Ministerstwo Klimatu i Środowiska podkreśla, że projekt, którego złożenia opublikowano w wykazie prac legislacyjnych rządu, ma na celu zwiększenie skuteczności, przejrzystości i sprawiedliwości systemu gospodarowania odpadami. Wskazuje przy tym, że zmiany są odpowiedzią na zgłaszane przez samorządy i mieszkańców problemy: brak skutecznych narzędzi egzekwowania selektywnej zbiórki, zbyt ograniczony katalog ulg i zwolnień oraz trudności w przeciwdziałaniu uchylaniu się od obowiązków przez właścicieli nieruchomości.
Resort argumentuje także, że zmiany są konieczne w związku z niskimi poziomami recyklingu – w 2023 roku Polska osiągnęła zaledwie około 32 proc., podczas gdy do 2030 r. wymagane jest 60 proc., a do 2035 r. – 65 proc.
Przeczytaj więcej: Gminy nie wypracują wymaganego na ten rok poziomu recyklingu
Im mniej śmieci, tym mniejsza opłata?
Proponowane przepisy przewidują możliwość różnicowania opłat w zależności od masy odpadów i jakości ich segregacji. Ma to zachęcić mieszkańców do dokładniejszej segregacji odpadów i zapewnić bardziej sprawiedliwy podział kosztów przez każdego z mieszkańców. Leszek Świętalski, pełnomocnik ds. gospodarki komunalnej, energetyki i ochrony środowiska Związku Gmin Wiejskich RP uważa, że może być inaczej. Wskazuje na trudności z egzekwowaniem opłat, szczególnie gdy mieszkańcy próbują unikać kosztów, np. zgłaszając nieprawdziwe dane o liczbie osób w gospodarstwie domowym. Przypomina, że o ile w przypadku różnego rodzaju programów profitowych, np. dodatków osłonowych, węglowych - nagle te same nieruchomości zaludniają się, to przy opłacie śmieciowej wyludniają się i często okazuje się, że mieszka tam co najwyżej jedna osoba.
– Nie wierzę, że system wagowy zachęci ludzi do uczciwego rozliczania się. Raczej pojawią się próby ominięcia opłat – mówi Świętalski.
Olga Goitowska, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej w Urzędzie Miejskim w Gdańsku wskazuje, że kryterium wagowe wymaga od gminy poszerzenia usług, czyli m.in. wyposażenia śmieciarek w system wagowy. Wprowadzenie takiego rozwiązania spowoduje wzrost świadczeń.
Czytaj też w LEX: Kawęcka Anna, Prawna problematyka klasyfikacji nieruchomości gruntowej na potrzeby opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi>
Ministerstwo chce przy tym nałożyć na gminy obowiązek określenia standardów selektywnej zbiórki.
- Nie bardzo rozumiem, skąd przejście z elementu fakultatywnego na obligatoryjny. Gdyby istniała potrzeba obligatoryjności i jednolitości rozwiązań w tym zakresie, ministerstwo swego czasu wydałoby rozporządzenie określające kryteria selektywnej zbiórki. Samo nigdy z siebie nie zaproponowało żadnych konkretnych kryteriów, a teraz mówi: "Gminy, określcie". Z chęcią poznam uzasadnienie i motywację tego rozwiązania – wskazuje Maciej Kiełbus, partner zarządzający w Ziemski&Partners Kancelaria Prawna Kostrzewska Kołodziejczak i Wspólnicy.
- Czyli jesteśmy przy systemie 4,5 tysiąca regulaminów i niuansów. Potrzebna jest centralna unifikacja systemu i potężna kampania edukacyjna, aby nie było wątpliwości co wrzucamy, do jakiego pojemnika – uważa Leszek Świętalski.
- Jeśli jakaś gmina chce, to może ustanowić takie standardy, ale nie może to być obowiązek. Nie udało się to żadnemu z dotychczasowych ministrów, mimo wielu takich prób. Jako gmina musimy mieć narzędzia, aby zweryfikować czy standard został spełniony – mówi Olga Goitowska.
Przeczytaj również: Gminy przegrały z systemem kaucyjnym, szykują się podwyżki
PSZOK-i: Więcej punktów, więcej kosztów
Ministerstwo zapowiada wprowadzenie minimalnej liczby PSZOK-ów w gminach, zależnie od liczby mieszkańców i odległości do punktu. Maciej Kiełbus ostrzega jednak przed nadmierną standaryzacją:
- Jeden stacjonarny PSZOK na określoną odgórnie liczbę mieszkańców nie zawsze będzie rozwiązaniem idealnym. W gminach o rozproszonej zabudowie równie dobrze może sprawdzić się jeden stacjonarny PSZOK i mądrze zaplanowana sieć mobilnych punktów. PSZOK nie zawsze musi być rozumiany jako plac z kontenerami, w których zbierane są odpady.
Negatywnie propozycję ocenia też Olga Goitowska. W Gdańsku funkcjonują dwa PSZOK-i, trzy są budowane, jeden w planach. Koszt budowy jednego punktu to ok. 10 mln zł plus koszty utrzymania.
- Tyle jesteśmy w stanie udźwignąć. Problemem są nie tylko finanse, ale też brak terenów na lokalizację takich punktów – zaznacza dyrektor Goitowska. Inaczej propozycje ocenia Leszek Świętalski. Uważa, że PSZOK-ów w wielu gminach jest po prostu za mało, a w innych nie ma ich wcale. Za standard minimum uważa jeden PSZOK w jednej gminie.
- Ja mam do PSZOK 24 kilometry, bo nie ma takiego punktu w mojej gminie. I czy mieszkaniec będzie jechał tyle kilometrów, aby coś zawieść? Sieć PSZOK trzeba zagęścić, przyjmując albo czynnik odległościowy, albo powiązać to z odległością i liczbą mieszkańców – uważa Leszek Świętalski.
PSZOK-i nie dla odpadów niekomunalnych?
Krytykę wzbudza również pomysł rozszerzenia katalogu odpadów przyjmowanych w PSZOK-ach o te, które nie są odpadami komunalnymi. Maciej Kiełbus ma wrażenie, że rękoma komunalników, ministerstwo próbuje się rozwiązać inne problemy odpadowe.
- Nie jest sztuką przyjąć odpady na PSZOK, ale się ich pozbyć. Generowanie kosztów czy wzięcie na barki problemu, może być nieadekwatne do korzyści, czy rezultatów, jakie chcielibyśmy osiągnąć – zwraca uwagę.
- Pomysł kuriozalny. Przerzuca na gminy odpowiedzialność za odbiór m.in. folii rolniczych, zużytych olejów napędowych, opakowań po środkach ochrony roślin i nawozach, czyli pochodnej działalności gospodarczej. To producenci powinni organizować odbiór opakowań, a jeśli ma to robić PSZOK, trzeba to sfinansować – uważa Leszek Świętalski.
– Opony to dobry przykład. Przyjmujemy je, ponosimy koszty, ale nie możemy ich wliczyć do poziomu recyklingu. Efekt ekologiczny zerowy, koszty po stronie gminy – dodaje Goitowska.
Nowe ulgi, ale też nowe obowiązki
Założenia projektu przewidują m.in. doprecyzowanie przepisów ograniczających stosowanie indywidualnego rozliczania opłat w budynkach wielolokalowych, rozszerzenie możliwości obniżenia opłat w przypadku kompostowania bioodpadów. Dotyczyć to ma właścicieli nieruchomości w zabudowie wielolokalowej, nieruchomości rekreacyjno-wypoczynkowych oraz rodzinnych ogrodów działkowych.
Czytaj też w LEX: Wykorzystanie podejścia pośredniego w szacowaniu masy bioodpadów jako narzędzia ograniczenia kosztów gospodarki komunalnej>
Przewidziano też poszerzenie katalogu dobrowolnych zwolnień w opłacie śmieciowej dla grup społecznych wymagających szczególnego wsparcia, tj. o osoby starsze, z niepełnosprawnością, znajdujące się w trudnej sytuacji życiowej i materialnej oraz drobnych przedsiębiorców prowadzących działalność o charakterze rzemieślniczym.
- Jestem przeciwny temu rozwiązaniu. Od pomagania jest pomoc społeczna. Jeśli kogoś zwolnimy, inny za to będzie musiał zapłacić – komentuje Leszek Świętalski.
Projekt zakłada też możliwość objęcia system nieruchomości letniskowych, jeśli rada gminy tak zadecyduje.
- Szkoda, że w 2021 r. nie uwzględniono postulatów samorządowych, bo domki letniskowe rzeczywiście nie powinny na zasadach ogólnych korzystać ze swobody wypisywania się z gminnego systemu odbiorowego. Powinien obowiązywać bezwzględny nakaz, jeśli gmina tak postanowi. Mam nadzieję, że wraz z tą zmianą pojawi się wyższa maksymalna stawka opłaty za gospodarowanie odpadami. Gminy od dawna apelują o podwyższenie tej stawki z 10 do 20 proc. – wskazuje Maciej Kiełbus.
Lepsza weryfikacja oświadczeń
Z drugiej strony resort proponuje rozwiązania, które mają uszczelnić system: m.in. przez weryfikację oświadczeń z wykorzystaniem określonych zasobów danych np. związanych z użyciem wody. A także inne rozwiązania, które mają pomóc gminom w zarządzeniu system. Mecenas Kiełbus pozytywnie ocenia propozycję zmiany artykułu dotyczącego opłat podwyższonych w przypadku naruszenia obowiązku selektywnej zbiórki odpadów komunalnych.
- Orzecznictwo sądów administracyjnych idzie w bardzo niebezpiecznym kierunku, kwestionując system naklejkowy i oczekując, że każde powiadomienie o naruszeniu obowiązku selektywnej zbiórki, będzie w formie pisemnej. Widząc, jak dotychczasowe przepisy są interpretowane, potrzebna jest zmiana. To musi być operatywne z punktu widzenia firm odbierających odpady i gmin oraz proste i zrozumiałe dla właściciela nieruchomości – podkreśla ekspert.
Generalnie Maciej Kiełbus ocenia, że zapowiadane rozwiązania to kolejne wielkie łatanie dziur w ustawie, która ma już prawie trzy dekady, tymczasem powinna być uszyta na nowo tak, aby pasowała do współczesnych potrzeb i oczekiwań.
- Ważne, żeby system uelastycznić i uszczelnić, co pozwoli po części wyhamować wzrost kosztów funkcjonowania systemu, a nie generować dodatkowe obciążenia, które niestety przełożą się na stawki opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi. Trzeba zastanowić się, jak mądrze wydawać pieniądze, które mamy, i pilnować, żeby nie wyciekały na zewnątrz, zamiast generować dodatkowe obciążenia, które mogą być nieadekwatne do specyfiki poszczególnych gmin – zaznacza.
- W zapowiedzi jest dużo ozdobników, za małego tego, na czym nam samorządowcom zależy, czyli szczelność systemu – ocenia Leszek Świętalski. On również opowiada się za nową ustawą, ale dopiero po pełnej implementacji brakujących ogniw systemu, takich jak Rozszerzona Odpowiedzialność Producenta (ROP), system kaucyjny czy Rozporządzenia UE w sprawie opakowań i odpadów opakowaniowych (PPWR). Dopiero wtedy – jego zdaniem – będzie można na nowo zdefiniować rolę i zadania gmin w gospodarce odpadami, przy założeniu, że na samorządy nałożone zostaną zadania i wskaźniki do osiągnięcia, ale metody i sposoby realizacji samorządy dobiorą sobie same.
Czytaj też komentarz w LEX: Maćkowiak Karol, Wymogi rozporządzenia PPWR a polski system kaucyjny>








