Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska: Na dziś zostaliście zaproszeni przez wiceministra zdrowia Janusza Cieszyńskiego, by podsumować realizację porozumienia. Jak pan ocenia realizację tej umowy?

Piotr Pisula: Moja ocena realizacji porozumienia nie zmieniła się od dobrych kilku miesięcy. Z optymistycznego nastroju, który zapanował po podpisaniu porozumienia, dziś pozostało tylko wspomnienie. Na kilkanaście punktów, realizacji doczekało się zaledwie kilka, w dodatku nierzadko po terminie i w zmienionej formie, co nie było uzgadniane z przedstawicielami środowiska. Mamy informację, że na spotkaniu ma być także Minister Szumowski. Wierzę, że będzie to dobra okazja, aby skonfrontować nasze poglądy na temat realizacji porozumienia.

Prześledźmy, jak zostały zrealizowane kolejne punkty porozumienia. Umowa z lutego 2018 roku zakładała zwiększenie wzrostu nakładów do poziomu 6 proc. PKB nie później niż do 1 stycznia 2024 r. Mamy ustawę, która to gwarantuje, ale wiem, że nie podoba wam się, że Ministerstwo Zdrowia za podstawę do wyliczeń stosuje wartość PKB sprzed dwóch lat. Resort podkreśla, że pieniędzy w systemie przybywa, czy was to przekonuje?

Absolutnie nie. Przedstawiciele Porozumienia Rezydentów, podpisując porozumienie, byli przekonani, że odsetek PKB będzie dotyczył wartości prognozowanej na dany rok - tak jak ma to miejsce w innych resortach, np. obrony. Wierzyliśmy, że minister działa w dobrej wierze. Tymczasem na początku roku, po porównaniu spodziewanych przez nas kwot i założeń budżetu, okazało się że różnica między założeniami a rzeczywistością wynosi 10 miliardów złotych rocznie. Oczywiście, z punktu widzenia wartości bezwzględnych pieniędzy w systemie jest więcej, ale jeśli weźmiemy pod uwagę takie zjawisko jak inflacja i obliczymy jaki odsetek prognozowanego na dany rok PKB stanowią przekazywane środki, okaże się że z roku na rok niezmiennie oscylujemy wokół 4,5 procent. Jeśli przyrost środków w systemie byłby faktycznie wystarczający, to dlaczego szpitale toną w długach, które stale rosną? Niedofinansowanie jest faktem.

Rewolucyjne zmiany w ustawie o zawodzie lekarza, ale nie po myśli rezydentów - czytaj tutaj>>

 


Porozumienie zakładało wzrost wynagrodzenia zasadniczego lekarzy odbywających szkolenie specjalizacyjne w trybie rezydentury do 4000 zł brutto dla lekarzy odbywających specjalizację w dziedzinach priorytetowych oraz 4700 brutto miesięcznie w dziedzinach priorytetowych. Czy waszym zdaniem ten punkt porozumienia został spełniony?

Nie mamy zastrzeżeń odnośnie realizacji tego punktu porozumienia. Jednocześnie przypominamy jednak, że minister zobowiązał się do przedstawienia propozycji dalszych wzrostów wynagrodzeń w trakcie styczniowych rozmów. Pierwotnym postulatem Porozumienia Rezydentów była 1 średnia krajowa dla lekarza stażysty, 2 dla rezydenta i 3 dla specjalisty i nadal chcielibyśmy do tego dążyć. Mamy nadzieję, że minister przygotował rozwiązania, które dadzą satysfakcjonującą odpowiedź na te postulaty.

Porozumienie zakładało także wprowadzenie dodatków dla rezydentów do podstawy wynagrodzenia w wysokości 600 zł (dziedziny niepriorytetowe) oraz 700 zł (priorytetowe). To tzw. bon patriotyczny, lekarz miał dostać taki dodatek, jeśli przepracuje dwa lata z pięciu kolejnych po zakończeniu specjalizacji. Dodatki są, czy jesteście z tego zadowoleni?

Trudno nie być zadowolonym z realizacji któregoś z punktów porozumienia, jeśli tak wiele pozostało niezrealizowanych. Bony patriotyczne to dobry i ważny, pierwszy krok prowadzący do zatrzymania odpływu z kraju wykwalifikowanych profesjonalistów, jakimi są rezydenci i specjaliści. Jednocześnie należy pamiętać, że to nie załatwia sprawy. Należy pilnie szukać kolejnych rozwiązań ratujących system przed niedoborem kadr, nie tylko lekarzy. Czasu jest coraz mniej.

Porozumienie zakładało także odbiurokratyzowanie systemu m.in.: poprzez wprowadzenie przepisów, które umożliwiają wprowadzenie do systemu asystentów medycznych. To się udało zrobić?

Z tego co wiem, nie zostały podjęte żadne działania w tym kierunku. Przy wspomnianym niedoborze kadr, każda możliwość odciążenia lekarzy od obowiązków biurokratycznych jest pożądana. Nie widać jednak na horyzoncie żadnego działania w tej materii, ze strony Ministerstwa. Jako środowisko mamy pomysły, które możemy zaproponować, ale od dłuższego czasu minister zamknął się na obiecywany pierwotnie dialog z przedstawicielami zawodów medycznych.

Zgodnie z porozumieniem resort zdrowia miał przeciwdziałać problemowi braku pielęgniarek i lekarzy poprzez zwiększenie liczby miejsc na studiach i promocję zawodu pielęgniarki. Miejsc na uczelniach jest więcej. Po raz pierwszy od wielu lat 100 procent absolwentek studiów pielęgniarskich podejmuje pracę w zawodzie. Czy do tego punktu macie zastrzeżenia?

Jeśli chodzi o nominalne zwiększenie liczby miejsc na studiach - nie. Dochodzą do nas jednak sygnały o tym, że na niektórych uczelniach, na nowo otwartych kierunkach lekarskich, poziom nauczania jest bardzo niski i nie odpowiada minimalnym wymogom kształcenia. Oceną tych zagadnień zajmuje się Państwowa Komisja Akredytacyjna. Wiemy, że nie wszystkie uczelnie wykazały się przed nią wystarczającym poziomem.

Porozumienie zakładało także nowelizację ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty. Ostateczny projekt w styczniu tego roku został przyjęty przez rząd. Stało się to z prawie rocznym opóźnieniem, bo porozumienie zakładało  pierwszy kwartał 20019 roku. Wersja rządowa bardzo się różni od tej, która przygotowali rezydenci pracujący w ramach ministerialnego zespołu. Jak oceniacie ten projekt?

Jako całokształt - jednoznacznie źle. Owszem, część rozwiązań pokrywa się z tymi, które zostały zaproponowane przez naszych przedstawicieli. Jednakże - podobnie jak w innych sprawach - dialog w tej sprawie ze strony Ministerstwa urwał się już kilka miesięcy temu.

Ostatnie uwagi zgłaszaliśmy w okresie wakacji. Nie wszystkie zostały uwzględnione, ponadto projekt zawiera zapisy budzące ogromne wątpliwości. Są to na przykład kwestie związane z ułatwionym dostępem do rynku pracy lekarzy spoza UE i uproszczoną procedurą weryfikacji ich umiejętności i wiedzy, albo elementy reformy procesu rekrutacji na szkolenie specjalizacyjne, zawierające listy intencyjne, które w naszej ocenie otwierają drogę do nepotyzmu i wypaczania klarowności procesu. Dlatego też zwróciłem się do ministra z prośbą o pilne wyznaczenie terminu spotkania, jeszcze przed najbliższym posiedzeniem Sejmu, aby te kwestie wyjaśnić

Minister miał także urealnić wycenę świadczeń do 1 stycznia 2019 roku. Tu chyba zrobiono najmniej?

Szpitale żyją z wykonywanych świadczeń. Jeśli faktycznie by się to wydarzyło, czy nie powinniśmy obserwować redukcji, a nie wzrostu ich zadłużenia? Tak niestety nie jest.

Z jakim nastawieniem idą dziś państwo do resortu zdrowia. Zgodnie z porozumieniem w styczniu 2020 roku macie usiąść do kolejnych spotkań roboczych i „ustalić dalsze warunki pomocy Radzie Ministrów w realizacji bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli”. O jakie zmiany będziecie teraz zabiegać? Czy bierzecie pod uwagę kolejny protest?

Pierwsze spotkanie 17. stycznia pokaże, czy minister ma przygotowane konkretne propozycje i odpowiedzi na nasze problemy, czy będzie chciał dalej mydlić nam oczy pięknymi obietnicami. Dla nas najważniejszy jest powrót do pierwotnych intencji podpisanego porozumienia, zwłaszcza w kwestii nakładów na ochronę zdrowia. Jeśli nie dojdziemy do porozumienia, nie wykluczamy kolejnych akcji protestacyjnych.