Sprawny i prawidłowo działający system ochrony zdrowia jest niezbędny każdemu z nas – nawet, co jednak mało prawdopodobne, gdybyśmy nigdy nie stali się pacjentami. System jest ważny chociażby z tego względu, że coraz rzadziej – przy obecnym zaawansowaniu wiedzy i procedur medycznych oraz pielęgnacyjnych – decyzja, której skutkiem może być błąd w sztuce, zależy od jednej osoby. Dlatego poprawa jakości opieki medycznej jest możliwa tylko wówczas, gdy niepożądane zdarzenia będą rozpatrywane w perspektywie systemowej, a nie jednostkowej. Temu z kolei nie służy możliwość pociągania medyków do odpowiedzialności karnej za nieumyślne spowodowanie śmierci - więcej o zasadach odpowiedzialności lekarzy przeczytasz w Legal Alercie.  Stąd system no-fault jest korzystny dla nas wszystkich. Dlaczego?

Czytaj też: Błąd organizacyjny w działaniach służby zdrowia jako przedmiot spraw o tzw. błędy medyczne z perspektywy praktyki prokuratorskiej >

 

Na czym polega no-fault?

Dyskusja wokół ewentualnego wprowadzenia odpowiedzialności medyków za popełnione błędy na zasadach „no-fault” ma wiele różnych wymiarów, jednak z nich wszystkich prawny wydaje się najistotniejszy. Aby dobrze uchwycić istotę tego zagadnienia, najpierw trzeba zastanowić się na czym w ogóle polega ten system odpowiedzialności. Jego założenie jest bardzo proste: nieumyślny błąd lekarza (czy innego medyka) nie powinien być zagrożony odpowiedzialnością karną. Dzięki temu ci, którzy popełnili błąd w sztuce medycznej lub mają o nim wiedze, mogliby swobodnie go zgłosić, nie obawiając się odpowiedzialności karnej.

Sprawdź też: Nowe zasady raportowania danych o zdarzeniach medycznych >>>

Sprawdź też: Zasady przekazywania przez świadczeniodawców do SIM danych o zdarzeniach medycznych >>>

No-fault niekiedy porównywany jest do sposobu badania wypadków lotniczych oraz rekompensowania powstałych w ich wyniku szkód i krzywd. W tego rodzaju dochodzeniach zawsze chodzi przede wszystkim o kompleksowe zrekonstruowanie zdarzenia, dzięki czemu możliwe jest wychwycenie błędów, które doprowadziły do wypadku – bardzo często tragicznego w skutkach – a tym samym uniknięcia ich w przyszłości. Takie dochodzenia rzadko kiedy skupiają się na kwestii winy i odpowiedzialności, a prowadzący je koncentrują się na wykryciu mechanizmu stojącego u podstaw katastrofy. Tym samym odszkodowania – a jednocześnie kwestie ewentualnej odpowiedzialności karnej – są niejako osobną kwestią.

 

 

Nie chodzi o bezkarność

Oczywiście w no-fault nie chodzi o bezkarność. Jeżeli medyk doprowadziłby celowo do czyjeś śmierci, to wiadomo, że odpowiadałaby karnie na zasadach ogólnych. Stąd cały problem sprowadza się do możliwości pociągnięcia medyka, który popełnił błąd w sztuce za nieumyślne spowodowanie śmierci z art. 155 Kodeksu karnego. Biorąc pod uwagę, że przepis ten przewiduje sankcje w postaci pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5 – nie przewidując innych możliwości ukarania winnego – gra toczy się o wysoką stawkę.

WZORY DOKUMENTÓW:

Jednak jeszcze wyższą stawką jest zdrowie i życie pacjenta. I właśnie o odpowiednie zabezpieczenie tej naczelnej wartości – nie tylko etyki medycznej, ale również systemu prawa – w istocie chodzi. System ochrony zdrowia jest niezwykle skomplikowanym – a jednocześnie, niestety, niezbyt dobrze zorganizowanym – mechanizmem, w którym proces leczenia i opieki nad pacjentem stanowi wypadkową wielu różnych czynników, rzadko kiedy sprowadzających się do decyzji jednej osoby.

Tymczasem, gdy medyk zasiada na ławie oskarżonych nie osądza się całego systemu, ale jego osobiście – choć w istocie rzeczy często jego działanie lub zaniechanie stanowiło tylko jedno (być może decydujące, ale nie odosobnione) ogniowo w długim łańcuchu zdarzeń. Proces karny – w którym przecież chodzi przede wszystkim o przesądzenie kwestii odpowiedzialności karnej i sprawiedliwie ukaranie winnego – nie jest najlepszym miejscem na poszukiwanie odpowiedzi o mechanizm, który doprowadził do błędu. Dlatego skazanie medyka właściwie niczego nie zmienia, powodując co najwyżej zwiększenie się obaw w środowisku przed podejmowaniem ryzykownych decyzji. Medycyna zaś – czy nam się to podoba, czy nie – to nie matematyka, w której przeprowadzenie właściwego działania zawsze przynosi poprawny wynik.

 


Pacjent przede wszystkim

Dlatego system no-fault służy zwłaszcza pacjentom. Ci z nich, którzy stali się ofiarami błędu medycznego nadal mogliby dochodzić swoich praw na drodze cywilnej – proponowane zmiany właściwie w ogóle nie dotyczą tej kwestii. Natomiast przyszli – czy nawet tylko potencjalni pacjenci – mogliby liczyć, po przeprowadzeniu gruntownego dochodzenia nastawionego nie na ukaranie konkretnych osób, ale na wykrycie mechanizmu błędu, na poprawę jakości opieki. Której notabene właściwie wszyscy oczekujemy.

Zgodnie z art. 68 ust. 1 Konstytucji RP każdy ma prawo do ochrony zdrowia. Skoro tak, to obowiązkiem władz publicznych jest zapewnienie możliwości realizacji tego prawa, a tym samym dobór adekwatnych środków jego ochrony. W tym kontekście system no-fault jest po prostu lepszym środkiem realizacji tych zadań, a przede wszystkim bardziej odpowiadającym nie tylko realiom polskiego sytemu ochrony zdrowia, ale również specyfice dynamicznie rozwijających się nauk medycznych, w których coraz rzadziej zdrowie i życie pacjenta zależy od decyzji jednej osoby. Ustawodawca powinien poszukiwać – choć oczywiście to bardzo trudne zadanie – takich metod uregulowania tego skomplikowanego systemu, aby rzeczywiście każdy miał zapewnią ochronę swojego zdrowia. Wydaje się, że wręcz retorycznym pytaniem w takiej perspektywie staje się kwestia, w jaki sposób nałożenie sankcji karnej na konkretnego medyka sprzyja tej ochronie?