się faktem. Z grafiki przedstawionej przez Michała Dworczyka wynika, że Kancelaria Prezesa Rady Ministrów (KPRM) przejmie informatyzację. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział już, że to obecnemu ministrowi cyfryzacji Markowi Zagórskiemu powierzy obowiązki informatyzacji w ramach KPRM, nie ma jednak pewności, za co będzie odpowiadał. Nie ma bowiem wciąż projektów ustaw w sprawie działów administracji. Wiadomo jedynie, że technologia trafi do Ministerstwa Rozwoju, którym kieruje wicepremier Jarosław Gowin. Kto za co będzie odpowiadał wciąż jednak nie wiadomo.

Tymczasem Ministerstwo Cyfryzacji prowadzi kilka ważnych projektów: nowelizacji ustawy o systemie cyberbezpieczeństwa, nowego prawa komunikacji elektronicznej. Ponadto odpowiada za cyfryzację administracji, w tym rejestry PESEL i CEPiK. Michał Kanownik, prezes Związku Cyfrowa Polska, nie ma wątpliwości, że najlepiej by było, aby Ministerstwo Cyfryzacji pozostało, bo wciąż sąjest wiele projektów do zrobienia.  – Podział nie będzie sprzyjał informatyzacji państwa, zabraknie jednego ośrodka decyzyjnego – ocenia prezes Kanownik. I dodaje, że poza projektami ustaw, które pilotuje resort, ktoś musi koordynować połączenia baz danych, którymi dysponują organy państwa. – Dopiero wówczas można będzie mówić o e-administracji, gdy urzędnik będzie mógł zdalnie, kilkoma kliknięciami zweryfikować elektroniczne wnioski  - dodaje Kanownik.

Arkadiusz Pączka, zastępca dyrektora Generalnego Pracodawców RP, również uważa, że likwidacja resortu cyfryzacji sprawi, że cofniemy się w informatyzacji państwa. - Wielka szkoda, że w czasach pandemii, gdy przenoszenie wielu spraw do sieci powinno być priorytetem, znika resort, który potrafił przyspieszyć wdrożenie, np. e-zwolnienia czy e-recepty. Pełnomocnikowi trudniej będzie wpływać na inne resorty, co może spowodować, że Polska cofnie się w cyfrowym rozwoju – mówi Pączka. Jeszcze większy problem może być z funduszami unijnymi. Tutaj eksperci też widzą same minusy.

Kolejny argument dla Komisji Europejskiej przeciwko Polsce

Z mapy resortów zniknie też Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej kierowane przez Małgorzatę Jarosińską-Jedynak. Eksperci nie widzieliby tu problemu, gdy z powrotem trafiło do Ministerstwa Rozwoju. Z grafiki Michała Dworczyka wynika jednak, że nadzór nad funduszami i polityką regionalną przejmie Ministerstwo Finansów, co może utrudnić  rozliczenie i opóźnić dystrybucję funduszy unijnych. - MFiRR ma instytucje zarządzające, certyfikacje itp., które podlegają audytowi, który musi być niezależny. Za ten zaś odpowiada MF – zauważa Krzysztof Brysiewicz, radca prawny, partner w kancelarii Brysiewicz i Wspólnicy, specjalizujący się w funduszach unijnych. – Teraz zaś łączymy w ramach jednego ministerstwa funkcje instytucji audytowej i zarządzającej, i to może wzbudzić wątpliwości Komisji Europejskiej. To tak jakby szef NIK nadzorował instytucję, którą kontroluje – wyjaśnia obrazowo.

Tymczasem teraz kończy się perspektywa finansowa 2014-2020, i będzie trzeba rozliczyć realizowane z niej projekty, co zmiany w rządzie mogą utrudnić. Co więcej trzeba zaplanować sposób dystrybucji pieniędzy z nowej perspektywy i Funduszy Odbudowy. Jednak choć za rozwój ma odpowiadać Jarosław Gowin, to za planowanie i rozliczanie unijnych funduszy będzie Tadeusz Kościński.  Zapewne dlatego, by resort rozwoju nie rozrósł się do zbyt dużych rozmiarów. Tymczasem, jak wskazuje Krzysztof Brysiewicz potrzebna jest integracja instytucji odpowiedzialnych za wydawanie unijnych pieniędzy, np. BGK, NCBiR czy PARP. – Na samym początku premier Morawiecki zapowiadał powołanie takiej superinstytucji, ale nie powstała. Tymczasem tu jest pole do łączenia i szukania oszczędności – ocenia Brysiewicz.

Połączenie gospodarki z pracą to krok w dobrym kierunku

Eksperci nie widzą jedynie problemów w odchudzeniu resortu rodziny o pracę, która trafi do Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii. – Już od dawna postulowaliśmy, żeby cały dział pracy był  w gestii ministerstwa odpowiedzialnego za gospodarkę – mówi Arkadiusz Pączka. – Jeśli przejdzie pod wicepremiera Gowina, to będzie on miał wszystkie narzędzia do kształtowania polityki rynku pracy – ocenia Pączka. I dodaje, że w rządzie Leszka Millera funkcjonowało Ministerstwo Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej, któremu szefował Jerzy Hausner. Zwraca też uwagę na Radę Dialogu Społecznego. – W październiku przewodnictwo w RDS obejmuje strona rządowa. Skoro praca przejdzie do ministerstwa rozwoju, to naturalnym kandydatem na przewodniczącego jest  wicepremier Jarosław Gowin, co także podniosłoby rangę Rady – ocenia Pączka.

Środowisko wraca do Klimatu, choć bez Lasów Państwowych

Kontrowersji nie budzi też przyłączenie Ministerstwa Środowiska do kierowanego przez Michała Kurtykę Ministerstwa Klimatu. Przy poprzedniej rekonstrukcji rządu MŚ powstał, by tekę ministra dostał Michał Woś. To co dziwi, to przyporządkowanie Lasów Państwowych do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Lasy bowiem  od zawsze były w gestii resortu odpowiedzialnego za ochronę środowiska. - Lasy Państwowe zawsze były przedmiotem politycznych uzgodnień. Reorganizacja z pewnością ułatwi ruchy kadrowe, podobnie jak utworzenie Rządowego Centrum Sportu czy Głównego Urzędu Sportu - ocenia Arkadiusz Pączka. Eksperci zwracają jednak uwagę na inny problem. Od miesięcy mówi się o roszadach, ale nie wciąż brakuje deklaracji wskazujących kierunki działania nowych ministrów.

Liczą się czyny

Eksperci zgodnie przyznają, że najważniejszy nie jest szyld, ale faktyczne działania. - Im mniej resortów, tym lepiej, bo mniej struktur, to mniejsze koszty funkcjonowania – ocenia Radosław Płonka, ekspert BCC. – Czy ministerstwo nazywa się tak, czy inaczej, nie ma znaczenia. Ważna jest, kto zasiada za jego sterem, jak zostaną określone priorytety, jak będzie zorganizowana praca. A tak naprawdę dziś nie wiemy, w którym kierunku pójdą zmiany – mówi Radosław Płonka. Przykładowo przedsiębiorcy oczekują od Jarosława Gowina jasnego stanowiska w sprawie kluczowych kwestii.

Obecnie najważniejsza to podatek CIT od spółek komandytowych, bo już w środę projektem zajmie się Sejm. Potem oczekują wskazania w którym kierunku pójdzie projekt dotyczący pracy zdalnej, ozusowanie umów zlecenia, jakie projekty będą objęte Krajowym Planem Odbudowy, w którym kierunku pójdzie cyfryzacja kraju. Obecnie jednak szczegółów brak. Dopiero we wtorek prezydent Andrzej Duda wręczył "teki" nowym ministrom. Miał w poniedziałek, ale plany pokrzyżował koronowairus wykryty i Przemysława Czarnka, nowego ministra edukacji i szkolnictwa wyższego.