Wcześniej rzecznik Sądu Najwyższego, prof. dr hab. Aleksander Stępkowski, mówił, że sytuacja jest dynamiczna. – Protesty cały czas spływają, tyle że to jest wąski strumień. Im bliżej terminu końcowego, tym więcej protestów będzie wpływać. Mogą to być setki, a nawet tysiące protestów. Mamy za sobą doświadczenie z 2020 roku, kiedy wpłynęło ponad 5 tys. protestów wyborczych, w związku z czym niewiele nas zaskoczy – dodał.

Sąd Najwyższy w specjalnym komunikacie zaznaczył, że w trakcie rozpoznawania protestów kwestionujących ustalenia wyników głosowania lub sam wynik wyborów może dopuścić dowód z oględzin kart wyborczych, co w praktyce prowadzi do efektu podobnego do ponownego przeliczenia głosów. Zazwyczaj SN zleca przeprowadzenie takiego dowodu właściwemu sądowi rejonowemu w ramach odezwy o udzielenie pomocy sądowej.

Czytaj: Źle policzone głosy to powtórka wyborów? Niekoniecznie>>

Wcześniej informowano o przypadkach, gdy przedstawiciele obwodowych komisji wyborczych zgłaszali post factum pomyłki polegające na odwrotnym przypisaniu głosów kandydatom – głosy oddane na Trzaskowskiego zostały przypisane Nawrockiemu. Tak było m.in. w komisji nr 95 przy ul. Stawowej w Krakowie oraz w komisji nr 13 w Mińsku Mazowieckim. „Gazeta Wyborcza” podała, że tego typu pomyłki mogły dotyczyć obu kandydatów. Według szacunków prof. Jarosława Flisa z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Nawrocki mógł zyskać w ten sposób niespełna 3 tys. głosów, a Trzaskowski – około 2 tys.

Czytaj: Batalia o nowego prezydenta oprze się o Sąd Najwyższy>>

Od korali po głosowanie na zaświadczenia

Zarzuty podnoszone w protestach dotyczą różnych kwestii. Jeden z nich odnosi się do „manipulacji telepatycznej w postaci zniechęcania przy użyciu telepatii do wzięcia udziału w wyborach i głosowania na kandydata Rafała Trzaskowskiego, co skutkowało fałszywymi wynikami wyborów”. W innym wskazano, że „organy wyborcze nie przeszły lustracji”.

Poruszane są również konkretne zdarzenia związane z przebiegiem głosowania. Jeden z protestów dotyczy „dwóch członków komisji wyborczej, którzy pojawili się z wyraźnymi czerwonymi koralami” – jak uzasadniono, jednoznacznie kojarzonymi z kampanią jednego z kandydatów.

W kolejnym proteście wskazano, że „wiceprzewodniczący jednej z obwodowych komisji wyborczych, we wpisie na portalu X, jednoznacznie stwierdził, że jego komisja nie przyjmuje zaświadczeń o prawie do głosowania poza miejscem stałego zamieszkania, ograniczając prawo do głosowania jedynie do osób wpisanych do spisu wyborców”. Inny protest dotyczy podejrzenia, że część obywateli wykorzystała możliwość głosowania na podstawie zaświadczeń kilkukrotnie, odwiedzając kolejne komisje w różnych miejscowościach.

Co istotne, treścią protestu mogą być objęte okoliczności dotyczące zarówno I tury wyborów prezydenckich z 18 maja, jak i II tury z 1 czerwca. Protest wyborczy można złożyć wyłącznie na piśmie – inne formy, takie jak faks, e-mail czy ePUAP, są niedopuszczalne. Można go złożyć bezpośrednio w SN lub nadać w polskiej placówce pocztowej.

Czytaj: Petycja o ponowne przeliczenie głosów - czy PKW może odmówić?>>

Przeczytaj także:  Nawet jeśli są wątpliwości co do zaświadczenia, wyborca ma otrzymać kartę do głosowania

Braki formalne protest wykluczają

Jeśli wyborca przebywa za granicą bądź na polskim statku morskim, protest może powierzyć właściwemu terytorialnie konsulowi lub kapitanowi statku. Musi jednak dołączyć do tego zawiadomienie o ustanowieniu swojego pełnomocnika zamieszkałego w kraju lub pełnomocnika do doręczeń zamieszkałego w kraju.

Jeśli protest ma zostać rozpoznany merytorycznie przez SN, nie może zawierać braków formalnych – musi spełniać wymogi określone w kodeksie wyborczym oraz ogólne warunki pisma procesowego.

 

Do rozpatrzenia przez IKNiSP SN

Zgodnie z art. 129 Konstytucji, ważność wyboru prezydenta stwierdza Sąd Najwyższy. Wskazano w nim również, że wyborcy przysługuje prawo zgłoszenia do SN protestu przeciwko ważności wyboru prezydenta na zasadach określonych w ustawie. Z ustawy o Sądzie Najwyższym, art. 26 (nowelizacja obowiązująca od 2018 r.), wynika z kolei, że to do właściwości Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych (IKNiSP SN) należy rozpoznawanie m.in. protestów wyborczych i protestów przeciwko ważności referendum ogólnokrajowego i konstytucyjnego, a także stwierdzanie ważności wyborów i referendów oraz spraw, w których złożono środki odwoławcze od uchwał Państwowej Komisji Wyborczej.

IKNiSP SN ma już na swoim koncie stwierdzenia ważności m.in. ostatnich wyborów parlamentarnych, a także wcześniejszych wyborów do europarlamentu. 13 marca stwierdziła m.in. ważność marcowych wyborów uzupełniających do Senatu w Krakowie, przy czym minister sprawiedliwości/prokurator generalny Adam Bodnar wnioskował, by w tej sprawie orzekała Izba Pracy SN. W czym tkwi problem? Strona rządowa i duża część środowiska prawniczego, powołując się m.in. na wyrok ETPCz z 23 listopada 2023 r. w sprawie Wałęsa przeciwko Polsce, wskazuje, że ta Izba nie jest sądem. Chodzi o to, że w jej skład wchodzą sędziowie powołani przy udziale Krajowej Rady Sądownictwa, ukształtowanej na podstawie nowelizacji z grudnia 2017 r., czyli w skład której wchodzi 15 członków/sędziów powołanych przez Sejm, a nie przez sędziów. Ratunkiem miała być ustawa incydentalna, zgodnie z którą o ważności wyboru prezydenta w maju 2025 r. miałoby orzekać 15 sędziów najstarszych stażem w Sądzie Najwyższym. Prezydent Andrzej Duda ją jednak zawetował. Sejm mógłby takie weto odrzucić, ale większością 3/5 głosów, w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.

pru/pap