Takiego projektu jeszcze nie było – tak pisze Ministerstwo Cyfryzacji o projekcie nowego prawa komunikacji elektronicznej (UC45), które właśnie skierowało do konsultacji publicznych. To prawda. Po pierwsze liczy on aż 411 artykułów – obecne przepisy tylko 265 - a wraz z projektem ustawy go wprowadzającej (UC 46) ponad 500. Nowe prawo ma kompleksowo uregulować rynek, ale też zasady świadczenia usług komunikacji elektronicznej, prawa i obowiązki użytkowników, zasady przetwarzania danych  i ochrony tajemnicy komunikacji elektronicznej. Zdaniem ekspertów część propozycji idzie w dobrym kierunku, ale nie wszystkie spodobają się dostawcom telefonów, internetu czy telewizji. Bartosz Pilc, radca prawny, partner w CORE Law, podkreśla, że teraz kluczowe jest, by w ciągu 30 dni formalnych konsultacji zgłosić wszystkie postulaty ważne dla biznesu.

Skąd i dla kogo nowe prawo

Projekt polskiego prawa komunikacji elektronicznej (PKE) ma w całości zastąpić dotychczasowe  prawo telekomunikacyjne i wdrożyć unijną dyrektywę Europejski kodeks łączności elektronicznej z 11 grudnia 2018 r. Mamy na to czas do 21 grudnia 2020 roku i tego dnia mają wejść nowe przepisy. Jak zauważa Magdalena Gąsowska-Paprota, radca prawny w kancelarii TKP Traple Konarski Podrecki, zakres PKE jest nawet szerszy niż obowiązujące prawo telekomunikacyjne, bo ma w sposób kompleksowy uregulować cały rynek usług łączności elektronicznej.

Czytaj w LEX: RODO a ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną i prawo telekomunikacyjne >

Zgodnie z projektem komunikacja elektroniczna obejmuje usługi: dostępu do internetu, komunikacji interpersonalnej, polegające całkowicie lub głównie na przekazywaniu sygnałów, w tym także transmisję maszyna-maszyna, rozprowadzanie programów telewizyjnych i radiowych. Z kolei usługa komunikacji interpersonalnej pozwala na wymianę informacji poprzez sieci telekomunikacyjne pomiędzy „skończoną liczbą osób”, w której osoby inicjujące lub uczestniczące w połączeniu decydują o odbiorcach. W uzasadnienia projektu  doprecyzowano, że  chodzi m.in. o pocztę elektroniczną, czaty grupowe i usługi przekazywania wiadomości.

Czytaj w LEX: Okiem IOD-a: obowiązki organizatora szkoleń i konferencji online >

- Jedną z podstawowych konsekwencji dla rynku będzie więc objęcie częścią obowiązków dotychczas spoczywających wyłącznie na przedsiębiorcach telekomunikacyjnych również dostawców usług pozwalających na komunikację między indywidualnymi osobami, poprzez wiadomości tekstowe lub głosowe, także poprzez pocztę elektroniczną, czyli bez wykorzystania numerów z krajowego czy międzynarodowego planu numeracji. Chodzi np. o obowiązki informacyjne wobec konsumentów, związane z bezpieczeństwem usług i przeciwdziałaniem zagrożeniom - wyjaśnia mec. Magdalena Gąsowska-Paprota.

Sprawdź w LEX: Czy na stronie internetowej przy formularzu kontaktowym powinna być zamieszczona zgoda na przetwarzanie danych osobowych? >

Wanda Buk, wiceminister cyfryzacji zapewnia, że projekt odpowiada na potrzeby dzisiejszych czasów. -  Przygotowanie całkiem nowej ustawy jest ogromnym przedsięwzięciem legislacyjnym, a prezentowany projekt zawiera rozległe, systemowe zmiany merytoryczne w uporządkowanej i usystematyzowanej formie – przekonuje wiceminister. Pewne propozycje już jednak budzą wątpliwości.

 


Firmy telekomunikacyjne mogą zmienić modele biznesowe

Maciej Jankowski, adwokat w kancelarii prawnej Media wskazuje, że PKE zawiera szereg ważnych zamian dotyczących umów. Projekt reguluje na nowo m.in. kwestie dotyczące zawierania i rozwiązywania umów. Zgodnie z projektowanym art. 268 dostawca usług telekomunikacyjnych może dochodzić odszkodowania w przypadku wypowiedzenia, przed upływem terminu, ale nie może ono przekroczyć połowy sumy pozostałych opłat abonamentowych lub wartości ulgi  – w zależności, od tego która z tych kwot jest niższa. – Obecnie, gdy konsument zawiera umowę na dłuższy okres, zwykle dostaje ulgi. Gdy rozwiąże umowę wcześniej, musi je zwrócić. Gdy nowe przepisy wejdą w życie, łatwiej rozwiąże taką umowę, bo można szacować, że  wartość odszkodowania będzie niższa od wysokości ulg. Ten przepis może zmienić rynek. Może się okazać, że operatorom przestanie się opłacać oferować bardzo tanie podłączenia w zamian za zawieranie umów terminowych. W zamian za to rozwiną się droższe subskrypcje miesięczne, podobnie jak w przypadku portali z filmami – mówi mec. Jankowski. A to nie koniec obostrzeń.

Sprawdź w LEX: Czy spółka córka może przekazać spółce matce dane osobowe swoich klientów? >

W przypadku rozwiązania umowy o świadczenie usługi dostępu do internetu, w ramach której dostawca usług zapewniał dostęp do poczty elektronicznej w domenie dostawcy, abonent może żądać od dostawcy zapewnienia bezpłatnego dostępu do tej poczty przez pół roku od dnia rozwiązania umowy. Co do zasady, przed rozwiązaniem umowy, dostawcy  usług będą też zobowiązani do poinformowani klientów o najtańszej ofercie.

Sprawdź w LEX: Co stanowi skuteczne wyrażenie zgody w rozumieniu RODO? >

Kłopotliwe przepisy przejściowe

Uczestnicy rynku obawiają się też problemów wynikających z konieczności dostosowania istniejących umów z abonentami do nowych przepisów. Zgodnie a art. 67 projekt ustawy wprowadzającej mają na to tylko dwa miesiące. – Ten termin przez wielu przedsiębiorców telekomunikacyjnych oceniany jest jako niekorzystny i mogące powodować straty po ich stronie, np. wynikające z konieczności skrócenia okresu niektórych istniejących umów – podkreśla mec. Magdalena Gąsowska-Paprota

Nowe formy usługi powszechnej

W PKE pojawia się też na nowo zdefiniowana usługa powszechna świadczona dla osób o szczególnych potrzebach czy niskich dochodach. Obecnie, zgodnie z art. 81 pt  jest nią m.in. dostęp do sieci internetu, którego prędkość umożliwia korzystanie z powszechnie używanych aplikacji w drobnych bieżących sprawach, w szczególności korzystanie z poczty elektronicznej lub aplikacji umożliwiających dokonywanie płatności. Tyle, że teraz przepisy te nie są wykorzystywane. Orange świadczyło usługę powszechną w latach 2006 - 2011, a później już nie nakładano na spółkę takiego obowiązku. Za sprawą nowego prawa usługą powszechną będzie dostęp do szerokopasmowego internetu i publicznie dostępna usługa komunikacji głosowej w dobrej jakości. Po wejściu w życie przepisów, to może być obowiązek każdej firmy.

-  Co prawda Urząd Komunikacji Elektronicznej będzie miał możliwość ograniczenia obowiązku świadczenia takiej usługi do określonych operatorów, ale będzie to wymagało wskazania wyjątkowych okoliczności – zauważa mec. Jankowski. UKE ma możliwości ograniczenia do określonych operatorom, może z tego skorzystać. Ale ograniczeni wymaga wykazania wyjątkowych okolicznościowy.

Czytaj w LEX: Marketing bezpośredni a RODO >

Zgody zgodne z RODO, ale także od użytkowników biznesowych

Na pierwszy rzut oka projekt wprowadza dobre zmiany dla branży telemarketingu. Zgodnie z projektowanym art. 360 zakazane jest używanie automatycznych systemów wywołujących lub telekomunikacyjnych urządzeń końcowych, w szczególności w ramach korzystania z usług komunikacji interpersonalnej – dla celów przesyłania niezamówionej informacji handlowej w rozumieniu ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, w tym marketingu bezpośredniego. Wymagana będzie zatem jedna zgoda na marketing bezpośredni.  Obecnie firmy mają z tym duży problem, bo o obowiązku uzyskania zgody mówią dwa przepisy: art. 172 pt oraz art. 10 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną (uśude).  – W efekcie nie wiadomo, na podstawie którego przepisu zebrać zgodę na przesłanie oferty sms. Niektórzy uważają też, że potrzebne są dwie zgody –mówi dr Mirosław Gumularz radca prawny z kancelarii GKK Gumularz Kozik. – Teraz będzie wiadomo, że potrzebna jest jedna. I dobrze, bo czym się różni marketing telefoniczny od mailowego z punktu widzenia ochrony prywatności – ocenia ekspert. Co ważne będzie to zgoda w rozumieniu RODO. – Zgodnie z RODO zbieramy zgody na cel, a nie poszczególne operacje. Po zmianie przepisów zatem powinna się zmniejszyć liczba chekboxów na wyrażenie zgody. Bo czasem pojawiają się głosy, że chodzi o dwa różne oświadczenia jedno dotyczące samego przetwarzania danych (czyli „zgoda z RODO”) i oddzielną na marketing elektroniczny (zgoda „marketingowa”) – mówi dr Mirosław Gumularz. Niestety na tym kończy się dobra wola projektodawcy. Zgodnie z projektowanym art. 360 zgodę trzeba uzyskać od oznaczonego odbiorcy, będącego użytkownikiem końcowym. – To oznacza, że polskie prawo będzie chroniło nie tylko osoby fizyczne, i nie tylko konsumentów. Nie wykorzystamy okazji do rozluźnienia wymogów marketingu w relacjach B2B na co pozwala prawo europejskie – mówi mec. Gumularz.

Chodzi o art. 13 ust. 5 dyrektywy o prywatności, który chroni przed spamem i telefonami przede wszystkim osoby fizyczne. Jego ustęp drugi pozwala bowiem krajom członkowskim wyłączyć obowiązek uzyskania zgody od klientów handlowych, o ile zostali oni poinformowani o możliwości zgłoszenia sprzeciwu – mówi dr Gumularz.
Polska z tej możliwości nie skorzystała. Tak więc wysyłając ofertę handlową do dotychczasowego klienta, trzeba go będzie najpierw zapytać. Inaczej będzie groziła wysoka kara, i to od dwóch urzędów: UOKiK i UKE, a może też od UODO. -  Ministerstwo Cyfryzacji z uporem nie chce wdrożyć art. 13. pkt. 2 dyrektywy, czyli domniemanej zgody na e-mail marketing do własnych klientów. Na etapie prekonsultacji projektu niemal każda organizacja branżowa zajmująca się kwestiami ochrony danych zgłaszała uwagi w tym zakresie - podsumowuje Bartosz Pilc, radca prawny, partner w CORE Law. I dodaje, że Polska jest jednym z nielicznych krajów UE, gdzie nie ma takiego wyłączenia.