Na kłopoty producentów i hurtowni z dostępnością leków mają wpływ między innymi zaburzone światowe łańcuchy dostaw. Gdzie Po Lek monitoruje ich braki w aptekach od sierpnia 2019 r. Wówczas deficyt dotyczył 40 pozycji, a liczba ta w ciągu kolejnych miesięcy urosła do 50, by następnie spaść i utrzymywać się na poziomie około 20. W czerwcu natomiast znów na liście znalazło się 39 pozycji – są to leki, których dostępność w aptekach spadła o co najmniej 50 proc., a według oceny farmaceutów nie mają one też łatwo dostępnych zamienników.

Sprawdź: Zakup leków przez szpitale, przychodnie i inne podmioty w hurtowniach farmaceutycznych >>>

 

Rekordowe zainteresowanie antybiotykami

- Do listy braków dołączyły kolejne antybiotyki. Deficyty dotyczą przede wszystkim postaci pediatrycznych - proszków czy granulatów do sporządzania zawiesiny. Na wykazie pojawiły się kolejne opakowania preparatów w dawkach dla dzieci: Ceclor i Zinnat, obok brakujących już wcześniej leków Ceroxim, Duracef czy Hiconcil. Wykaz uzupełniły także antybiotyki w tabletkach Rovamycine i Unasyn – wynika z raportu.

Czytaj także w Prawo.pl: NIK: Pacjenci na antybiotykach bez nadzoru>>

Braki poszczególnych leków nie zawsze są widoczne w zbiorczych danych dotyczących stanów magazynowych, sprzedaży czy dziennych obrotów aptek. - Statystycznie problemu nie ma, natomiast może się okazać, że brakuje poszczególnych produktów. Obecnie podaż ogólna nadąża za popytem. Nawet jednak jeśli w ogólnych kategoriach problemu z dostępnością nie widać, to nie oznacza, że nie ma go w odniesieniu do specyficznych produktów stosowanych w określonych wskazaniach. W dodatku sytuacja może zmienić się diametralnie w ciągu dwóch, trzech dni – podkreśla dr Jarosław Frąckowiak, prezes Pex PharmaSequence, firmy, która w trybie dziennym monitoruje sprzedaż leków i stany magazynowe.

 

Czytaj też: Minimalne normy zatrudnienia w aptece/dziale farmacji szpitalnej oraz liczba farmaceutów w placówce >>>

 

 

W odniesieniu do stanów magazynowych antybiotyków, 13 czerwca dostępnych było 2 mln 760 tys. opakowań, a rok temu w analogicznym okresie 2 mln 300 tys. Dr Frąckowiak zaznacza jednak, że jesteśmy w wysokim sezonie alergii i przeziębień, a sprzedaż antybiotyków jest rekordowa w porównaniu do ubiegłego roku a także do roku 2020. Podobnie jest z lekami OTC np. przeciwbólowymi kupowanymi bez recepty.  – Stany magazynowe leciutko spadły, ale i potrzeby są też wyższe niż rok temu – dodaje.  

W ostatnim tygodniu w aptekach sprzedało się 475 tys. opakowań antybiotyków. Dla porównania w analogicznym okresie rok temu było to 383 tys. opakowań, a w 2020 r. zaledwie 160 tys. opakowań. Z kolei przed pandemią (2019 r.) sprzedaż była na poziomie 411 tys. opakowań.  

Eksperci podkreślają, że maseczki, których noszenie w różnych okresach pandemii było obowiązkowe, chroniły nie tylko przed koronawirusem, ale ograniczały także wpływ innych wirusów przenoszonych drogą kropelkową oraz alergenów.

WZORY DOKUMENTÓW:

 

Braki na półkach

Z raportu Gdzie Po Lek wynika jednak, że brakuje nie tylko antybiotyków. Nową pozycją na liście jest stosowany w celu redukcji masy ciała preparat Mysimba  (połączenie bupropionu z naltreksonem). Jego dostępność pod koniec maja spadła do zera. Aktualnie już około 4 proc. aptek udało się zatowarować w kilka, a nawet kilkanaście opakowań tego leku.

Krytyczny produkt to Ozempic z semaglutydem - aktualnie dostępność, która jeszcze w marcu kształtowała się dla całego produktu na poziomie powyżej 50 proc., obecnie waha się pomiędzy 0 proc.-2 proc. Zarejestrowane wskazanie dla Ozempicu to cukrzyca, jednak ze względu na właściwości substancji, produkt zaczął być szeroko zlecany i stosowany off-label w celu redukcji masy ciała.

Trzecią pozycją jest Kreon 25 000, stosowany w dolegliwościach związanych z niewydolnością zewnątrzwydzielniczą trzustki. Z refundacji mogą skorzystać chorzy z mukowiscydozą i po resekcji (usunięciu) trzustki. Dostępność leku spadła z ponad 55 proc. do niespełna 4 proc. na początku czerwca.

Eksperci podkreślają, że problem z dostępnością jest mniejszy w przypadku leków, które mają odpowiedniki.

Biuro prasowe Ministerstwa Zdrowia przekazało z kolei, że sytuacja dostępności do leków jest na bieżąco monitorowana przez resort oraz jednostki mu podległe i nie istnieje ryzyko systemowego braku leków w Polsce.  MZ zaznacza przy tym, że nie jest organem, który dokonuje zakupu leków i nie prowadzi obrotu produktami leczniczymi. Obrót produktami leczniczymi odbywa się na zasadach gospodarki wolnorynkowej, ograniczonej jedynie w obszarze dopuszczania do obrotu i refundacji. - Braki poszczególnych produktów leczniczych występują często regionalnie i mogą być spowodowane m.in. wzmożonym zapotrzebowaniem na produkt w danym okresie - zaznacza MZ. 

Czytaj też: Pozarejestrowe stosowanie leków (off label use) >>>

 


Sztywne ceny leków contra inflacja

- Braki leków występują od lat. Jedynym racjonalnym remedium jest, by minister zdrowia monitorował sytuację, co robi, a także prowadził politykę zmierzającą do zwiększania produkcji w kraju – mówi Krzysztof Kopeć, prezes Krajowych Producentów Leków. W praktyce – jak zaznacza - chodzi o utrzymywanie cen na poziomie, który powoduje, że produkcja leków w Europie będzie konkurencyjna.

W obecnej sytuacji gospodarczej będzie to trudniejsze.  Krzysztof Kopeć zaznacza, że wyzwaniem jest inflacja. - Jeśli lek jest refundowany, to jego cena w aptece jest ceną sztywną ustalaną w decyzji. Decyzja dotycząca ceny leku jest ważna przez dwa lub trzy lata. Aktualne ceny były negocjowane w ubiegłym roku. Tymczasem mamy inflację na poziomie niespotykanym od 25 lat, która eroduje zysk ze sprzedaży. Sygnalizujemy ten problem Ministerstwu Zdrowia – mówi Krzysztof Kopeć.

Dłuższy termin płatności zaboli apteki

Przed wyzwaniem stoi także rynek aptek. Zmieniają się bowiem zasady rozliczenia refundacji. Farmaceuci kupując lek w hurtowni farmaceutycznej muszą opłacić jego pełną cenę. Natomiast sprzedając go w aptece pobierają od pacjenta jedynie kwotę, która uwzględnia refundację. Na zwrot apteki czekają do momentu wysłania do NFZ zbiorczego zestawienia. W 2020 roku skrócono czas oczekiwania na pieniądze do 48 godzin od przedłożenia elektronicznego rachunku refundacyjnego.  - Przez ostatnie dwa lata pieniądze były im zwracane następnego dnia po zatwierdzeniu zestawienia – pisze prezes NRA.  

Początkowo Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ) zapowiedział, że od 16 czerwca (czwartek) wraca do 14-dniowego terminu płatności refundacji aptekom. - Po zmianach apteki będą musiały czekać nawet miesiąc na zwrot poniesionych kosztów - alarmowali farmaceuci.

Naczelna Rada Aptekarska zaapelowała w tej sprawie do Ministerstwa Zdrowia. - Sytuacja, gdy przy obecnym, bardzo wysokim poziomie inflacji, rosnących gwałtownie kosztach kredytów oraz niskiej marży detalicznej, wydłużający się okres oczekiwania na wypłatę refundacji przez NFZ, doprowadzi do utraty płynności finansowej aptek, a tym samym uniemożliwi to zapewnienie koniecznej dostępności do produktów leczniczych dla pacjentów – napisała Elżbieta Piotrowska-Rutkowska prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej do ministra zdrowia Adama Niedzielskiego.

Czytaj też: Kody EAN produktów leczniczych a ich refundacja >>>

 

 

Czytaj także: Recepty dla Ukraińców - nie dla każdego refundowane. Rząd pracuje nad zmianą przepisów>>

NRA podkreślała, że zmiana będzie miała największe znaczenie dla dostępności refundowanych drogich leków.  NRA wylicza, że leki refundowane stanowią około 32 proc. obrotu statystyczne apteki. - Inflacja w maju wyniosła 13,9 proc. Jak wiadomo marża detaliczna na leki refundowane jest obliczana jest od ceny hurtowej leku stanowiącego podstawę limitu. Obecnie marże na leki refundowane przestają być dodatnie – alarmuje NRA.

W ostatniej chwili NFZ przychylił się częściowo do postulatów farmaceutów. Zgodnie z informacją przekazaną do aptek finansowanie płatności za zestawienia zbiorcze stanowiące podstawę refundacji, będzie następowało po pozytywnej weryfikacji dokumentów rozliczeniowych wraz z ich załącznikami, przekazanych przez aptekę z którą Fundusz ma podpisaną umowę na wydawanie refundowanych produktów leczniczych wydawanych na recepty.

Czytaj też: Wymagania fachowe i sanitarne aptek >>>

 

Zadłużone apteki

Z najnowszych danych Krajowego Rejestru Długów (KRD) wynika, że zaległości aptek wynoszą 82,8 mln zł, a swoich zobowiązań nie reguluje w terminie co piąta.  Za 85 proc. długu sektora odpowiadają placówki prowadzone w formie jednoosobowej działalności gospodarczej. Okazało się także, że pandemia nie pomogła branży, bo klienci początkowo robili zapasy, ale rynek się nasycił. W kwietniu średni obrót jednej apteki co prawda wzrósł o 17,2 proc. w porównaniu do poprzedniego roku, a przeciętna marża na wszystkich lekach sięgnęła 25,1 proc. i była wyższa o 2,5 proc. Jednak według analityków to efekt pomocy udzielanej Ukraińcom po wybuchu wojny i lepszego dostępu do lekarzy po zniesieniu pandemicznych obostrzeń. W stosunku do kwietnia odnotowano bowiem 20 proc. spadek.