Rozwiązanie zapisane w Kodeksie dokładnie odpowiada postulatom i argumentom przedstawianym w analizie prof. Andrzeja Sokali zatytułowanej „Należy indywidualnie zawiadamiać wyborców o wyborach” (biuletyn Nr 37 z maja 2005 r. „Analizy i Opinie” wydawany przez Instytut Spraw Publicznych ). Niestety analiza zawiera luki, wynikające z braku danych pozyskanych metodą empiryczną oraz nie wynika z prakseologicznego podejścia do przedmiotowego zagadnienia. Szkoda, że proponowany przez profesora pilotażowy program nie został przeprowadzony przy okazji wyborów uzupełniających do Senatu RP, gdyż na pewno bardzo szybko dowiódłby irracjonalności i nieskuteczności pomysłu.

Instytucja imiennego zawiadamiania wyborców byłaby/będzie wprowadzona na podstawie art. 13 Kodeksu, cyt. „Art. 13 § 1. Wójt na podstawie spisu wyborców zawiadamia każdego wyborcę, najpóźniej w 10 dniu przed dniem wyborów, w formie imiennego zawiadomienia, o wpisaniu do spisu wyborców sporządzonego dla właściwego obwodu głosowania, podając numer obwodu i siedzibę obwodowej komisji wyborczej, rodzaj oraz datę wyborów, godziny głosowania, informację o sposobie głosowania właściwym dla przeprowadzanych wyborów oraz o możliwości wniesienia reklamacji w sprawie nieprawidłowości sporządzenia spisu.
§ 2. Przepis § 1 stosuje się do wyborcy wpisanego do spisu wyborców sporządzonego dla stałego obwodu głosowania.
§ 3. Obowiązki, o których mowa § 1 i 2, są wykonywane przez gminę, jako zadanie zlecone.
§ 4. Przepisu § 1 nie stosuje się w wyborach uzupełniających do rady gminy oraz w ponownych wyborach do rady gminy.”.

Oczywiście należy założyć, że funkcjonujące dość powszechne przekonanie o pechowej 13-tce, nie miało wpływu na treść regulacji.

Wydaje się, że dobre intencje ustawodawcy, polegające na inspiracji obligatoryjnych działań, w celu podwyższenia poziomu demokratyzacji stosunków społecznych, utożsamianych także z wysokością frekwencji w wyborach powszechnych, nie wytrzymają konfrontacji z kosztami przedsięwzięcia (prof. Solaka w 2005 r. ocenił ich poziom na 36 mln zł) i możliwościami organizacyjnymi. Z jednej strony brak jest dowodów co do efektywności przedsięwzięcia, z drugiej istnieją inne rozwiązania znacznie tańsze i niedezorganizujące (przez kilkanaście dni) pracy urzędów gmin.

Aby wytrącić argumenty osobom oburzonym niniejszą krytyką, wystarczy przeanalizować rzeczywistą potrzebę bezpośredniego dostarczenia każdemu wyborcy informacji o:
1) wpisaniu go do spisu wyborców;
[Należałoby wcześniej dokonać oceny skali zjawiska tzw. pominięć w spisie wyborców i braku możliwości naprawy takiego błędu w dniu wyborów. Poza tym paradoksalnie osoby pominięte w spisie i tak zawiadomienia nie dostaną.]
2) wpisaniu do spisu wyborców sporządzonego dla właściwego obwodu głosowania, tzn. wskazania wyborcy lokalu wyborczego, w którym ma głosować;
[Podział na obwody jest stały i przekazanie takiej informacji ma sens tylko w przypadku dokonania zmian w tym podziale skutkującym zmianą miejsca głosowania, zmiany adresu lokalu wyborczego lub w przypadku przemeldowania. Informacja taka mogłaby być przekazywana także przy okazji zameldowania pod nowym adresem i wydania dowodu osobistego po uzyskaniu pełnoletniości.]
3) numerze obwodu, w którym głosuje;
[Informacja całkowicie nieistotna.]
4) siedzibie obwodowej komisji wyborczej;
[Termin „siedziba obwodowej komisji” w art. 13 Kodeksu użyty jest najprawdopodobniej w znaczeniu adresu lokalu wyborczego. Skutek jest taki, że użycie tego samego terminu w art. 8 § 11 Kodeksu powoduje, że każda zmiana adresu lokalu wyborczego będzie musiała być poprzedzona uchwałą rady gminy, ogłaszaną w dzienniku urzędowym, co w przypadkach losowych i nagłej potrzeby zmiany lokalu wyborczego jest dużym problemem. Dotychczas przez siedzibę komisji rozumiano wyłącznie miejscowość, w której komisja funkcjonowała, a ściślej mówiąc, z której pochodzili wyborcy głosujący w tej komisji. Adres lokalu wyborczego ustalał wójt w zależności od lokalnych warunków.
Co do sensu dostarczania tej informacji wyborcy przed każdymi wyborami, jak w pkt. 2.]
5) rodzaju wyborów;
[Jeżeli do wyborcy nie dotrą informacje od kandydatów w ramach prowadzonej kampanii wyborczej bez względu na to, czy dzieje się tak z powodu małej aktywności kandydatów czy celowego lub mimowolnego unikania tych informacji przez wyborcę, wiedza o rodzaju wyborów jest pozbawiona treści, którą wyborca mógłby spożytkować przy urnie. Inaczej mówiąc, wyborca nie idzie oddać głosu w wyborach do Sejmu RP, tylko zagłosować na konkretną osobę kandydującą na posła.]
6) dacie wyborów;
[W dobie tak rozwiniętej infrastruktury medialnej, trudno sobie wyobrazić wyborcę, który by pozyskać informację o terminie wyborów powszechnych potrzebuje imiennego pisma.]
7) godzinie głosowania;
[Jak w pkt. 6.]
8) sposobie głosowania właściwym dla przeprowadzanych wyborów;
[Informacja istotna, czy jednak wymaga formy imiennego zawiadomienia, i czy jest możliwe w każdych wyborach wyczerpujące i zrozumiałe jej zredagowanie na kilka tygodni przed wyborami, biorąc pod uwagę ilość wariantów np. wyjaśnienia na okoliczność rezygnacji kandydatów lub listy, drugiej tury głosowania itd.]
9) możliwości wniesienia reklamacji w sprawie nieprawidłowości sporządzenia spisu.
[Informacja i tak nie wyeliminuje wszystkich błędów. Wystarczającą alternatywą powinno być wprowadzenie rozwiązania umożliwiającego, w każdym przypadku, naprawienie błędu w dniu głosowania tak, by żadnemu wyborcy nie uniemożliwiono głosowania z winy urzędu lub komisji wyborczej. Patrz także pkt 1.]

Zastosowanie zaproponowanego w Kodeksie rozwiązania, wiąże się z horrendalnymi wydatkami, które absolutnie nie zostaną zrównoważone oszczędnościami z tytułu ograniczenia ilości drukowanych obwieszczeń, których nie da się całkowicie wyeliminować – rozstrzygają o tym inne przepisy tego samego Kodeksu (art. 12).

W dużych gminach przygotowanie, wydrukowanie, posegregowanie, dystrybucja i dostarczanie dziennie kilkunastu czy kilkudziesięciu tysięcy zawiadomień przez okres 11 dni (od dnia sporządzenia spisu art. 23 § 11 Kodeksu) będzie olbrzymim, trudnym logistycznie przedsięwzięciem nawet przy nieograniczonych nakładach finansowych. Wymaga to zaangażowania kilkuset osób bez względu na to, czy będą to specjalnie zatrudnieni gońcy czy przesyłki zostaną dostarczone za pośrednictwem poczty lub innych firm.

Nałożenie na wójta obowiązku zawiadomienia każdego wyborcy umieszczonego w spisie wyborców w formie imiennego zaproszenia (czyt. pisemnego) automatycznie ustawia wyborcę w pozycji roszczeniowej i prowokuje pytania:
1) Czy odbiór zawiadomienia powinien być poświadczony przez adresata? Jeżeli tak, przepis jest niewykonalny nie tylko w dużych, ale w większości gmin.
2) Co w sytuacji, jeżeli w zawiadomieniu będzie błąd? Np. wyborca skierowany do niewłaściwego obwodu nie zdąży już dotrzeć do obwodu właściwego.
3) Co w sytuacji, gdy wyborca za swoją absencję w wyborach będzie obwiniał wójta, że nie dostarczył mu zawiadomienia?
4) Co będzie jeżeli wyborca otrzyma zawiadomienie po terminie, tzn. później niż na 10 dni przed wyborami? Art. 148 Kodeksu nie da się zastosować w tym brzmieniu wprost, jednak kultura prawna powinna decydować, że również w przypadku tego rodzaju pism nie obowiązuje zasada stempla pocztowego, lecz moment faktycznego dostarczenia przesyłki.

Konkluzję można zastąpić pytaniem, czy osoba, która nie jest w stanie samodzielnie uzyskać informacji powszechnie i wielokrotnie powtarzanych w mediach, w kontaktach międzysąsiedzkich, w miejscu pracy itd. potrafi dokonać świadomego wyboru podczas głosowania?

Generalną wadą zaproponowanego przepisu jest obarczenie wójta, czyli administracji, a w rzeczywistości urzędników, odpowiedzialnością za przekazanie wyborcom (obywatelom) informacji, do pozyskania których dotychczas byli uprawnieni, ale jednoczenie i zobowiązani. Rozwiązanie jest o tyle dziwne, że udział w wyborach to nie obowiązek, a prawo każdego pełnoletniego niepozbawionego praw publicznych wyborcy, o skorzystanie z którego każdy powinien zabiegać.

Największy problem wyborców i kandydatów wynika z niedoinformowania tych pierwszych o podziale na okręgi wyborcze. Wyborca bardzo często już pochylając się nad kartą wyborczą bezskutecznie szuka swojego kandydata, bo okazuje się, że kandyduje on w innym okręgu. Dlatego wysyłanie zawiadomień być może zwiększy frekwencję, ale nie będzie miało wpływu na proporcjonalną ilość głosów nieważnych oddawanych w wyborach. Np. do sejmików wojewódzkich w 2010 r. 12% głosów było nieważnych nie dlatego, że wyborcy nie wiedzieli kiedy, gdzie, jak i czy głosować tylko nie wiedzieli na kogo oddać swój głos. 

                                                                                                              * * *
Z perspektywy powyższych rozważań zdecydowanie lepsza wydaje się nawet propozycja wprowadzenia obowiązkowego udziału w wyborach pod groźbą grzywny. Nie dość, że bardziej skuteczna, to zamiast wydatków obciążających podatników przyniesie wymierne dochody do budżetu. 
                                                                                                             * * *
Rozwiązanie zaproponowane przez Sejm absolutnie powinno być zweryfikowane. Przede wszystkim zawiadomienie wyborcy bezwzględnie nie powinno mieć charakteru imiennego pisma urzędowego wysyłanego przez wójta, lecz co najwyżej formę ulotki informacyjnej – przesyłki bezadresowej, jednej, skierowanej do wszystkich osób zamieszkałych pod danym adresem, koniecznie zawierającej wskazanie okręgu wyborczego, w którym będą wybierali.

Ponadto należy rozważyć, czy obligatoryjność wysyłania zawiadomień nie zastąpić zasadą motywacyjną i ograniczyć obowiązek ich wysyłania do tych gmin (być może na ich koszt), w których w wyborach powszechnych, poprzedzających, frekwencja wynosiła np. mniej niż 60%.

Ireneusz Krześnicki