Józef Kielar: Od 1 lipca tego roku ma wejść w życie nowelizacja ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych. Dlaczego nie wszyscy pracownicy ochrony zdrowia dostaną podwyżki mimo galopującej inflacji i jakie mogą być tego reperkusje?

Stanisław Szczepaniak: Jest za wcześnie, żeby na drugą część tego pytania kategorycznie odpowiedzieć. Z nowelizacji ustawy wynika, że wzrost wynagrodzeń dotyczy bowiem pracowników działalności podstawowej. Projektowane przepisy stanowią, że podwyżki płac dla pracowników działalności pomocniczej powinny być analogiczne, jak dla pracowników grupy podstawowej, jednak nie gwarantują tych podwyżek. Podobnie jest z pracownikami zatrudnionymi na umowach cywilnoprawnych. Wzrost wynagrodzeń dla tych osób zależy więc od kondycji finansowej konkretnej placówki medycznej. 

Czytaj: Ustawa uchwalona - będą od lipca podwyżki wynagrodzeń w ochronie zdrowia>>

Kto powinien decydować o wysokości płac w podmiotach medycznych? Dyrektor placówki ochrony zdrowia, czy odgórnie np. Sejm lub Ministerstwo Zdrowia?

Nie da się odgórnie regulować płac i nie uwzględniać specyfiki każdej placówki ochrony zdrowia i lokalnego rynku pracy. Podobnie nie da się uwzględniać uciążliwości pracy na poszczególnych oddziałach szpitalnych. Ustalanie wynagrodzeń jest przecież jednym z podstawowych narzędzi do zarządzania placówką medyczną przez jej dyrektora. Nie jestem więc zwolennikiem centralnej regulacji wzrostu wynagrodzeń w ochronie zdrowia. To dodatkowy balast dla dyrektora konkretnej jednostki opieki zdrowotnej.    

 

 

Czy jako dyrektor ekonomiczny dużej kliniki ma pan pieniądze na podwyżki minimalnych wynagrodzeń?

Ciągle nie ma decyzji w jaki sposób podwyżki te będą finansowane. W ubiegłym roku przeznaczona była na to odrębna pula pieniędzy, które szpitale ciągle otrzymują. Podwyżki dotyczą, jak już wspomniałem, tylko pracowników działalności podstawowej zatrudnionych wyłącznie na umowę o pracę. W 2021 roku każdy szpital we własnym zakresie musiał wygospodarować środki na podwyżki dla pozostałych pracowników. Do czasu decyzji Ministerstwa Zdrowia dotyczącej trybu finansowania podwyżek, nie można jednoznacznie przesądzić, na co będzie nas stać.

Czytaj też: Rejestr umów powyżej 500 zł w podmiotach leczniczych >>>

 


Jesienią 2021 roku powiedział pan, że im gorzej szpital płacił swojemu personelowi, tym lepiej dla niego, bo dostawał więcej środków na wzrost wynagrodzeń do poziomu minimalnego. Czy od tego czasu coś się zmieniło w tym zakresie?

Tego do końca nie wiadomo. Jeżeli ponownie będzie finansowanie na zasadzie odrębnego strumienia pieniędzy na podwyżki w wysokości różnicy pomiędzy aktualnym wynagrodzeniem danego pracownika a tym, które gwarantuje nowelizacja ustawy, to powtórzy się sytuacja, że im gorzej ktoś płaci, tym więcej dostanie pieniędzy na wzrost płac. Ci dyrektorzy placówek medycznych, którzy płacili nieco wyższe wynagrodzenia, niż minimalne, znowu otrzymają mniej pieniędzy, co jest niezwykle demoralizujące i dyskryminujące.

Co, zdaniem pana, powinno zrobić Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia, żeby zneutralizować przepisy dotyczące nierównego traktowania wielu szpitali?

W ubiegłym roku przepisy dotyczące wzrostu minimalnych wynagrodzeń zawierały w sobie taki mechanizm, że miała zmniejszać się pula środków na podwyżki, ale równocześnie przewidywano wzrost wyceny świadczeń. Byłem bardzo sceptyczny w tej kwestii i nie pomyliłem się. Nie doszło do przesunięcia środków z odrębnego strumienia na wzrost wyceny świadczeń. Mamy więc nadal nierówne traktowanie podmiotów w tym zakresie.

Jak mogą zareagować pracownicy dyskryminowanych placówek medycznych w związku chociażby z galopującą inflacją?

Każdy podmiot ochrony zdrowia musi walczyć o pracowników, którzy w dogodnym momencie mogą przejść do konkurencji. Decyduje o tym sytuacja na rynku pracy. Pod tym względem rzadko mamy komfort działania. Na tym ciężkim rynku wyrywamy sobie pracowników, rywalizujemy między sobą. Musimy być bardzo elastyczni w kwestii wynagrodzeń, żeby nie stracić fachowców. Nie wszyscy gotowi do odejścia z pracy mogą trafić do prywatnego sektora, bo wciąż jest to rynek znacznie mniejszy, niż publiczny sektor ochrony zdrowia.

 

 

Proponowane podwyżki nie satysfakcjonują m.in. lekarzy, pielęgniarek, czy ratowników medycznych. Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy proponuje tym pierwszym, żeby zwalniali się z pracy. Zdaniem Krzysztofa Bukiela, przewodniczącego zarządu krajowego tego związku, płace w placówkach medycznych rosną od strajku do strajku. Czy zgadza się pan z tą opinią?

Nie ma wątpliwości, że ustawowa regulacja minimalnych wynagrodzeń i jej kolejne nowelizacje są realizowane pod wpływem protestów środowisk medycznych. Trzeba jednak przyznać, że na podwyżki zostaną przeznaczone gigantyczne pieniądze. Duża grupa pracowników ma otrzymać znaczne podwyżki. Gdyby nie galopująca inflacja, byłyby one bardziej odczuwalne i satysfakcjonujące. Wątpliwości budzi jednak wysokość podwyżek w konkretnej grupie zawodowej w zależności od poziomu wykształcenia. Dotyczy to szczególnie pielęgniarek. Wiele z nich protestuje, gdyż różnica między zarobkami pielęgniarek i położnych ze średnim wykształceniem, a pielęgniarkami z wyższym wykształceniem magisterskim i specjalizacją jest zbyt duża, bo sięga około dwóch tysięcy złotych. Nie wynika to z zakresu obowiązków, jakie realizują pielęgniarki. Może to prowadzić do nierównego traktowania pielęgniarek ze średnim wykształceniem i długoletnim doświadczeniem w stosunku do koleżanek posiadających tytuł magistra i specjalizację, ale dysponujących bardziej wiedzą teoretyczną, niż długoletnim doświadczeniem zawodowym. 

Ile powinien zarabiać lekarz? Niektórzy pracodawcy twierdzą, ze lekarze nie zarabiają źle, a wysokość ich wynagrodzeń powoduje tzw. kominy płacowe w placówkach medycznych.

Zakres zadań realizowanych przez lekarzy jest bardzo zróżnicowany. Jedni są zatrudnieni na umowy o pracę, mają dyżury, w tym pod telefonem, albo zatrudnieni są na umowach cywilnoprawnych. Dużo zależy też od specyfiki placówki medycznej, w której pracują. Z mojego punktu widzenia pracownicy powinni zarabiać tyle, żeby chcieli pracować w mojej klinice, która będzie jednocześnie stabilna finansowo. Dotyczy to także lekarzy. Kwestia wynagrodzeń pracowników medycznych powinna wynikać z konsensusu społecznego i odpowiedzi na pytanie, jak wynagradzać specjalistów, jakimi niewątpliwie są np. lekarze. Nie czuję się  uprawniony do określania zależności między wynagrodzeniem poszczególnych pracowników medycznych, a pozostałymi pracownikami na rynku pracy. Jeżeli jednak musiałbym odpowiedzieć na pytanie, ile w mojej opinii powinien zarabiać lekarz, to skłaniałbym się do stwierdzenia, że wynagrodzenie za podstawowy czas pracy powinno oscylować w granicach 250-300 proc. średniego wynagrodzenia. Odrębną kwestią jest sposób finansowania dyżurów, w zależności od ich przebiegu. Ale jest to temat do głębszej dyskusji.

Czytaj też: Nowe stawki opłat za udostępnienie dokumentacji medycznej - zestawienie >