Polskie rzeki nie należą do najczystszych w Europie. Raport Europejskiej Agencji Środowiska podaje, że niemal 40 proc. wód powierzchniowych w Unii Europejskiej ma dobry lub bardzo dobry stan. Tymczasem według danych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska tylko w przypadku 10 proc. rzek w Polsce ich potencjał ekologiczny jest bardzo dobry lub dobry, 60 proc. umiarkowany, a 30 proc. słaby lub zły. Wpływ na jakość wód w Polsce ma ich skażenie biogenami rolniczymi, ściekami przemysłowymi i bytowymi. A także zanieczyszczenie rzek i zbiorników wodnych różnego typu odpadami oprowadzanymi wprost do rzek.

Nie wiadomo ile ścieków wpływa do rzek

Problem było i to, że Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, do którego obowiązków oprócz przeciwdziałania powodzi i suszy należy też troska o dobry stan wód, nie miało wiedzy dotyczącej liczby i lokalizacji czynnych i nieczynnych urządzeń wodnych służących do odprowadzania do rzek ścieków lub wód opadowych i roztopowych zlokalizowanych m.in. w skarpach rzek. Na polecenie Przemysława Dacy, prezesa Wód Polskich, ekipy utrzymania z Nadzorów Wodnych przeprowadziły wizje w terenie, a specjaliści Wód Polskich przeprowadzili weryfikację formalną, w tym analizę dokumentacji. Aby powiązać istniejące wyloty z dokumentacją, czyli posiadanym pozwoleniem wodnoprawnym.

- Oczywiście punktowe kontrole były wykonywane, ale to jest pierwsza taka kompleksowa analiza i spis z natury. Chodzi nam o systemowe działania – wylicza Sergiusz Kieruzel, rzecznik Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie.

Czytaj także: NIK: Potrzebna jednolita strategia zagospodarowania wód opadowych i roztopowych

30 procent rur bez pozwolenia i właściciela

Na razie zidentyfikowano 20 301 wylotów do rzek, to rury ściekowe, przelewy burzowe, kanalizacja

  • 13 336 posiada aktualne pozwolenia wodnoprawne,
  • 6273 nie ma stosownych pozwoleń wodnoprawnych
  • 692 nie wiadomo, kto jest właścicielem wlotu.

Najwięcej takich urządzeń zidentyfikowano na terenie działalności regionalnych zarządów gospodarki wodnej:

  • w Krakowie - blisko 5 tys. urządzeń i ponad 2,3 tys. nie posiadało pozwolenia,
  • w Warszawie blisko 3,1 tys. wlotów i około 1000 bez pozwolenia lub braku informacji o nich.
  • Gliwicach i Wrocławiu blisko 3 tys. wlotów i około 1000 bez pozwolenia lub braku informacji.

Kontrolerzy wykryli m.in. na jednej z prywatnych posesji dwie rury nałożone na siebie, ta pierwsza bardziej widoczna była nieczynna, a pod nią, pod warstwą darni i deską usytuowana była druga rura już wykorzystywana do rzutów do rzeki.

 


Rura w wałach, właściciela brak

Na podstawie zebranych informacji, Wody Polskie rozpoczęły kontrole podmiotów, które posiadają urządzenia wodne i w przeszłości miały pozwolenia wodnoprawne. 

Zgodnie z obowiązującymi przepisami Prawa wodnego, właściciel – podmiot korzystający z wód powinien legitymować się zarówno stosownym pozwoleniem wodnoprawnym na korzystanie z wód, jak i uregulowaną kwestią wykonania samego urządzenia wodnego. Przepisy prawa dopuszczają możliwość likwidacji takiego urządzenia przez Wody Polskie na koszt właściciela. Ale w niektórych przypadkach może to okazać niemożliwe lub poważnie utrudnione

- Z uwagi na to, że część wylotów znajduje się w wałach przeciwpowodziowych, ich pochopne, niefachowe usunięcie może zwiększać zagrożenie powodziowe, a może nawet doprowadzić do tragedii – mówi Sergiusz Kieruzel.

Sergiusz Kieruzel informuje, że celem obecnych działań Wód Polskich jest zmobilizowanie potencjalnych właścicieli do legalizacji urządzeń wodnych. Zgodnie z przepisami prawa właściciel, który nie posiada pozwolenia wodnoprawnego na wykonanie urządzenia wodnego, ma możliwość jego legalizacji. Jeżeli właściciel wykonanego nielegalnie urządzenia wodnego nie złożył wniosku o jego legalizację, właściwy organ Wód Polskich nakłada obowiązek likwidacji urządzenia.

Wody Polskie zapowiadają też, że będą informować inspektoraty ochrony środowiska, a adekwatnie do ustaleń, w części spraw będą one kierowane na drogę postępowania w sprawach wykroczeń (do 500 zł).  Oporni muszą się też liczyć z większymi karami administracyjnymi nakładanymi na przedsiębiorców przez wojewódzkie inspektoraty ochrony środowiska. Te mogą sięgać nawet setek tysięcy złotych.

 

Wody Polskie liczą na współpracę z samorządami

Ale kolejnym problem jest, że Wody Polskie nie posiadają kompletnej dokumentacji, która rura należy do kogo. Nie mają też uprawień, aby samodzielnie przeprowadzać kontrole na gruntach np. prywatnych. - Aby przeprowadzić taką kontrolę musimy prosić policję – przyznaje rzecznik prasowy Wód Polskich.  

Dlatego Wody Polskie chciałyby, aby do działań włączyły się gminy, starostwa oraz województwa, w celu pozyskania niezbędnych informacji. - Liczymy, że samorządy zwiększą nadzór i dokonają samoweryfikacji swoich podwórek czy gminnych jednostek organizacyjnych, przedsiębiorstw wodnokanalizacyjnych, przedsiębiorstw komunalnych i około komunalnych. Na przykład, we Wrocławiu okazało się, że 21 rzutów burzowych nie miało pozwolenia wodnoprawnego. Liczymy też na pomoc samorządów w ustaleniu do kogo należy konkretny wlot, bo samorządy mają dużą wiedzę na swoim terenie – zaznacza Sergiusz Kieruzel.

Bartłomiej Zydel, ekspert działu monitoringu prawnego i ekspertyz w Biurze Związku Powiatów Polskich mówi, że samorządy mają ograniczone kompetencje działania, jeśli chodzi o sprawy wodnoprawne.  

- Starosta ma przypisany co do zasady jedynie częściowy nadzór nad spółkami wodnymi. Oczywiście będziemy współpracować z Wodami Polskimi, ale to będzie bardziej luźna współpraca, polegająca na wymianie informacji. Kompetencji do podejmowania „twardych” aktywności nie mamy. Natomiast co do konkretnych przykładów, to nie znając szczegółów trudno mi się do nich odnosić. Niewykluczone, że zdarzają się niezgodności stanu faktycznego ze stanem prawnym, ale trzeba pamiętać o tym, iż zarówno „stare”, jak i „nowe” Prawo wodne nigdy nie były zaliczane do najbardziej intuicyjnych, łatwych do stosowania ustaw, czego dowodem jest bogate orzecznictwo sądów administracyjnych w tym obszarze – mówi Bartłomiej Zydel.