Podstawowe pytanie, jakie jest w tym kontekście stawiane dotyczy tego, czy jeśli nawet są powody do zablokowania konta polityka, czy osoby prywatnej, bo jej wpisy naruszają prawą bądź zagrażają porządkowi publicznemu, to czy decyzje takie mogą podejmować firmy technologiczne, według swoich zasad, bez uwzględniania prawa krajowego lub międzynarodowego.

Firma decyduje, co prezydent powie

- Media społecznościowe zablokowały konta prezydenta USA Donalda Trumpa, twierdząc, że jego wiadomości zagrażały demokracji i podżegały do nienawiści i przemocy. Bez względu na to, czy uciszenie wciąż urzędującego prezydenta było słuszne, to czy decyzja ta powinna należeć do firmy technologicznej, która nie ma demokratycznej legitymacji i nadzoru? - pyta komisarz UE ds. rynku wewnętrznego Thierry Breton. I stwierdza, że fakt, iż prezes firmy technologicznej może odłączyć głośnik prezydentowi USA bez żadnej kontroli to nie tylko potwierdzenie potęgi tych platform, ale także głębokiej słabości demokratycznych państw w sposobie organizowania przestrzeni cyfrowej. 

 

Cena promocyjna: 129 zł

|

Cena regularna: 129 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 90.3 zł


W UE potrzebne lepsze prawo

Oznacza to, według niego, że bezczynność i poleganie na dobrej woli internetowych gigantów w interpretacji i stosowaniu prawa nie wchodzi w grę. - Musimy ustalić zasady i zorganizować przestrzeń cyfrową z jasnymi prawami, obowiązkami i zabezpieczeniami. Musimy przywrócić zaufanie do przestrzeni cyfrowej. To kwestia przetrwania dla naszych demokracji w XXI wieku - postuluje Breton.

Komisarz przypomniał, że w połowie grudnia KE przedstawiła projekt regulacji, zgodnie z którym amerykańskie firmy technologiczne będą zagrożone grzywną w wysokości do 10 proc. rocznego obrotu i mogą zostać podzielone, jeśli nie będą respektować regulacji UE. I zapowiedział prace nad bardziej jednoznacznym prawem UE w tym zakresie. 

Czytaj także: Polski rząd za nowymi zasadami ochrony treści w internecie>>
 

W Polsce powstanie ustawa

Natomiast minister w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Adam Andruszkiewicz zapowiedział, że jeszcze w I kwartale tego roku gotowe mają być propozycje zmian w prawie dotyczącym internetu. - Wydarzenia w USA były dla nas sygnałem, którego nie można ignorować. Wolność słowa musi być w Polsce zagwarantowana - stwierdził Andruszkiewicz w wywiadzie dla "Nowego Dziennika". - Właściciele portali społecznościowych nie mogą działać ponad prawem, dlatego zrobimy wszystko, by określić ramy funkcjonowania Facebooka, Twittera, Instagrama i innych podobnych platform - zapewnił we wpisie na Facebooku we wtorek premier Mateusz Morawiecki.

Jak tłumaczył Andruszkiewicz, musi powstać nowa ustawa.  - Trzeba stworzyć ramy prawne, w których giganci technologiczni będą musieli się poruszać. Kluczowa sprawa to ochrona danych wrażliwych użytkowników platform. Pobierane powinny być tylko te, które są konieczne - podkreślił  minister w kancelarii premiera.

Andruszkiewicz dodał, że rząd chce także, aby użytkownicy mieli "jak najwygodniejszą możliwość odwoływania się od decyzji administratorów serwisów". - Platformy nie mogą też unikać kontaktu ze swoimi użytkownikami. Mogę zapewnić, że te wszystkie sprawy będą uporządkowane jeszcze w tym roku. Wydarzenia w Stanach Zjednoczonych były dla nas sygnałem, którego nie można ignorować. Wolność słowa musi być w Polsce zagwarantowana" - przekonuje Andruszkiewicz.

Swoboda związana z brakiem regulacji internetu ma wiele pozytywnych efektów. Ale są też negatywne: stopniowo zaczęły w nim dominować wielkie, ponadnarodowe korporacje, bogatsze i potężniejsze od wielu państw. Te korporacje zaczęły traktować naszą internetową aktywność tylko jako źródło zysku i wzmacniania globalnej dominacji. A także czuwać nad poprawnością polityczną tak, jak im się to podoba. I zwalczać tych, którzy się im sprzeciwiają" - dodał premier. Szef rządu ocenił, że ostatnio coraz częściej w internecie dochodzi do "cenzurowania wolnego słowa".