„Moja 93-letnia babcia przebywa od wczoraj, od godz. 14 na  SOR szpitala na warszawskim Bródnie. Robią jej jakieś badania, a my nic nie wiemy. Nie mogliśmy wejść do szpitala, bo COVID-19. Babcia niedosłyszy, niedowidzi i potrzebuje wsparcia. Z lekarzami i pielęgniarkami nie ma kontaktu” - napisała przed kilkoma dniami wnuczka na jednej z warszawskich grup Facebookowych. Niestety, takie sytuacje nie należą teraz do rzadkości.

Zakaz odwiedzin w szpitalu zgodny z rekomendacjami

Odkąd wybuchła pandemia, szpitale wprowadziły zakaz odwiedzin. Takie były też rekomendacje ministra zdrowia i Głównej Inspekcji Sanitarnej. W najgorszej sytuacji są starsi, obłożnie chorzy pacjenci, którzy leżą na oddziałach i nie mogą nawet obsłużyć telefonu aby porozmawiać ze swoimi bliskimi. Rodziny całymi dniami czekają na jakąkolwiek informację i nie mogą jej uzyskać od personelu, bo ten np. nie odbiera telefonów.

Teoretycznie, zgodnie z ustawą o prawach pacjenta i rzeczniku praw pacjenta oraz z ustawą o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, pacjent może upoważnić dowolną osobę do uzyskania informacji o stanie jego zdrowia. Upoważnienia można udzielić na piśmie, a także ustnie w placówce medycznej, a pracownik tej placówki powinien to odnotować w dokumentacji medycznej. ”Placówka medyczna nie powinna z góry odmawiać udzielenia informacji tą drogą, tylko z tego powodu, że nie ma bezpośredniej styczności z osobą dzwoniącą. Należy podjąć próbę identyfikacji osoby dzwoniącej” - informuje na stronie internetowej Rzecznik Praw Pacjenta

Rodzina ma prawo do informacji, pomimo zakazu odwiedzin

Niestety, w praktyce to prawo pacjenta nie jest przestrzegane. - Nasza babcia leży na jednym z oddziałów klinicznych Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie, na oddziale alergologicznym. Dodzwonić się nie tam nie da, a gdy już któryś z lekarzy odbierze telefon, to rzuca szybko słuchawką - odpowiada wnuczka.

Zakaz odwiedzin obowiązuje we wszystkich szpitalach w kraju. Z tym, że  np.  Szpital Kliniczny nr 4 w Lublinie w dopuścił ewentualne odwiedziny. Na jego stronie internetowej można przeczytać, że w wyjątkowych wypadkach można złożyć drogą mailową wniosek do szpitalnego pełnomocnika praw pacjenta i ten prześle  go dalej do ordynatora danego oddziału. Ten może wyrazić zgodę na krótkie odwiedziny u chorego.

-Każda sytuacja jest inna i trzeba stosować inne rozwiązania. Jeśli do nas trafia inwalida, osoba niedołężna i potrzebuje wsparcia, to może przebywać na oddziale z bliską osobą, z opiekunem. Z tym, że ten opiekun zostaje na stałe w szpitalu z pacjentem i nigdzie nie wychodzi do czasu zakończenia hospitalizacji - tłumaczy Jakub Kraszewski, dyrektor Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.

 

W warszawskim Szpitalu Bielańskim jest podobnie. Jeśli na oddział pediatryczny trafia małe dziecko, może z nim przebywać opiekun pod warunkiem, że nie wyjdzie ze szpitala. Zarówno dziecku, jak i rodzicowi, wykonuje się test na koronawirusa i do momentu otrzymania wyniku negatywnego przebywają w izolatorium.

Zakaz wizyt w poradniach z osobą towarzyszącą

Problemem pozostają wciąż poradnie specjalistyczne. Np. w dużych jednostkach onkologicznych na wizytę do specjalisty przychodzą także starsi i niedołężni pacjenci. Samotne "błąkanie się" po korytarzach, bez wsparcia kogoś z rodziny, jest dla nich gehenną.

-U nas nie ma odwiedzin na oddziałach, ale jeśli pacjent jest inwalidą, jest niedołężny, to może wejść na teren poradni specjalistycznych z osobą bliską. Takie restrykcyjne podejście do odwiedzin pozwala nam zachować względny spokój w szpitalu i uniknąć ryzyka zakażenia wśród personelu i pacjentów. Tym bardziej, że nasi chorzy onkologiczni mają obniżoną odporność - tłumaczy Mariusz Gierej, rzecznik prasowy Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie. Podaje, że średnio dziennie w szpitalu jest łącznie 2 tysiące pacjentów na oddziałach i w poradniach. -  Gdyby wszyscy przychodzili z rodzinami, a zdarzało się tak wcześniej, nie upilnowalibyśmy reżimu sanitarno-epidemiologicznego. Nawet jeśli na oddziale leżą obłożnie chore osoby, nasz personel jest w stanie się nimi należycie zaopiekować, bez pomocy osób z zewnątrz - zaznacza Mariusz Gierej.

Niestety nadal dużym problemem jest fakt, że w wielu szpitalach brakuje opiekunów medycznych, którzy mogliby wesprzeć pielęgniarki w opiece nad pacjentem, a także wspomóc niedołężne osoby przy poruszaniu się.