Część szkół otworzyła drzwi także uczniom klas wyższych niż 1-3, gdy zawnioskowali o to rodzice. Dyrektorzy nie mają specjalnie innego wyjścia, a samorządy wspierają ich w decyzjach, choć są też po stronie rodziców, którzy nie mogą zapewnić dzieciom warunków do nauki. W przypadku starszych dzieci raczej nie chodzi tu tylko o opiekę. Powrót do szkół rekomendują też naukowcy z PAN, według których należy dążyć do sprawnego i bezpiecznego otwierania szkół z zachowaniem stosownego reżimu sanitarnego. Zdaniem samorządów dyrektorzy są w stanie zabezpieczyć szkoły pod względem sanitarnym.

Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki, odniósł się we wtorek rano do poruszanego przez Prawo.pl problemu. W wypowiedzi dla portalu tvp.info mówił, że możliwość została przewidziana w przepisach rozporządzenia, by zapobiec wykluczeniu niektórych uczniów z nauki zdalnej.  Zaapelował jednak o niewykorzystywanie tej drogi przez rodziców. Jego zdaniem ministerstwo zmieni przepisy, jeśli będzie takich przypadków więcej.

Czytaj: MEiN: Uczniowie klas I-III uczą się stacjonarnie w 99,3 proc. szkół podstawowych>>
 

Dyrektor musi wpuścić ucznia do szkoły

Radca prawny Robert Kamionowski, partner w Peter Nielsen & Partners Law Office tłumaczy, że rozporządzenie z 5 listopada 2020 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie czasowego ograniczenia funkcjonowania jednostek systemu oświaty w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19 w par. 2 ust. 3f stanowi, że w odniesieniu do uczniów, którzy nie mogą w miejscu zamieszkania realizować zajęć na odległość, dyrektor szkoły ma obowiązek zorganizować zajęcia w szkole lub umożliwić realizację zajęć na terenie szkoły, czyli np. przy komputerze w szkole. - Ma więc obowiązek wpuszczenia dziecka do szkoły i np. posadzenia go przed komputerem szkolnym, ale w większości będzie to konieczność zorganizowania zajęć fizycznie w szkole, bo zajęć zdalnych w szkole nie da się zorganizować dla kilkudziesięciu uczniów jednocześnie – podkreśla.

Zdaniem mecenasa, minister chciał, wydając rozporządzenie, umożliwić wykluczonym uczniom uczestnictwo w zajęciach. Spowodował jednak, że brak ograniczeń czy przesłanek obiektywnych powoduje, iż prawie każdy z uczniów czy rodziców może napisać wniosek, że nie ma możliwości realizowania obowiązku szkolnego z wykorzystaniem technik na odległość. - Nie musi tego uzasadniać, a przyczyną może być słabo działający internet, niedogodne warunki mieszkaniowe, bo np. kilkoro dzieci uczy się w domu jednocześnie w jednym pokoju, czy brak sprzętu – mówi.

Jan Smarduch, wójt gminy Nowy Targ, na terenie której kilka szkół wróciło do nauki stacjonarnej także dla starszych uczniów podkreśla, że jeśli rodzice się umawiają i oświadczają dyrektorowi, że nie mają warunków do zapewnienia dzieciom nauki w domach, dyrektor jest zobligowany zapewnić opiekę w placówce. - Trudno dyrektorowi dyskutować z rodzicami, a gmina jako organ prowadzący podziela postulaty rodziców. Zdajemy sobie też sprawę, że dyrektorzy są w trudnej sytuacji, więc ich wspieramy – mówi wójt. Gminny wydział nadzorujący oświatę na bieżąco konsultuje z dyrektorami decyzje, ma też informacje na temat konsultacji dyrektorów z Sanepidem.

Czytaj też: Szkoła zamknięta, ale rodzice wciąż mogą posłać do niej dziecko>>
 

Bez śledztwa, czyli przesłanka nie może być weryfikowana

Według mec. Kamionowskiego, szkoły, przywracając na wniosek rodziców zajęcia stacjonarne, nie dość, że nie naruszają prawa w tym zakresie, to są zobowiązane do tego na mocy przepisów. Przepis został wprowadzony od 23 października 2020 roku i nieco zmieniony 5 listopada 2020. Obowiązuje w tym brzmieniu ciągle, więc kiedy taka przesłanka zaistnieje, to jest to dla rodzica podstawą do złożenia wniosku.

- Przepis jest na tyle ogólny i elastyczny, że można przywołać różne powody, nie można też mieć pretensji do szkół i do innych rodziców, że się zgłaszają, jak mają potrzebę i prawo do tego – zaznacza. Co ważne, kuratorium może jedynie sprawdzić, czy rodzice złożyli do dyrektora oświadczenia, ale nie może ani szkoła, ani kuratorium ich weryfikować, odrzucić albo „prowadzić śledztwa, czy przesłanki wystąpiły”.

Jak jednak zaznacza Jan Smarduch, „nikt nie chce jednoznacznych stanowisk zajmować”. Dodaje jednocześnie, że dyrektorzy są w stanie zabezpieczyć szkoły pod względem sanitarnym. W dużych szkołach jest bezpieczniej o tyle, że dzieci mają więcej miejsca i łatwiej uniknąć kontaktów. W mniejszych szkołach z kolei jest mniej dzieci – średnia na terenie gminy to 12 dzieci w oddziale.
- Mam zaufanie do dyrektorów, że zapewnią bezpieczeństwo, szkoły są zaopatrzone w środki dezynfekcji, bo mieliśmy przydział od ministerstwa – zapewnia wójt. Jak dodaje, Sanepid prosił o zachowywanie środków ostrożności, ale na piśmie nie zajął stanowiska. Przeprowadził też kontrole w szkołach.

- Musimy się z oświadczeniami rodziców liczyć, a nie mamy jak weryfikować, czy mają możliwość zapewnienia nauki dzieci w domu. Przepis mówi, że jak rodzic składa oświadczenie, to dyrektor ma obowiązek zapewnić opiekę dziecku w szkole – dodaje.

PAN: Grupą szczególnie wrażliwą na skutki choroby COVID-19 są dzieci i młodzież

Tymczasem ze stanowiska ekspertów Polskiej Akademii Nauk wynika, że system zdalnego nauczania sprawia, że u wielu dzieci narastają problemy edukacyjne i coraz trudniejsze do odrobienia zaległości.

Ich zdaniem zamykanie szkół nie powinno być pierwszym środkiem zaradczym wdrażanym przy każdym wzroście zachorowań. „Jeżeli jest to jednak konieczne, należy zdecydowanie dążyć do sprawnego i bezpiecznego otwierania szkół, gdy tylko sytuacja epidemiczna na to pozwala. Strategia tego procesu powinna opierać się na trzech filarach: zachowanie stosownego reżimu sanitarnego, wprowadzenie nauczania hybrydowego (np. podzielenie zajęć szkolnych i tygodni szkolnych na stacjonarne i zdalne) oraz podejście regionalne do wprowadzanych ograniczeń funkcjonowania” – czytamy w stanowisku.