Problem ze znajomością języka polskiego przez lekarzy ubiegających się o prawo do wykonywania zawodu w Polsce pojawił się rok temu. Wówczas weszły w życie przepisy, które pozwalały w trybie uproszczonym zdobyć je osobom, które dyplom lekarski uzyskały poza krajami UE i oświadczyły, że znają język polski. Teraz problem może się nasilić za sprawą specustawy o legalizacji pobytu w Polsce obywateli z Ukrainy. Zgodnie z nią lekarz z Ukrainy, który przekroczył po 24 lutego granicę - już takich osób jest około 500, nie musi złożyć oświadczenia o znajomości języka polskiego. I ten przepis budzi kontrowersje. Zdaniem prawników taki lekarz powinien też otrzymać specjalny numer prawa do wykonywania zawodu, a nie identyczny jak polscy lekarze.

Czytaj: Lekarze i pielęgniarki z Ukrainy będą mogli pracować w podmiotach z kontraktem z NFZ >>
Wniosek o udzielenie zgody przez Ministra Zdrowia na wykonywanie zawodu ratownika medycznego na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej - POBIERZ WZÓR DOKUMENTU >

 


 

Ukraiński lekarz dla ukraińskich pacjentów

- Obecna sytuacja w Ukrainie i Polsce może uzasadniać wprowadzenie nowego rodzaju prawa wykonywania zawodu lekarzaprzyznawanego osobom, które nie znają języka polskiego, które dawałoby możliwość udzielania świadczeń opieki zdrowotnej nad pacjentami – uchodźcami z Ukrainy - mówi prof. Andrzeja Matyja, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej. - Należy jednak zwrócić uwagę, że osoby, które mogą otrzymać prawo wykonywania zawodu lekarza, które pozwalałoby na leczenie polskich pacjentów, powinny cechować się niezbędną do tego znajomością języka polskiego. Ułatwiając dostęp do pracy lekarzom-uchodźcom z Ukrainy nie możemy zapominać o potrzebie zapewnienia bezpieczeństwa, w tym bezpieczeństwa komunikacyjnego, polskich pacjentów - podkreśla prezes Matyja. 

Czytaj też: Szczepienia cudzoziemców narodowości ukraińskiej przeciw Covid-19 >

Jak podkreśla, praca lekarza nie ogranicza się do kontaktu z pacjentem. Musi on jeszcze komunikować się z innymi pracownikami placówki, w tym lekarzami i pielęgniarkami, wypełniać i czytać dokumentację medyczną, wystawiać zlecenia, e-recepty, e-skierowania, a te wszystkie dokumenty muszą być w języku polskim. A z tym mają nawet problem medycy, którzy znają język polski. Pokazuje to przykład małżeństwa z Ukrainy, które już pracuje w jednym z mazowieckich szpitali. Mąż nauczył się bardzo dobrze polskiego, żona opanowała go gorzej. Z mężem wszyscy chcą współpracować, z żoną mniej chętnie. Dlatego lekarze uważają, że potrzebne jest systemowe rozwiązanie.

Czytaj też: Uznawanie kwalifikacji lekarzy i swoboda praktykowania zawodu lekarza w krajach Unii Europejskiej >

Kursy języka polskiego lub staże dla lekarzy z Ukrainy

-  Żeby polskie szpitale i przychodnie mogły przyjąć do pracy lekarzy i pielęgniarki z Ukrainy, Ministerstwo Zdrowia musi stworzyć im realną możliwość nauki języka polskiego Medykom, którzy będą chcieli uzyskać pełne uprawnienia zawodowe w Polsce i je wykonywać, należy wesprzeć w nauce języka polskiego, np. finansując kursy nauki języka polskiego, nostryfikację dyplomów, itp - uważa prof. Matyja.

Podobne zdanie ma Jerzy Wielgolewski, dyrektor szpitala powiatowego w Makowie Mazowieckim. - Z pewnością potrzebujemy lekarzy z Ukrainy, bo z każdym dniem pojawi się coraz więcej pacjentów z tego kraju, i na pewno problem językowy pojawi się. Z prostym leczeniem, diagnozami zapewne sobie poradzimy, ale do naszego szpitala już trafił pacjent na dializę i okazało się, że bez lekarza znającego i polski, i ukraiński trudno byłoby mu pomóc. Na szczęście w moim szpitalu mam takich lekarzy, ale też z mojego doświadczenia wynika, że zespół woli współpracować z tym znającymi polski lepiej. Dlatego niezbędne są systemowe rozwiązania, np. trzymiesięczna nauka języka polskiego połączona z nauką naszego sytemu ochrony zdrowia - podkreśla Wielgolewski. Tak działają inne kraje, np. Niemcy, Szwecja. Co więcej tak przeszkoleni lekarze pomogą też przetłumaczyć dokumentacje medyczną z którą zgłaszają się pacjenci z Ukrainy,  czym też jest problem.

Czytaj też: Rynek świadczeń medycznych w Unii Europejskiej - jak się na nim odnaleźć i skutecznie konkurować >

Inny pomysł ma Okręgowa Izba Lekarska w Warszawie. - Dobrym rozwiązaniem byłoby przyjmowanie lekarzy z Ukrainy na 6-miesięczny staż adaptacyjny finansowany przez Ministerstwo Zdrowia. Program stażu ustalany indywidualnie zależnie kogo dotyczy, dokładnie na tych samych zasadach na jakich dziś pracują w ramach stażu adaptacyjnego osoby, które wracają do zawodu np. po 20 letniej przerwie. W trakcie stażu adaptacyjnego lekarz z Ukrainy przede wszystkim miałby za zadanie poznać nasz system, zaadaptować się, a także służyć pomocą, np. jako tłumacz. Mógłby badać chorych, uzupełniać pod nadzorem dokumentacje medyczna, wypisywać pod nadzorem skierowania i recepty. Byłby pomocą, ale przez te 6 miesięcy niesamodzielną. Dopiero po 6 miesiącach adaptacji musiałby spełnić dotychczasowe kryteria, by zacząć pracować samodzielnie, czyli wykazać się znajomością języka polskiego, itd. Dzięki temu mogliby się utrzymać, uczyć języka i poznać system. To koncepcja uwzględniająca bezpieczeństwo pacjentów - mówi Łukasz Jankowski, prezes warszawskiej OIL.

Pojawiają się też propozycje, aby personel z Ukrainy był zatrudniany jako, np. asystent lekarza, który pracuje z uchodźcami, bo zwykły tłumacz nie zna specjalistycznego słownictwa medycznego oraz uwarunkowaniami ukraińskiego systemu ochrony zdrowia. - Nie mamy do czynienia z chwilowym napływem osób z terenów ogarniętych wojną, dlatego potrzebne są większe zmiany, a nie zrzucenie odpowiedzialności na okręgowe izby lekarskie - dodaje Wielgolewski.  Niedługo może bowiem się okazać, że Ministerstwo Zdrowia mówi, że to one utrudniają zatrudnianie ukraińskich medyków.

 

 

Tryb uzyskania pozwolenia na pracę

Aby otrzymać prawo do wykonywania zawodu w Polsce potrzebna jest zgoda polskiego ministra zdrowia na wykonywanie zawodu oraz przyznane przez okręgową radę lekarską (ORL) prawo do wykonywania zawodu. Lekarz musi więc dostać dwie decyzje: poza tą od ministra, będącą pozwoleniem na pracę, jeszcze z ORL uprawniającą do wykonywania zawodu. Lekarz, który otrzyma zgodę od ministra, składa wniosek do ORL, te weryfikowały znajomość polskiego. Gdy była zbyt mała, nie przyznawały prawa. Pozostaje więc pytanie, co zrobią z lekarzami z Ukrainy, którzy nie będą musieli już znać polskiego.

Janusz Cieszyński, pełnomocnik rządu do spraw cyberbezpieczeństwa, który pracował nad specustawą uważa, że w tej wyjątkowej sytuacji NIL powinna zaproponować rozwiązania pozwalające medykom z Ukrainy, którzy schronili się w Polsce, na podjęcie pracy w zawodzie, bezpieczne dla pacjentów, ale maksymalnie otwarte. Tyle, że jak zauważają lekarze, one wymagają dodatkowego finansowania z budżetu. Ponadto zgodnie z zaproponowanymi zasadami nad lekarzem z Ukrainy nadzór sprawuje lekarz z Polski, a to budzi kontrowersje. - Nadzór musi zawsze określać jego elementy: na czym polega, jakie działania podmiot x może podjąć wobec podmiotu y.  Przepisy tego jednak nie regulują, tylko mówią o ustanowienia nadzorcy, co nic nie wyjaśnia. I nie rozwiązuje też problemu odpowiedzialności w razie popełnienia błędu. W praktyce pewnie obaj lekarze - dodaje radca prawny Radosław Tymiński, specjalizujący się w prawie ochrony zdrowia. Prof. Teresa Gardocka, dyrektor Instytutu Prawa na Wydziale Prawa Uniwersytetu SWPS również uważa, że lekarz nadzorujący będzie obciążony odpowiedzialnością, ale zwraca uwagę na jeszcze inny problem. - Lekarze z warunkowym prawem do wykonywania zawody dostają tak samo wyglądający numer, jak pozostali lekarze. Nie ma żadnego dodatkowego oznaczenia, że nie jest to prawo przyznane w normalnym trybie. W efekcie część z nich nie będzie udzielać świadczeń obywatelom Ukrainy zgodnie, a zacznie korzystać z uzyskanego prawa i zarabiać pracując komercyjnie. Nie można zakładać, że wszyscy ludzie są porządni, bo życie uczy, że tak nie jest. Nie można pójść na żywioł i nadawać zwykły numer - kwituje prof. Gardocka.