W ostatnich dniach pojawiły się wątpliwości dotyczące prawidłowości liczenia głosów w wybranych komisjach wyborczych. Dziennikarze portalu Onet, analizując wyniki obu tur wyborów, zwrócili uwagę na 15 komisji, w których odnotowano nietypowo wysokie – przekraczające 200 procent – wzrosty poparcia dla kandydatów. Według ich ustaleń mogło tam dojść do zamiany liczby głosów oddanych na Karola Nawrockiego i Rafała Trzaskowskiego. Sytuacje te miały miejsce głównie w dużych miastach, takich jak Gdańsk, Kraków, Tychy czy Bielsko-Biała, co – jak podkreślono – mogło sprzyjać Karolowi Nawrockiemu. Jednocześnie wskazano również na trzy mniejsze komisje, gdzie podobne błędy wpłynęły z kolei na korzyść Rafała Trzaskowskiego.

 

Źle policzone głosy to powtórka wyborów? Niekoniecznie>>

Apel o weryfikację

W weekend pojawiały się informację o kolejnych komisjach, w których głosy miały zostać źle policzone - skłoniło to wiele osób do stwierdzenia, że skala problemu może być szersza niż początkowo sądzono i wymaga dalszej analizy. Tym bardziej, że o zwycięstwie Karola Nawrockiego nad Rafałem Trzaskowskim zdecydowała niewielka różnica liczby głosów - ok. 400 tys.

 

Ponadto - Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych i szefa MSWiA, poinformował o dwóch sprawach trafiających pod lupę Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Pierwsza dotyczy weryfikacji informacji o możliwych manipulacjach przy sprawdzaniu zaświadczeń wyborczych, umożliwiających głosowanie poza miejscem zamieszkania. Poseł Dariusz Matecki przed wyborami instruował członków komisji, aby sprawdzali zaświadczenia przy pomocy specjalnej aplikacji RKW (stowarzyszenie Ruchu Kontroli Wyborów). Była to nieoficjalna aplikacja mająca służyć do weryfikacji, czy dany numer zaświadczenia już został wykorzystany.  Kolejna sprawa to zawiadomienie złożone przez Romana Giertycha, który domaga się wyjaśnienia, czy platforma TikTok podczas kampanii wyborczej faworyzowała treści prawicowe - według jego informacji miały być one promowane pięciokrotnie częściej niż inne poglądy polityczne. Giertych sugeruje możliwą ingerencję Chin lub działanie na zlecenie Rosji w celu manipulowania polską kampanią wyborczą. 

Stąd inicjatywa autorów petycji. -  Niniejsza petycja jest obywatelskim wezwaniem do zarządzenia ponownego, pełnego przeliczenia wszystkich głosów oddanych w wyborach na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w 2025 roku - wskazują. -  Nasz niepokój budzą statystycznie wyniki odnotowane w ponad 3000 komisji wyborczych, które znacząco odbiegają od norm i mogą wskazywać na błędy lub celowe manipulacje. Dodatkowo, pojawiły się informacje prasowe o nielegalnej aplikacji, na podstawie której w niektórych lokalach bezprawnie odmawiano wydawania kart do głosowania
co stanowi rażące naruszenie praw obywatelskich
- podkreślają, żądając ponownego przeliczenia głosów.

Petycja to nie protest

Eksperci są zgodni, że nawet gdyby zebrano zakładaną liczbę podpisów, to nie ma procedury, która pozwoliłaby PKW podjąć decyzję w tym trybie.
- Obecnie jedynym podmiotem, który może zarządzić ponowne liczenie głosów, jest Sąd Najwyższy - wyjaśnia dr Kamil Stępniak z Centrum Prawa Konstytucyjnego i Monitorowania Praworządności - W mojej ocenie Państwowa Komisja Wyborcza (PKW) nie ma przepisu, który uprawniałby ją do ponownego przeliczania głosów. PKW nie może sama z siebie przeprowadzić ponownego liczenia. Chyba że spróbuje zrekonstruować swoje kompetencje w oparciu o jakąś normę przez analogię, uznając, że skoro może dokonywać innych czynności, to może również  podjąć i taką decyzję - podkreśla. A zatem - jak  dodaje - sama petycja w tej sprawie nie wystarczy - jeżeli pojawiają się wątpliwości, to sprawa powinna być rozpatrzona w trybie rozpatrywania protestów wyborczych.

 

- Kwestia ponownego przeliczenia głosów przysługuje organom wyborczym, ale przede wszystkim jest to uprawnienie, które może nakazać w legalnym składzie Sąd Najwyższy – mówi prof. dr hab. Marek Chmaj, konstytucjonalista (Kancelaria Chmaj i Partnerzy spółka partnerska). Wskazuje przy tym, że PKW działa na podstawie przepisów ustawowych. - PKW wydaoa obwieszczenie o wynikach wyborów, może zweryfikować, czy wszystkie procedury związane z samym PKW i otrzymywaniem protokołów były właściwe, czy nie – dodaje.

A co z protestami?

Osoby, które uważają, że doszło do uchybień w czasie głosowania, mogą wnosić protesty do Sądu Najwyższego, mają na to czas do 16 czerwca. Protest wyborczy jest rozpatrywany w postępowaniu nieprocesowym przez trzech sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Postępowanie kończy się wydaniem opinii w formie postanowienia, w której sąd dokonuje oceny, czy zarzuty przedstawione w proteście są zasadne.  

 

Zgłaszać można naruszenia przepisów kodeksu wyborczego, dotyczące głosowania lub ustalania wyników, które mogły wpłynąć na ostateczny wynik wyborów. To właśnie ta ostatnia kwestia sprawia, że protest nie zostaje uwzględniony. Bo choć akcje profrekwencyjne zapewniają, że każdy głos ma znaczenie, to sądy patrzą  na tę materię inaczej i oceniają, czy np. bezprawne niedopuszczenie jednej osoby do głosowania, miało szansę wpłynąć na wynik. Nawet przy wyborach "na żyletki" na ogół nie ma.

Kontrowersje dotyczące Izby 

Profesor Chmaj podkreśla jednak, że to legalny skład SN powinien ewentualnie zdecydować o ponownym przeliczeniu głosów. Obecnie orzeka w tej sprawie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, której status jest kwestionowany ze względu na sposób powołania sędziów. Przed 2018 rokiem kwestie wyborcze rozpatrywała Izba Pracy, Ubezpieczeń i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego.

 

Dlatego prof. Chmaj uważa, że protesty wyborcze powinien jednak rozpoznawać inny skład SN, niż sędziowie z Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. - Pamiętajmy o tym, że zgodnie z art. 45 Konstytucji mamy prawo do sądu – ale do właściwego, niezależnego, niezawisłego i bezstronnego. I właśnie taki skład powinien nie tylko rozpoznawać protesty, ale też stwierdzać ważność albo nieważność wyborów – podsumowuje.

 

Czy głosując w Suwałkach, możemy kwestionować wynik z Kielc?

Protest może wnieść każdy wyborca, którego nazwisko w dniu wyborów było umieszczone w spisie wyborców w jednym z obwodów głosowania na obszarze danego okręgu wyborczego. Pytanie, czy może zaskarżyć wyniki w komisji z innego okręgu, np. słysząc od kogoś, że do nieprawidłowości doszło w mieście na drugim końcu kraju. 

-  Protest wyborczy przeciwko przeciwko ważności wyborów może wnieść każdy wyborca ze względu na fakt, że przeprowadzenie uczciwych wyborów jest kwestią aksjologicznie nadrzędną względem (ewentualnego obowiązku) wykazania naruszenia jakiegokolwiek prawa określonego wyborcy. Zatem nie trzeba być wyborcą głosującym w obwodzie, w którym doszło do nieprawidłowości, aby wnieść protest wyborczy w tej sprawie. Jednakże istotne jest, aby formułując taki protest wyborczy, wskazać podstawę faktyczną i prawną tego protestu. Innymi słowy, nie można kontestować wyników wyborów, bez przedstawienia dowodów, wyłącznie poprzez hipotetyczne założenie o nieprawidłowościach wyborczych, ale jednocześnie nie trzeba być wyborcą „z danego obwodu”, aby wnieść protest tłumaczy dr Stępniak. Dodaje też, że Sąd Najwyższy w przedmiocie rozstrzygnięcia ważności wyboru Prezydenta RP, nie powinien z urzędu badać określonych kwestii dotyczących doniesień medialnych.

- Za taką wykładnią przemawia fakt, że przepis art. 324 par. 1 Kodeksu wyborczego stanowi, że SN na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW oraz po rozpoznaniu protestów wyborczych rozstrzyga o ważności wyboru Prezydenta RP. Zatem najwłaściwszą, w moim przekonaniu, drogą byłoby wniesienie protestu wyborczego przez wyborcę, pełnomocnika wyborczego lub przewodniczącego właściwej komisji wyborczej tak, aby sąd w składzie trzyosobowym w postępowaniu nieprocesowym (w trybie art. 323 par. 1 i 2 Kodeksu wyborczego) rozstrzygnął co do zasadności zarzutów. A następnie, aby SN w składzie całej Izby, mając na uwadze powyższe fakty i ustalenia, mógł rozstrzygnąć w przedmiocie ważności wyboru Prezydenta RP - tłumaczy.