Lekarz Piotr Pisula skierował do ministra zdrowia Adama Niedzielskiego wezwanie przedsądowe „do usunięcia skutków naruszeń dóbr osobistych”. Chodzi o wpis ministra na portalu społecznościowym, w którym poinformował, że lekarz wystawił receptę dla siebie na lek o działaniu psychotropowym lub odurzającym. Ujawnił w ten sposób dane chronione. Lekarz domaga się od ministra zdrowia przeprosin za „naruszenie dóbr osobistych” i wpłaty 100 tys. zł na rzecz hospicjum

Czytaj także na Prawo.pl: Lekarz wzywa ministra zdrowia do przeprosin w sprawie wpisu na portalu

Publikacja przez ministra zdrowia danych medycznych lekarza to jedno. Pytanie, czy minister zdrowia miał prawo te dane pozyskać z systemu teleinformatycznego. Minister zdrowia uważa, że nie złamał prawa, bo nie korzystał z indywidualnego konta lekarza.

 

Adam Niedzielski zaznacza przy tym, że działał „w obronie dobrego imienia Ministerstwa Zdrowia, ale przede wszystkim w obronie interesów pacjenta”.

Ewa Marcjoniak, adwokat (Kancelaria Adwokacka adwokat Ewy Marcjoniak), zwraca uwagę, że ani art. 231 kodeksu karnego, penalizujący nadużycie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego, ani art. 266 k.k., dotyczący ujawnienia tajemnicy służbowej, nie wyłączają odpowiedzialności karnej z takiego powodu jak "działanie w celu interesu publicznego".

Zobacz linię orzeczniczą w LEX: Pojęcie osoby pełniącej funkcję publiczną >

- Przeciwnie, działanie na szkodę interesu publicznego lub prywatnego (ten ostatni na równi z publicznym) jest znamieniem przestępstwa z art. 231 k.k. W mojej ocenie w tej sprawie należy rozważyć co najmniej te dwa przestępstwa,  których znamiona zdaje się, że wyczerpał swym zachowaniem minister Niedzielski, publikując na Twitterze informację, o której dowiedział się, pełniąc funkcję urzędniczą i działając tym samym na szkodę lekarza - dodaje.

Zobacz linię orzeczniczą w LEX: Charakter czynu zabronionego z art. 231 § 1 i 2 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. - Kodeks karny >

Minister zdrowia nie może bezkarnie sięgać pod dane

Minister zdrowia próbuje znaleźć podstawę prawną dla swoich działań.

- Nie doszło do naruszenia jakichkolwiek przepisów – pisze Adam Niedzielski w oświadczeniu. Powołuje się na dwie ustawy (o systemie informacji w ochronie zdrowia oraz o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych), które uprawniają ministra zdrowia do dostępu do informacji dotyczącej wystawienia przez daną osobę recepty pro auctore.

Jednak ustawy, na które się powołuje, nie pozwalają ministrowi czy innemu funkcjonariuszowi publicznemu dowolnie sięgać po dane osobowe z systemu teleinformatycznego. Dane te podlegają bowiem ochronie.

Sprawdź w LEX: Jak kształtuje się odpowiedzialność finansowa lekarzy za nieprawidłowe wystawienie recepty na lek refundowany? >

Dr hab. Grzegorz Sibiga, kierownik Zakładu Prawa Administracyjnego Instytut Nauk Prawnych PAN, zaznacza, że w pewnym wąskim zakresie minister, a w praktyce upoważnieni przez niego pracownicy, mają dostęp do danych w systemie teleinformatycznym zdarzeń medycznych dla potrzeb sprawowania nadzoru nad świadczeniodawcami oraz aptekami, i to tylko w zakresie realizacji umów z NFZ oraz refundacji recept.

- Dlatego mówimy o „wąskim dostępie”, ponieważ nadzór może być realizowany jedynie w prawem określonych formach działania w ustawie o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Chodzi m.in. o ustalenie nieprawidłowości w działalności świadczeniodawców w wykonywaniu  umów z NFZ, a nawet nakładanie kar na świadczeniodawców w przypadku, gdyby do nich doszło – podkreśla.

Sprawdź w LEX: Czy lekarz w poradni udzielającej świadczeń komercyjnie może wystawiać pacjentom recepty refundowane? >

Do tego celu z resztą resort zdrowia dane z systemu teleinformatycznego wykorzystywał w ostatnim czasie. W kwietniu tego roku po raz pierwszy Ministerstwo Zdrowia przekazało samorządowi lekarskiemu listę lekarzy, którzy wystawiają niepokojąco dużą liczbę podobnych recept. Już w 2020 r. resort zaznaczał, że system informatyczny na to pozwala.

Czytaj także na Prawo.pl: Resort zdrowia przez lata przymykał oko na lekarzy handlujących e-receptami

Dr hab. Grzegorz Sibiega zaznacza, że przeglądanie w systemie danych osobowych z wystawionych recept w celu ujawniania ich w dyskusji publicznej w żaden sposób nie mieści się w nadzorze ministra zdrowia nad ubezpieczeniem zdrowotnym, na który powołuje się minister.

- Sposób działania ministra w każdej z tych sytuacji określony jest ustawowo. Dostęp do danych osobowych powinien następować jedynie w zakresie niezbędnym do osiągnięcia tych celów,  co w przypadku danych objętych tajemnicą dodatkowo potwierdzają ustawy wprowadzające tajemnice, w tym o wykonywaniu zawodów medycznych – zaznacza ekspert.

Dr Grzegorz Sibiga podkreśla, że dostęp do tajnych danych jest wyjątkiem wyznaczonym prawem i może mieć miejsce jedynie w niezbędnym zakresie. - Na pewno nie mieści się w nim dowolne ustalanie przez ministra co jest jego nadzorem, a co nim nie jest. Żaden z przepisów nie umożliwia ujawniania szczególnie chronionych  kategorii danych osobowych na zasadzie takiego uznania – dodaje.

Czytaj w LEX: Ograniczenia w wystawianiu recept przez lekarzy >

Czytaj także na Prawo.pl: Zmiany w e-receptach nie będą dotyczyć antykoncepcji awaryjnej