Chodzi co najmniej o sześć okręgów wyborczych: nr 75 w Katowicach (obejmujący m.in. Tychy i Mysłowice),  nr 100 w Koszalinie, nr 12 w Toruniu, nr 92 w Koninie i dwa w Kaliszu - nr. 95 i 96, w których wyniki skarży Prawo i Sprawiedliwość, oraz trzy zgłoszone przez Koalicję Obywatelską - Jeleniej Górze, Łomży i Pabianicach.

Operacja nie będzie łatwa, ponieważ każdy z nich obejmuje kilka powiatów. Przykładowo okręg katowicki obejmuje 122 komisje obwodowe, dla porównania w okręgu nr 96 w Kaliszu, tylko w obrębie miasta - takich komisji było ponad 50, a do tego dochodzą jeszcze trzy powiaty. - W sumie tych komisji może być nawet tysiąc, wszystko zależy od wielkości okręgów - mówią eksperci.  

W ramach protestów wyborczych PiS złożył wnioski o oględziny kart wyborczych na rozprawie, porównanie kart wyborczych z protokołami poszczególnych komisji wyborczych, ponowne przeliczenie głosów na rozprawie oraz o umożliwienie wnioskodawcy wypowiedzenia się na rozprawie - w szczególności, co do kart do głosowania, które zostały zakwalifikowane jako głosy nieważne. Tą samą drogą idzie Koalicja Obywatelska. 

Czytaj: 
Kolejne protesty wyborcze trafiają do SN>>
Do wtorku można składać protesty przeciw ważności wyborów parlamentarnych>>

 

SN albo przeanalizuje protokoły, albo ... zleci przeliczenie 

Ta sytuacja jest nowością dla Sądu Najwyższego, do tej pory - jak mówią rozmówcy Prawo.pl, na tym poziomie, nie miała miejsca. Choć ponowne liczenie już się zdarzało, w przypadku wyborów do rad, które kontrolowały je sądy okręgowe.

Jak mówi w rozmowie z Prawo.pl sędzia Wiesław Kozielewicz, z SN i równocześnie przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, w takich przypadkach są dwie szkoły. - Zgodnie z pierwszą – przedwojenną – protokół z obwodowej komisji wyborczej jest wyłącznym dowodem tego co się zdarzyło podczas liczenia głosów. Jeśli nie ma zarzutów zgłoszonych przez osoby obecne podczas jego sporządzania co do  jego rzetelności, a przypominam, że sporządzają go członkowie komisji obwodowej, w skład której wchodzą przedstawiciele wszystkich komitetów wyborczych, wszystkich partii, które startowały w wyborach, to nie ma podstaw do ponownego przeliczania głosów – mówi. 

I dodaje, że po 1990 r., gdy wprowadzono kontrole procesu wyborczego przez sądy powszechne , jeśli chodzi o wybory do rad, wybory wójta, burmistrza, natomiast przez Sąd Najwyższy w przypadku wyborów do Sejmu, Senatu, prezydenckich, referendów ogólnokrajowych i do  Parlamentu Europejskiego, pojawiła się w orzecznictwie sądów druga koncepcja postępowania. 

- Zgodnie z nią Sąd Najwyższy może zlecić przeprowadzenie czynności dowodowych właściwym sądom rejonowym. Co to oznacza? Sąd rejonowy właściwy rzeczowo dla  miejsca gdzie urzędowała dana obwodowa komisja wyborcza,  na wniosek SN, wyznacza posiedzenie. Na to posiedzenie wzywani są członkowie komisji obwodowej, którzy liczyli głosy. Pod nadzorem sądu rejonowego w obecności komisarza wyborczego, urzędników wyborczy, członkowie komisji obwodowej, rozpakowują  zaplombowane pakiety z kartami do  głosowania, i sporządzają z tej czynności protokół. A następnie ta sama  obwodowa komisja wyborcza, której sposób działania zakwestionowano w złożonym proteście, jeszcze raz sprawdza karty i  liczy głosy oddane w głosowaniu oraz podaje wyniki do protokołu sądu - mówi.

I dodaje, że wyniki tych czynności  są przesyłane do  sądu, który o prosił - jeśli to  Sąd Najwyższy to do niego. 

Sąd Najwyższy sam liczyć - raczej - nie będzie 

W ocenie sędziego Kozielewicza nie ma możliwości by Sąd Najwyższy zdecydował się na samodzielne liczenie głosów. W podobnym tonie wypowiedział się Marcin Łochowski jeden z sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych (która rozpatruje protesty wyborczej).  - Wyjaśniam - Sąd Najwyższy nie będzie liczył głosów, ani nawet dotykał kart do głosowania. Jeżeli zaistniałaby konieczność dokonania czynności związanych z oględzinami tych kart - SN zleci je w drodze pomocy sądowej właściwemu sądowi powszechnemu - wskazał.

 

Także sędzia Michał Laskowski, rzecznik Sądu Najwyższego potwierdza, że Sąd Najwyższy w takiej sytuacji może się zwrócić w drodze pomocy sądowej do sądu rejonowego o takie przeliczenie głosów. Choć teoretycznie - jak dodaje - mógłby to zrobić sam. 

- W tej chwili Izba Kontroli Nadzwyczajnej, zgodnie z procedurą, zwróciła się do przewodniczącego komisji i do Prokuratora Generalnego o wyrażenie stanowiska w tych sprawach – poinformował. Dodając, że oba podmioty mają pięć dni na zajęcie stanowiska.

Rzecz o skali... ogromnej

Przewodniczący PKW zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię - jeśli dojdzie do takiego ponownego liczenia głosów to koszty mogą być duże. Samo postępowanie w sądach rejonowych może potrwać co najmniej kilka tygodni.

- To będzie wiele czynności. Pamiętajmy, że w danym okręgu wyborczym, w zależności od jego wielkości,  mogą być setki  komisji obwodowych. Koszty związane z tymi czynnościami w sądzie  będzie musiał ponieść Skarb Państwa, bo za stawiennictwo w sądzie członkom komisji będzie przysługiwał zwrot kosztów– dodaje. 

Po ponownym przeliczeniu głosów protokoły z  sądów rejonowych  trafią do Sadu Najwyższego. Ten będzie musiał, w składach trzech sędziów rozpoznających protesty, ocenić,  zaopiniować,  czy doszło do nieprawidłowości i co ważne, czy w przypadku ich stwierdzenia miały one wpływ na wyniki wyborów.  Na rozstrzygnięcie co do ważności wyborów do Sejmu i do Senatu ma - licząc od wyborów -  90 dni. Decyzje tę podejmie na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez Państwową Komisję Wyborczą, po rozpatrzeniu opinii o złożonych protestach  i stanowiska prokuratury.

Karty bezpieczne, w depozytach 

Po zakończonym w dniu głosowania liczenia głosów, obwodowe komisje wyborcze zabezpieczają wszystkie karty, zarówno te wypełnione, jak i te, które nie zostały wykorzystane. Są one następnie przekazywane w depozyt odpowiednim organom władzy samorządowej: wójtowi, burmistrzowi lub prezydentowi. 

Zapakowane i nienaruszane - najczęściej trafiają do magazynów.  Dostęp do nich mogą mieć - wyłącznie sądy, prokuratura i policja. W depozycie władz samorządowych pozostaną do momentu zakończenia czynności związanych z protestami wyborczymi i ewentualnymi doniesieniami do policji i prokuratury. Po zakończeniu wszystkich postępowań karty do głosowania i inne dokumenty z wyborów - np. nagrania wideo wykonane przez mężów zaufania, mają zostać przekazane do Archiwum Państwowego i tam archiwizowane minimum przez 5 lat.