Do redakcji Prawo.pl zgłosiła się Czytelniczka z podwarszawskiej miejscowości, która od dłuższego czasu boryka się z problemami z barkiem. Lekarz zalecił jej wykonanie rezonansu magnetycznego. Na wolny termin musiała czekać kilka miesięcy, ostatecznie udało jej się jednak dostać na badanie w jednej z przychodni specjalistycznych. Na miejscu czekała ją jednak przykra niespodzianka – okazało się bowiem, że maszyna jest za mała. – Próbowali wepchnąć mnie do środka wręcz na siłę, dopiero gdy jedna z pielęgniarek krzyknęła, że pacjentka się zaklinuje, zaprzestali dalszych prób. W drugiej przychodni próbowano wykonać badanie z dostawką, ale nie udało się z tego samego powodu. Badanie nie zostało wykonane, a ja zostałam odesłana z kwitkiem, bez wskazówek, co mam dalej zrobić. Przepadł termin, na który czekałam kilka miesięcy, muszę więc zapisywać się od nowa bez gwarancji, że w kolejnej placówce taka sytuacja się nie powtórzy. Co więcej, po rozmowie z moimi znajomymi okazało się, że osoby o różnej posturze i wadze miały podobne doświadczenia. Czy to normalne, by pacjent nie mógł wykonać zwykłego badania, bo średnica maszyny najwyraźniej jest niedostosowana dla dorosłego człowieka? – zastanawia się nasza Czytelniczka.
Pacjent czeka miesiącami, a termin przepada
Warto przy tym wspomnieć, że oprócz klasycznych rezonansów w formie tuby, istnieją również maszyny otwarte, które są przydatne zwłaszcza, gdy pacjent ma silną klaustrofobię. Problem jednak w tym, że znajdują się one przeważnie w placówkach prywatnych, w których za badanie trzeba płacić. Poza tym, nie we wszystkich sytuacjach można z nich skorzystać. Jeśli potrzebne jest dokładne badanie, zaleca się korzystanie z maszyn zamkniętych, które są dokładniejsze i mogą wychwycić zmiany, których nie będzie widać w rezonansie otwartym. Nasza Czytelniczka wskazała, że nie ma możliwości skorzystania z takiej formy badania – lekarz wyraźnie zalecił klasyczny rezonans.
Rezonans magnetyczny generalnie jest jednym z dokładniejszych badań, które może pomóc w szybkim i skutecznym wykryciu potencjalnych zmian chorobowych. Jest on również bezpieczny dla pacjenta, bo, w przeciwieństwie do np. tomografii komputerowej, nie są w nim wykorzystywane promienie rentgenowskie. Często pozwala również na wykrycie potencjalnych nieprawidłowości w układzie kostno-stawowym, dzięki czemu lekarz może wykryć przyczynę bólu u pacjenta. Na rezonans magnetycznym, co do zasady, kieruje lekarz specjalista – najpierw trzeba więc dostać się do lekarza pierwszego kontaktu, który skieruje pacjenta np. do przychodni urazowo-specjalistycznej. Czas oczekiwania zależy od miasta i województwa – według danych dostępnych na stronie swiatprzychodni.pl, w samej Warszawie na wizytę czeka się średnio kilka miesięcy, ale nie są rzadkością również terminy przekraczające rok. Samo oczekiwanie na rezonans magnetyczny to również średnio kilkadziesiąt dni. Jak wynika z danych "Onkoskanera" fundacji Alivia, średni krajowy czas oczekiwania na rezonans magnetyczny to 93 dni (w trybie stabilnym) i 70 dni (jeśli skierowanie jest wystawione na cito). Przy tym terminy te są jeszcze dłuższe, jeśli pacjent wymaga sedacji (uśpienia) na czas badania, np. ze względu na silną klaustrofobię, która uniemożliwia mu poddanie się procedurze.
Czytaj w LEX: Prawo do dysponowania własnym ciałem > >
Cena promocyjna: 126.75 zł
|Cena regularna: 169 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 126.75 zł
Największy problem w przychodniach specjalistycznych
Dr Anna Banaszewska, radca prawny (prowadzi indywidualną praktykę prawną) zaznacza, że waga pacjenta nie może stanowić przeszkody w udzieleniu świadczenia zdrowotnego. - Jeżeli tak się dzieje, to mamy do czynienia ze stosowaniem praktyki naruszającej zbiorowe prawo pacjentów dostępu do świadczeń zdrowotnych. Różnica pomiędzy naruszeniem prawa indywidualnego a stosowaniem praktyki naruszającej prawo zbiorowe polega na tym, że w tym drugim przypadku naruszane jest prawo każdego hipotetycznego pacjenta, który mógłby zgłosić się do podmiotu leczniczego celem uzyskania świadczenia – wyjaśnia prawniczka.
I podkreśla, że szpitale i zespoły ratownictwa medycznego generalnie powinny być wyposażone w sprzęt dostosowany do różnych potrzeb. Rzeczywistość jest jednak daleka od ideału. Nie jest to zresztą problem nowy – już sześć lat temu rzecznik praw pacjenta zwracał uwagę na niedostosowanie podmiotów leczniczych do pacjentów z nadwagą. Zagadnienie jest na tyle powszechne, że powstał nawet specjalny wykaz sprzętu medycznego dostosowanego do potrzeb osób chorych na otyłość, z podziałem na województwa (jest dostępny w internecie pod tym linkiem). W czerwcu ub. roku RPP Bartłomiej Chmielowiec ponownie wystosował list do wojewodów i marszałków województw w sprawie dostępu do usług medycznych osób chorujących na otyłość i z niepełnosprawnością (wcześniej w tej samej sprawie pisał dziewięć lat wcześniej). - Pacjenci z nadmierną masą ciała mogą nie być w wystarczający sposób objęci opieką zdrowotną, z powodu braku dostępu do sprzętu takiego jak np. rezonans magnetyczny, tomograf komputerowy czy PET, jak również odpowiednie łóżka o zwiększonej nośności, transport sanitarny mogący zrealizować przewóz pacjentów otyłych, dostęp do ambulansów pogotowia ratunkowego oraz dostęp do świadczeń w zakresie opieki długoterminowej stacjonarnej (zakłady opiekuńczo-lecznicze, zakłady opiekuńczo-pielęgnacyjne) - wymieniał.
RPP wskazał przy tym, że brak dostępu do odpowiedniego sprzętu może naruszać prawo pacjenta do poszanowania intymności i godności, a przecież otyłość jest coraz większym problemem zdrowotnym, z którym zmaga się 800 milionów osób na świecie.
Jak wskazuje dr Banaszewska, analizując bazę podmiotów posiadających wyposażenie niezbędne do udzielania świadczeń pacjentom z otyłością III stopnia np. w województwie mazowieckim można zauważyć, że odpowiedni sprzęt posiada: 91 szpitali, 16 Zakładów Opiekuńczo-Leczniczych (ZOL) i niestety tylko 5 jednostek Ambulatoryjnej Opieki Specjalistycznej (AOS), w pozostałych województwach problem ten również w znacznej mierze obejmuje AOS. - A to właśnie w tych podmiotach pacjent, który jest wpisany do „kolejki świadczeń” o problemie niedostosowania podmiotu leczniczego do udzielenia mu świadczeń ze względu na otyłość dowiaduje się w momencie, kiedy przychodzi do podmiotu w celu udzielenia świadczenia. Co oznacza, że świadczenie automatycznie nie zostanie udzielone w terminie, a do kolejki musi się zapisać ponownie po znalezieniu odpowiednio wyposażonego podmiotu leczniczego. Dlatego konieczne są rozwiązania systemowe, tym bardziej że otyłość jest chorobą cywilizacyjną – komentuje ekspertka.
Dr Banaszewska zaznacza, że posiadanie odpowiedniego sprzętu powinno być wymaganiem podstawowym dla każdego podmiotu leczniczego, z którym NFZ zawiera umowę. - Oczywistym jest, że zakup nowego wyposażenia wiąże się z dodatkowymi kosztami. Niemniej rozwiązanie może być wprowadzane stopniowo. W tym celu konieczne jest wprowadzenie w rozporządzeniu koszykowym dotyczącym każdego rodzaju świadczeń wymaganie posiadania odpowiedniego sprzętu dla osób cierpiących na otyłość. W konsekwencji podobne wymaganie powinno się znaleźć w zarządzeniu prezesa NFZ w sprawie zawierania i realizacji umów w danym rodzaju świadczeń, w początkowym okresie być może jako kryterium dodatkowe, a następnie po okresie przystosowawczym już jako podstawowe kryterium oceny ofert w procesie konkursu NFZ. Wydaje się, że to byłoby optymalne rozwiązanie istniejącego problemu – proponuje prawniczka.
Czytaj również w serwisie Prawo.pl: Pacjenci na wózkach ważą się u weterynarza i w masarniach
Paulina Rutka: Pacjenta, który komunikuje się alternatywnie, trzeba traktować podmiotowo
Sprawdź w LEX: Administracja publiczna wobec zagrożeń zdrowia publicznego – zagadnienia wybrane > >