W czasie piątkowej konferencji prasowej minister Zbigniew Ziobro podkreślał, że obecnie to w internecie toczy się wiele sporów, dlatego też obywatele Polski powinni mieć zagwarantowane "podstawowe prawa", o których mówi polska konstytucja. I dlatego potrzebne  jest - przekonywał - stworzenie ram prawnych, które wymuszą od "globalnych graczy" respektowanie tego prawa. A wiceszef MS Sebastian Kaleta, przedstawiany jako odpowiedzialny za prace nad tym projektem podkreślił, że od czasu prezentacji jego założeń dokonano dodatkowych konsultacji. - Dzisiaj jesteśmy w stanie państwu zaprezentować ten projekt, który trafi w najbliższych dniach pod obrady rządu i dalsze konsultacje - powiedział.

 


Rada rozpatrzy odwołania

Według projektu MS Rada Wolności Słowa miałaby rozpatrywać odwołania użytkowników od treści, które zostały przez serwisy społecznościowe usunięte, bądź została ograniczona do nich dostępność. Jak tłumaczył Kaleta, jeśli serwis przykładowo zablokuje dostęp do danej treści, użytkownik ma prawo odwołać się od tej decyzji do tego serwisu. - Serwis rozpatruje reklamację i albo przywraca dostęp do treści i sprawa jest zakończona, albo nie uwzględnia reklamacji. Użytkownik zyska wówczas prawo odwołania się do Rady, która będzie miała 7 dni na rozpatrzenie skargi tego użytkownika - poinformował minister. To zmiana w stosunku do założeń zaprezentowanych w grudniu, zgodnie z którymi w podobnym celu w jednym z sądów okręgowych miał powstać sąd ochrony wolności słowa.

To ten sam projekt?

Szefowie Ministerstwa Sprawiedliwości nie wyjaśnili, czy mówią o tym samym projekcie, który wcześniej zapowiedział odpowiedzialny za informatyzację minister w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Adam Andruszkiewicz. Jak tłumaczył, musi powstać nowa ustawa.  - Trzeba stworzyć ramy prawne, w których giganci technologiczni będą musieli się poruszać. Kluczowa sprawa to ochrona danych wrażliwych użytkowników platform. Pobierane powinny być tylko te, które są konieczne - podkreślił.

Andruszkiewicz dodał, że rząd chce także, aby użytkownicy mieli "jak najwygodniejszą możliwość odwoływania się od decyzji administratorów serwisów". - Platformy nie mogą też unikać kontaktu ze swoimi użytkownikami. Mogę zapewnić, że te wszystkie sprawy będą uporządkowane jeszcze w tym roku. Wydarzenia w Stanach Zjednoczonych były dla nas sygnałem, którego nie można ignorować. Wolność słowa musi być w Polsce zagwarantowana" - przekonuje Andruszkiewicz.

Zapowiedź ministra ze swojej kancelarii potwierdził premier Mateusz Morawiecki. - Właściciele portali społecznościowych nie mogą działać ponad prawem, dlatego zrobimy wszystko, by określić ramy funkcjonowania Facebooka, Twittera, Instagrama i innych podobnych platform - zapewnił we wpisie na Facebooku.

Czytaj: Unia i Polska zamierzają uregulować zasady blokowania treści w internecie>>

Mogłoby się wydawać, że nie ma tu problemu, bo autorzy obu tych przekazów funkcjonują w ramach tego samego rządu, a więc na pewno współpracują ze sobą nad projektem. Ale nie jest to oczywiste, ponieważ kierownictwo resortu sprawiedliwości ostatnio często ogłasza inicjatywy polityczne lub legislacyjne bez uzgodnienia z premierem i innymi ministrami. 

Premier musi zdecydować, czyja to domena

Sprawa będzie wymagała zapewne decyzji premiera, który z ministrów ma przygotować ten projekt. Szef rządu może uznać, że to zakres należący do działu informatyzacja, a on sam jest obecnie ministrem informatyzacji. Sekretarz stanu Adam Andruszkiewicz jest na stronie KPRM podpisany jako "wykonujący zadania wyznaczone przez ministra właściwego do spraw informatyzacji". W kancelarii premiera pracuje też były minister informatyzacji Marek Zagórski, który jest definiowany jako "wykonujący zadania wyznaczone przez ministra właściwego do spraw informatyzacji. Koordynuje także merytorycznie realizację zadań w zakresie działu administracji rządowej informatyzacja".