Tylko jeden radca prawny Radosław Tymiński prowadził w ciągu ostatnich dwóch lat ponad 20 spraw rezydentów o niedopełnienie obowiązków, choć w wielu przypadkach wykonywali oni polecenie szefa. Dlatego dla Łukasza Jankowskiego, nowego prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, najważniejsze zadanie to wywalczenie systemu no-fault. W skrócie chodzi o to, aby lekarz nie odpowiadał karnie za nieumyślny błąd, i nie bał się go zgłaszać. Wciąż jednak odpowiadałby cywilnie i zawodowo. Tyle, że 19 maja 2022 r. odbyło się posiedzenie sejmowej podkomisji stałej do spraw nowelizacji prawa karnego na którym omawiano rządowy projekt, który zakłada zaostrzenie kar za nieumyślne spowodowane śmierci.

Czytaj też: Zarzut popełnienia błędu w sztuce lekarskiej - postępowanie z zakresu odpowiedzialności zawodowej >

Projekt ministra zdrowia niedoskonały

Adam Niedzielski, minister zdrowia, zapewnia, że system na-fault przewiduje projekt ustawy o jakości w ochronie zdrowia. Zdaniem lekarzy – nie, bo nie znosi odpowiedzialności karnej osób wykonujących zawód medyczny, a jedynie ogranicza odpowiedzialność zgłaszającego zdarzenie niepożądane. Mimo to projektu nie popiera Ministerstwo Sprawiedliwości, bo jego zdaniem zgodnie z obowiązującymi przepisami nikt nie może być pociągnięty do odpowiedzialności za niezawiniony błąd.  - System no fault, o którym marzyliśmy wszyscy, jest kontrowersją i to trzeba otwarcie powiedzieć. My, jako uczestnicy systemu ochrony zdrowia, jesteśmy do niego w stu procentach przekonani, ale na poziomie politycznym jest trudny do wytłumaczenia – stwierdził minister zdrowia Adam Niedzielski podczas niedawnej konferencji Bezpieczeństwo Pacjenta. I nie chodzi tylko o pieniądze na nowy Fundusz Kompensacyjny, ale także o to, że resort Zbigniewa Ziobry woli zaostrzać kary. O co idzie spór i jak osiągnąć kompromis, by system no-fault z jednej strony gwarantował poprawę standardów leczenia, a z drugiej nie pozbawiał pacjentów prawa do sądu i umożliwiał szybkie otrzymania odszkodowania?

 

Co proponuje Ministerstwo Zdrowia

Zgodnie z projektem ustawy o jakości w ochronie zdrowia i bezpieczeństwa pacjenta, każdy szpital ma prowadzić rejestr zdarzeń niepożądanych. Personel będzie mógł je zgłaszać także anonimowo. Zgłoszenie nie stanowiłoby podstawy do wszczęcia wobec osoby, która tego zgłoszenia dokonała, postępowania dyscyplinarnego, postępowania w sprawie o wykroczenie lub postępowania karnego, chyba że w wyniku prowadzonej analizy przyczyn źródłowych zdarzenie to okaże się czynem popełnionym umyślnieSzpital ma też powołać zespół do analizy zgłoszeń, co w przyszłości ma pozwolić uniknąć błędów.  Z drugiej strony za zakażenie w szpitalu, nieprawidłową lub opóźnioną diagnozę czy źle przeprowadzony zabieg, pacjenci będą mogli dochodzić maksymalnie do 200 tys. zł rekompensaty, bez wykazania winy z Funduszu Kompensacyjnego. Będzie je przyznawał Rzecznik Praw Pacjenta. To nie są wysokie kwoty, ale jeśli będą chcieli otrzymać więcej, będą musieli iść do sądu cywilnego.

Sprawdź też: Wrześniewska-Wal Iwona "Odpowiedzialność lekarza w orzecznictwie sądów lekarskich" >

Projekt nie znosi odpowiedzialności

Na pierwszy rzut oka brzmi to dobrze. Lekarze zwracają jednak uwagę, że projekt nie znosi odpowiedzialności karnej personelu, a jedynie łagodniej pozwala potraktować zgłaszającego, tymczasem za błędem stoi często cały zespół.  - Błędne jest traktowanie projektu jako zniesienia odpowiedzialności karnej „sygnalistów”. Jego zapis jedynie nie powoduje automatycznego wszczęcia procedury karnej wobec osoby, która dokonuje zgłoszenia – mówi Piotr Pawliszak, wiceprezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie. - Nie blokuje on jednak wszczęcia procedury karnej, nawet wobec sygnalisty, jeżeli zgłoszenia dokona ktokolwiek inny – uważa. I jego zdaniem zapis ten niesie za sobą inne ryzyko - może powodować „wyścig” dotyczący zgłaszania zdarzeń niepożądanych niszcząc atmosferę zaufania w zespołach.

Czytaj też: Odpowiedzialność za nieudzielenie pomocy przez lekarza a błąd medyczny >

Czytaj też: Odpowiedzialność karna lekarza dentysty za błąd medyczny >

Zgadza się z nim adwokat Oskar Luty, partner w kancelarii Firefield. - Nie można obejmować ochroną wyłącznie sygnalisty, bo spowoduje to wyścig „kto pierwszy zgłosi”, znany m.in. z prawa ochrony konkurencji. Różnica jest taka, że w prawie ochrony konkurencji jest to mechanizm promujący konkurencję kosztem bezpieczeństwa prawnego firm, a w przypadku systemu medycznego doprowadzi do napięć i nieufności, chociaż powinien promować pełną transparencję i nakłaniać do nagłaśniania błędów – tak, żeby stanowiły wartość dla innych – tłumaczy mec. Luty. A medycy boją się odpowiedzialności karnej. 

Czytaj też: Odpowiedzialność cywilna za szkody prenatalne >

Czego oczekują lekarze i dlaczego

Łukasz Jankowski uważa zaś, system no-fault powinien polegać w ogóle na odstąpieniu o orzekaniu o winie w sprawach o błędy medyczne, a w najbardziej pożądanym modelu również zniesienia odpowiedzialności karnej osób wykonujących zawody medyczne za nieumyślne spowodowanie śmierci. Chodzi o art. 155 kodeksu karnego, który jednak Zbigniew Ziobro chce zaostrzyć. - Wprowadzenie systemu no fault to warunek, by w Polsce przetrwało szpitalnictwo. Już nie ma chętnych lekarzy do pracy w specjalizacjach zabiegowych, między innymi dlatego, że boją się ewentualnej odpowiedzialności karnej, nawet za niezawiniony błąd medyczny, na czym cierpią przede wszystkim pacjenci – twierdzi Jankowski.

Czytaj też: Odpowiedzialność karna za działania w zespole medycznym >

Dlaczego? Po pierwsze boją się podejmować ryzykownych decyzji, i zamiast szybko działać zlecają tysiące niepotrzebnych badań. - Lekarze odgrażają się, że na wszelki wypadek, żeby nie zainteresował się nimi prokurator, będą uprawiać medycynę zachowawczą  – przyznaje Jolanta Budzowska. Zdarzają się też inne sytuacje. - Broniłem lekarki, którą oskarżono, że nie skierowała na SOR 23-letniego pacjenta z nieprawidłowym zapisem EKG, bo uznała, że to nie zawał – opowiada radca prawny Radosław Tymiński. - Lekarce wytoczono postępowanie karne, ale w efekcie lekarze z tej przychodni zaczęli kierować na SOR każdego pacjenta i zablokowali jego pracę, wydłużyli czas przyjmowania pacjenta. Gdyby lekarka miała tylko sprawę cywilną, byłoby inaczej. Musiałaby z ubezpieczenia zapłacić odszkodowanie i tyle - tłumaczy.

Jolanta Budzowska zauważa, że w praktyce ryzyko odpowiedzialności karnej, wbrew temu, co się powszechnie sądzi, jest niewielkie. Z danych za 2017 rok wynika, że skazaniem lub warunkowym umorzeniem postępowania karnego kończy się tylko jedna na 157 spraw o błąd medyczny prowadzonych przez prokuraturę. Medycy jednak obawiają się odpowiedzialności karnej. Czy jest możliwe jej nieorzekanie, czego domaga się Łukasz Jankowski? 

Czytaj też: Odpowiedzialność podmiotów leczniczych w stosunku do tzw. pośrednio poszkodowanych >

Ministerstwo Sprawiedliwości chce karać

O zmianach w prawie karnym decyduje Ministerstwo Sprawiedliwości. W odpowiedzi dla Prawo.pl podkreśla, że wyłączenie odpowiedzialności lekarzy i innych osób wchodzących w skład personelu medycznego za zawinione błędy koliduje z wynikającym z art. 68 ust. 1 Konstytucji prawem do ochrony życia i zdrowia. - Uniemożliwia również poszkodowanemu pacjentowi realizację gwarantowanego przez art. 45 ust. 1 Konstytucji prawa do rozpatrzenia jego sprawy przez niezależny, bezstronny, niezawisły sąd. Osoby pokrzywdzone skutkami zdarzeń medycznych, do których doszło wskutek zawinionego działania, muszą mieć zagwarantowaną możliwość dochodzenia odszkodowania i zadośćuczynienia w ramach procedury sądowej – podkreśla resort.

Łukasz Jankowski zapewnia jednak, że jest otwarty na rozmowy z ministrem sprawiedliwości, bo jego zdaniem brak orzekania o winie lekarza będzie dobry zarówno dla lekarzy, jak i pacjentów.

 

 

Tyle, że MS sprzeciwia się nawet niedoskonałym rozwiązaniom z projektu ustawy  o jakości. - Projekt przewiduje wyłączenie odpowiedzialności karnej lekarzy nawet w przypadku, gdy wskutek niedbalstwa spowoduje on śmierć pacjenta lub ciężkie kalectwo. Tymczasem zwolennicy wprowadzenia takiego rozwiązania twierdzą, że chodzi jedynie o uchylenie odpowiedzialności za „niezawinione błędy lekarskie". Jeżeli błąd jest niezawiniony, nikt nie może zostać - i nigdy nie zostanie - pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Wynika to z obowiązującego prawa. Wina jest bowiem warunkiem odpowiedzialności karnej.  W przedstawionym projekcie chodzi o uchylenie odpowiedzialności za zachowania zawinione, będące skutkiem niedbalstwa. Oznacza to, że interes osoby dopuszczającej się takiego niedbalstwa stawiany byłby ponad dobrem pacjenta. Z tych przyczyn zaproponowane rozwiązanie pozostaje w sprzeczności z interesem publicznym, a tym samym nie może zostać zaakceptowane  – podkreśla resort.

Czytaj też: Pielęgniarka na kontrakcie - odpowiedzialność na skutek przemęczenia >

Brak odpowiedzialności karnej to nie wszystko

Jolanta Budzowska przyznaje, że w zakresie koncepcji no-fault nie jest do zaakceptowania wyłączenie odpowiedzialności karnej przedstawicieli zawodów medycznych w przypadku rażącego niedbalstwa, czyli w sytuacjach przekroczenia podstawowych, elementarnych zasad staranności, postępowania poniżej minimalnego wymaganego poziomu wiadomości lub umiejętności. Zwraca  przy tym uwagę, że proponowana w ramach ustawy o jakości administracyjna ścieżka dochodzenia roszczeń odszkodowawczych pacjentów jest jedynie opcją. - Tym samym nie narusza konstytucyjnego prawa do rozpatrzenia sprawy przez niezależny, bezstronny, niezawisły sąd – dodaje. Jej zdaniem z punktu widzenia pacjenta ważne jest co innego.

- Nie ma sprawnego no-fault bez sprawnej wypłaty odpowiedniego odszkodowania. Nie każdy wybierze  postępowanie przed Rzecznikiem Praw Pacjenta ze względu na niewysokie kwoty odszkodowania i brak możliwości uzyskania renty. Wówczas pozostaje nierówna walka w sądzie z ubezpieczycielem i podmiotem leczniczym, gdzie pacjent jest w dużo gorszej sytuacji niż jego przeciwnicy.  Pacjent ponosi ogromne ryzyko finansowe procesu. W takim postępowaniu cywilnym trzeba przede wszystkim udowodnić winę. Dlatego jeśli rozważamy zapewnienie ochrony zgłaszającym błędy, to jednocześnie musimy wzmocnić pozycję pacjenta w procesie. Zgłoszenie zdarzenie, za którym często stoi zła organizacja pracy szpitala, powinno skutkować domniemaniem winy placówki w aspekcie odszkodowawczym. Wtedy w interesie szpitala będzie dążenie do ugody, a jednocześnie na przyszłość wymusi wdrożenie procedur naprawczych i poprawę jakości - uważa mec. Budzowska.

Czytaj też: Błędy w sztuce lekarskiej w praktyce lekarza medycyny rodzinnej - aspekty prawnokarne i prawnomedyczne >

Radca prawny Radosław Tymiński przyznaje, że, aby jednak mówić o no fault, musi być sprawny system sądowniczy, a dziś sprawy głównie toczą się w prokuraturach. I zwraca uwagę na jeszcze jeden problem. - Ustawa powinna precyzować także za co kto odpowiada, zwłaszcza szef oddziału, kliniki - mówi. A Oskar Luty dodaje, że lekarze muszą mieć też jasne wskazania co i jak robić. - Powinny być wprowadzane standardy postępowania. A dziś polska medycyna jest anty-proceduralna i chaotyczna. Lekarze stosują różne standardy, często pracują tak, jak byli uczeni np. 30 lat wcześniej; metody różnych ośrodków różnią się istotnie. Brakuje wytycznych, a wiele z nich jest ze sobą po prostu sprzecznych - kwituje mec. Luty.