Podczas trzeciej, wiosennej fali pandemii województwa ze średnią liczbą nowych przypadków zakażeń powyżej 45 na 100 tys. mieszkańców były obejmowane obostrzeniami. Obecnie, choć ten wskaźnik osiągnęło 20 powiatów, rząd przedłużył dotychczasowe niewielkie ograniczenia do końca listopada. W najnowszej nowelizacji rozporządzenia o ograniczeniach jedynie nieco zmienia zasady noszenia maseczek dla uczniów i studentów. Wbrew zapowiedziom z sierpnia, a nawet sprzed kilku dni, nie robi nic, by powstrzymać falę pandemii. Eksperci zaś nie mają wątpliwości, że uniki i opóźnianie decyzji spowodują, że Polska stanie się liderem w nadmiarowych zgonach. Ich zdaniem należy wprowadzić regionalne ograniczenia w mobilności, zwłaszcza dla osób  niezaszczepionych.

Czytaj również: 
Czwarta fala pandemii się zbliża, a rząd bez strategii >>
Dotychczasowe obostrzenia covidowe przedłużone>>

 

Co rząd planował, a co robi

26 sierpnia br. Adam Niedzielski, minister zdrowia przedstawił takie założenia walki z pandemią: Ograniczenia, jeśli będą, to tylko regionalne, zależne od liczby zakażonych i zaszczepionych. Powiaty z 12 zakażonymi na 10 tys. mieszkańców będą żółte – mniejsze ograniczenia, a z 24 – czerwone – większe.  Jeśli powiat będzie się kwalifikował do strefy czerwonej, ale będzie miał poziom wyszczepialności powyżej średniej, to będzie strefą żółtą. W tych strefach mają być wprowadzane limity osób w miejscach publicznych. Obostrzenia mają być wprowadzane dla wszystkich na danym terenie, ale osoby zaszczepione z części będą wykluczone.

Gdyby ta zapowiedź została zrealizowana, to z wyliczeń informatyka Piotra Tarnowskiego, który analizuje dane o zakażeniach,  już 18 września powiat łęczyński w województwie lubelskim powinien być strefą żółtą. W czwartek 28 października w tym powiecie średnia liczba zakażeń z 7 dni na 100. tys. mieszkańców przekroczyła 95.

Potem jednak plany resortu ulegały zmianie. Cały czas jednak słyszeliśmy, że będą decyzje. Ostatni plan - z 25 października jest taki, że po przekroczeniu progu 48 zakażeń na 100 tys. średniej zakażeń z 7 dni ma być podjęta decyzja o tym, by region stał się strefą czerwoną, a 24 zakażeń na 100 tys., by przekształcony został w strefę żółtą. - Byłoby to zatem czterokrotne zwiększenie obowiązujących w zeszłym roku limitów, ale nie jest to jeszcze przesądzone - powiedział Adam Niedzielski.

Gdyby zostało to przesądzone, to czerwoną strefą byłyby miasta Lublin, Chełm, Siedlce, Białystok, Biała Podlaska oraz powiaty w lubelskim: łęczyński, puławski, lubelski, opolski, świdnicki, lubartowski, bialski, włodawski, kraśnicki, chełmski oraz w podlaskim: białostocki, sejneński. Mielibyśmy też 29 powiatów żółtych i to nie tylko w lubelskim i podlaskim, ale też w mazowieckim, kujawsko-pomorskim i zachodniopomorskim. Tutaj można sprawdzić, gdzie jest już za dużo zakażonych.

Łukasz Pietrzak, farmaceuta, kierownik apteki, który także analizuje dane covidowe, zwraca uwagę, że gdybyśmy stosowali kryteria z fali wiosennej, to w całym województwie lubelskim i podlaskim powinny być już wprowadzone obostrzenia. - Aktualnie mamy prawie 1000 zgonów tygodniowo więcej, niż w analogicznym okresie z 5-letniej średniej. Liczba zgonów nadmiarowe zaczyna ponowie rosnąć, a to dopiero początek czwartej fali. W efekcie tego Polska ma szansę stać się niechlubnym liderem w ich liczbie w przeliczeniu na mieszkańców - ocenia Pietrzak. 

Dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej do spraw pandemii, także nie ma wątpliwości, że jesteśmy już zanurzeni w fali pandemicznej. - Trwa wojna z wirusem na śmierć i życie. Ciągłe robienie uników i opóźnianie decyzji zwiększa straty w ludziach. Potrzebujemy zdecydowanego przywództwa, jasnych decyzji, bo codziennie giną ludzie których można uratować - podkreśla dr Grzesiowski. Jakich decyzji?

Ograniczenia w mobilności, zwłaszcza dla niezaszczepionych i testowanie

Eksperci zauważają, że ta fala będzie inna od poprzednich. - Będzie nierówna, pełzająca, ale to nie oznacza, że nie zabija - mówi dr Paweł Grzesiowski. - Część Polaków przechorowała, część się zaszczepiła, i fala rozchodzi się wolniej, co niestety usypia czujność.  W województwach, gdzie jest najmniej zaszczepionych osób, sytuacja już jest dramatyczna. Później fala przesunie się na zachód i na południe - dodaje. 

Łukasz Pietrzak dodaje, że brak obostrzeń spowoduje, że gdy w lubelskim liczba zakażonych zacznie spadać, to zacznie rosnąć w innych województwach, będzie kolejna fala, ale różnych prędkości.  - Jeśli rząd wprowadziłby obostrzenia, to dzięki temu, że ta fala jest inna, można byłoby ją jeszcze zahamować. Politycy jednak nie czują odpowiedzialności za to, co się dzieje. Uważają, że skoro dali możliwość zaszczepienia się, to wystarczy - dodaje.  I choć mamy już regiony, gdzie wirus szaleje, ale wciąż nie znamy szczegółowo opisanej strategii działania. - Nie ma nawet obowiązkowych szczepień dla pracowników ochrony zdrowia, nauczycieli czy pracowników narażonych na częsty kontakt z klientami, np. sprzedawców. W efekcie dopiero po czasie przekonamy się, że znowu mamy dużo nadmiarowych zgonów - mówi dr Grzesiowski.

Zdaniem ekspertów obecnie wschodnie województwa powinny być niezwłocznie poddane regionalizacji. - Tylko ograniczenie mobilności i interakcji pomaga zahamować transmisję - mówi dr Grzesiowski. - To mogą być ograniczenia punktowe, na 2-3 tygodnie. Powinno zamknąć się szkoły i duże sklepy, czyli miejsca, gdzie jest dużo ryzyko transmisji - dodaje. Jego zdaniem takie działania należy też podjąć w podkarpackim i świętokrzyskim. Zdaniem ekspertów przede wszystkim w domach powinni zostać niezaszczepieni. 

  


Wstęp tylko z paszportem covidowym

Łukasz Pietrzak uważa, że w województwach z dużą liczbą zakażonych już teraz powinny działać paszporty covidowe. - Trzeba tylko precyzyjnie komunikować, że to ma służyć ochronie osób niezaszczepionych przed zakażaniem i ciężkim przebiegiem, gdyż powinno ograniczać ich dostęp do miejsc o podwyższonym ryzyku transmisji wirusa. Głównym ideą tego dokumentu jest potwierdzenie zwiększonej odporności na Covid-19, uzyskanej w wyniku pełnego zaszczepienia lub przejścia infekcji - zauważa Pietrzak.

We Włoszech już od 6 sierpnia, a we Francji od 9 sierpnia zielony certyfikat unijny, tzw. paszport covidowy otwiera drzwi do restauracji, kin, teatrów, muzeów, targów, uzdrowisk, basenów, hali. Oznacza on, że każdy, kto przebywa w publicznie dostępnych pomieszczeniach zamkniętych, musi być skutecznie zaszczepiony, wyleczony lub przedstawić negatywny test na obecność koronawirusa. W Polsce jednak tak nie będzie.

- Rada Medyczna przy premierze nie udzieliła rekomendacji, by wstęp do miejsc publicznych mieli tylko posiadacze paszportów covidowych - powiedział w środę Adam Niedzielski. Tyle, że nie wszyscy członkowie Rady Medycznej mają takie zdanie. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, członek Rady Medycznej i kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku od miesięcy mówi o konieczności wdrożenia takich zasad jak we Włoszech czy Francji, bo tam wprowadzenie paszportów covidowych dało wymierne efekty. Zwraca też uwagę, że do szpitali trafiają głównie niezaszczepieni. 

Prof. Krzysztof Pyrć, z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego zauważa, że wprowadzenie restrykcji dla niezaszczepionych z jednej strony zachęciło do szczepień, a z drugiej wypłaszczyło przebieg pandemii. Dr Paweł Grzesiowski zauważa, że trudno jest z dnia na dzień wprowadzić paszporty covidowe. - Trzeba dać czas i obywatelom, i przedsiębiorcom na przygotowanie się do tego. Tymczasem czwarta fala już jest i teraz trzeba już podejmować inne skuteczne działania hamujące transmisję - mówi.  

Maseczki - trzeba egzekwować nakaz ich noszenia

Prof. Flisiak dodaje, że powinny być podjęte działania, które przede wszystkim egzekwują obowiązujące przepisy. - Należy egzekwować nakazy zasłaniania ust i nosa w miejscach, w których gromadzi się wiele ludzi. Jestem osobą, która nie jest ortodoksem maseczkowym. Cały czas mówiłem, że nie ma sensu nosić maseczek w otwartych przestrzeniach, ani w zamkniętych pomieszczeniach, gdzie mamy "zacisze epidemiczne". Ale w tej sytuacji, w której jesteśmy, w powiatach z dużą liczbą zakażeń, gdzie brakuje już łózek dla wszystkich chorych, tam powinniśmy podjąć zdecydowane kroki. Tymczasem ja nie widzę żadnych działań ze strony policji, straży miejskiej - mówi.

Zapytaliśmy Komendę Główną Policji, ile wystawiono mandatów od początku pandemii, ale także do 29 listopada 2020 roku, czyli dnia w którym wprowadzono ustawową podstawę do skutecznego karania za brak maseczki. Niestety policja ma dane tylko z trzech miesięcy. - W okresie od pierwszego sierpnia 2021 roku do 27 października 2021 roku policjanci nałożyli 60 080 mandatów karnych za nie zakrywanie ust i nosa, zastosowali 194 017 pouczeń oraz skierowali 4 307 wniosków o ukaranie do sądu - mówi inspektor Mariusz Ciarka, rzecznik KGP. Wychodzi zatem, że średnio miesięcznie policja karze ok. 20 tys. Polaków. Tymczasem w Polsce rzadkością są osoby w maseczkach, zwłaszcza w pociągach, autobusach, dużych centrach handlowych.