W ostatnich dniach w Polsce doszło do fizycznych ataków na punkty szczepień - w niedzielę w nocy podpalono mobilny punkt szczepień i budynek sanepidu w Zamościu. Antyszczepionkowcy w wojskowych mundurach wkroczyli do domu dziecka w Aleksandrowie Kujawskim, by - jak twierdzili - ratować dzieci przed śmiercionośnymi szczepionkami. Póki co, władze z narastającą agresją radzą sobie nie najlepiej, pojawiają się więc pomysły, by stworzyć nowe przepisy, które umożliwią jak najsurowsze karanie sprawców takich ekscesów. Tyle że regulacje już są, gorzej z ich stosowaniem.

 

Ograniczenia dla niezaszczepionych mogą być konieczne, ale trudne do wdrożenia>>
 

Zbiorowa histeria a wolność słowa w internecie

Kampania mająca zachęcać do masowych szczepień najwyraźniej nie przyniosła oszałamiających rezultatów - wiele osób wciąż nie ma ochoty zaszczepić się, a wszelkie pomysły na wprowadzenie obowiązku zaszczepienia lub ograniczeń dla niezaszczepionych wywołują nerwowe reakcje. Rząd zresztą do działań tego typu specjalnie się nie kwapi, choć minister zdrowia Adam Niedzielski zauważył ostatnio, że agresja antyszczepionkowców ewoluuje. Winą za to zjawisko obarczył internet, "gdzie w ramach wyznawania wolności słowa żadne z tych treści nie były ograniczane". To ma się zmienić i rząd zamierza monitorować strony, które rozpowszechniają fake newsy dotyczące szczepień.

 

 

 

Minister Niedzielski wystąpił do ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry z prośbą o objęcie specjalnym nadzorem prokuratorskim tego typu spraw związanych z atakami antyszczepionkowców. A rzecznik Prokuratury Krajowej poinformował, że Departament Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Krajowej już kilka tygodni temu skierował do wszystkich prokuratur regionalnych w całej Polsce pismo wskazujące na konieczność podejmowania zdecydowanych działań procesowych przeciwko osobom, które dopuszczają się przestępstw wobec lekarzy realizujących Narodowy Program Szczepień przeciwko Covid-19. 

Czytaj w LEX: Różnicowanie a dyskryminacja – status prawny osób szczepionych i nieszczepionych na COVID-19 >  

Są podstawy do karania

Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, apel ten nie okazał się szczególnie skuteczny, coraz częściej pojawiają się więc głosy optujące za wprowadzeniem nowych przepisów karnych, które pozwolą na zdecydowaną reakcję władz na tego rodzaju ataki. W sobotę zaostrzenie kar za tego typu ekscesy zapowiedział Jarosław Kaczyński - podkreślił, że wkrótce Sejm zajmie się stosowna nowelizacją ustawy. Tyle że w przypadku ataków na karetki lub punkty szczepień niespecjalnie poprawi to sytuację, bo stosowne regulacje w kodeksie karnym istnieją właściwie od zawsze.

Czytaj w LEX: Obowiązek szczepienia a Konwencja Praw Człowieka. Omówienie wyroku Wielkiej Izby ETPC z dnia 8 kwietnia 2021 r., 47621/13 (Vavřička i inni) >

 

 

- Mamy takie przepisy - jeśli ktoś się gdzieś włamuje, to nie ma wątpliwości jest przecież przepis dotyczący kradzieży z włamaniem, jeśli ktoś coś podpala to też jest to uregulowane - mówi sędzia Jolanta Jeżewska z Sądu Rejonowego w Gdyni. - Być może chodzi o to, że osoby pracujące w takich punktach nie mają odpowiedniego statusu, by była to odpowiedzialność kwalifikowana. Ale to nie ma nic do rzeczy, czyli do tego czy sprawca będzie za to odpowiadać, czy nie, bo wobec każdego obywatela obowiązuje ochrona jego nietykalności, życia, zdrowia. Być może chodzi o to, że wyegzekwowanie sprawiedliwości za długo to trwa, ale to jest problem wszystkich obywateli. Nie jestem przekona czy punkty szczepień, czy osoby w nich pracujące potrzebują w tym zakresie specjalnej rangi, specjalnego statusu, bo przepisy karne, które są wystarczą do tego, by pociągnąć do odpowiedzialności karnej tych, którzy robią coś złego - tłumaczy. Dodaje, że jej zdaniem to kwestia podejścia policji, a nie kategorii przestępstw, nawet jeżeli niektóre są ścigane na wniosek pokrzywdzonego.

- No chyba, że zakładamy, że jeśli ktoś jest funkcjonariuszem publicznym to jego sprawa będzie priorytetowa, ale ja nie o taką sprawiedliwość cały czas walczę, by tworzyć uprzywilejowane grupy, każdy jest obywatelem, każdy ma prawo do ochrony. To powinno być sprawnie zabezpieczane - mówi sędzia.

 

Prawo nie może opierać się o doniesienia prasowe

  Podobnego zdania jest sędzia Jakub Kościerzyński z Sądu Rejonowego w Bydgoszczy, który obowiązujące przepisy również uważa za wystarczające.

. - Jeśli przejrzy się statystyki Komendy Głównej Policji, to one od lat pokazują, że przestępczość kryminalna na poziomie najbardziej dotkliwym dla obywateli jest w trendzie spadkowym, i to od lat. To z kolei dowodzi, że kwestia samego uregulowania odpowiedzialności karnej, przepisów karnych jest właściwa. Jeśli przestępczość najbardziej dolegliwa spadax, to system funkcjonuje prawidłowo - mówi. Dodaje, że jego zdaniem w tej sytuacji niepokoi bardziej to, że na kanwie tzw. medialnych zdarzeń próbuje się zmieniać przepisy. -  W momencie gdy pojawia się taka sprawa - np. dotycząca zabójstwa dziecka, gwałtu ze szczególnym okrucieństwem, tragicznego wypadku drogowego - pojawia się koncepcja zaostrzenia odpowiedzialności karnej. To jest czysty populizm prawny. Prawo nie może być tworzone na gruncie tego typu zdarzeń. Takie okoliczności nie mogą stanowić przyczynku do zmiany przepisów. Prawo powinno być tworzone w atmosferze spokoju, w oparciu o badania a te pokazują, że przestępczość spada, mimo drastycznych przypadków komentowanych w mediach - mówi sędzia.

 

Potrzebne skuteczne działanie organów państwa

Ocenia, że tego typu sytuacje są wykorzystywane przez polityków do zbicia kapitału politycznego. - W tych sprawach dotyczących punktów szczepień jest podobnie. Gdyby służby działały sprawnie - w mojej ocenie - nie byłoby z tym żadnego problemu. Przepisy są, nawet jeśli nie udałoby się taki wybrykom zapobiec, to powinno być przeprowadzone stosowne postępowanie, a sąd powinien wydać wyrok. Powtarzam, mamy wystarczające podstawy prawne, trzeba je tylko stosować - dodaje.

 

Tłumaczy, że konieczne jest doinwestowanie służb i sądownictwa, które jest w zapaści. - Czyli zająć się realnymi problemami, a nie tworzyć przepisy pod wpływem drastycznych wydarzeń, które przecież zawsze się zdarzają. Fakt, że zaostrzenie prawa działa na psychikę obywateli, wyborców, bo wydaje im się, że wyższe kary będą działać odstraszająco. Ale prawda jest taka, że nie ma żadnego związku pomiędzy spadkiem przestępczości a zaostrzaniem kar. Podstawą jest nieuchronność kary, a nie jej wysokość. Surowa kara nie odstrasza. Bo sprawca, popełniając przestępstwo, nie zastanawia się nad tym co mu grozi, ale co najwyżej jak kary uniknąć - dodaje.

 

Zamiast myśleć o karaniu, trzeba stawiać na edukację

W ocenie sędzi Jeżewskiej dużym problemem jest również brak edukacji - podkreśla, że zbyt mało mówiło się o tym, jakie to są szczepionki, jakie istnieje ryzyko wystąpienia skutków ubocznych. 

- Tłumaczono jedynie, że wszystko jest bezpiecznie, że jeśli ktoś mówi inaczej - jest głupcem. Ale coraz więcej osób zaczyna wierzyć w takie "głupstwa", podobnie jak w to, że "sędziowie kradną", że wszyscy są skorumpowani. Powtarzane są komunały, pseudonaukowe dywagacje, które gdzieś obywatele usłyszą albo przeczytają w internecie - wskazuje.

 

 

 

Jej zdaniem ludzie zbyt często uważają, że są anonimowi w internecie i nie biorą odpowiedzialności za słowo, szerząc hejt i nieprawdziwe informacje.

- Jeśli się rozejrzymy po naszej przestrzeni publicznej, to niestety ale z roku na rok można zaobserwować, że ludzie, których nigdy byśmy nie podejrzewali o to, że będą reprezentować pewne przejawy nienawiści, w tym przodują. Przykładowo nasza klasa polityczna, która powinna wyznaczać standardy. Proszę zobaczyć co politycy, posłowie wypisują. Jestem członkiem zarządu Fundacji Edukacji Prawnej "Iustitia" i dostaliśmy właśnie grant na prowadzenie działań antyhejtowych. Ale nie jesteśmy w tym wspierani przez rządzących. Nie dostaliśmy nigdy propozycji żebyśmy swoim doświadczeniem, choćbym zawodowym, podzielili się z kimś, pokazali konsekwencje prawne - mówi. Dodaje, że z jednej strony wszyscy ubolewają nad szerzeniem się mowy nienawiści w internecie, a z drugiej - ci, którzy powinni temu przeciwdziałać wyrażają na to cichą aprobatę, a nawet sami uczestniczą w takich zachowaniach.

- Jeżeli nie zmienimy języka, nie będziemy edukować, to problemu nie da się rozwiązać. Bo to jest plaga, która prowadzi do samobójstw młodych ludzi, którzy czują się zaszczuci przez własnych kolegów i otoczenie. To jest znacznie istotniejsze niż to, ze skażemy dwie, trzy osoby, bo nam się z tego zaczyna robić problem społeczny - dodaje sędzia.