Wdowa po zmarłym geodecie (a jednocześnie naukowcu) przyszła do jednego z warszawskich antykwariatów z nietypową prośbą – chciała przejrzeć wszystkie dostępne tam pocztówki, gdyż szukała korespondencji adresowanej do swojego męża. Zarówno uczelnia jak i brat zmarłego zrobili bowiem po jego śmierci porządki, wyrzucając listy i kartki kierowane do niego z całego świata, w tym też te prywatne. O tym, że korespondencja ta nie trafiła na przemiał, ale do antykwariatu, wdowa dowiedziała się od znajomego, który kolekcjonuje widokówki. Kobieta nie chciała jednak, aby obcy ludzie czytali to, co do geodety pisano, dlatego wykupiła resztę kartek pocztowych, jakie znalazła. Zastanawia się, czy nie pozwać szkoły i swojego szwagra.

Wszystko przez brzmienie art. 82 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Z przepisu tego wynika, że jeśli osoba, do której korespondencja jest skierowana, nie wyraziła innej woli, to rozpowszechnianie (publiczne udostępnienie np. w internecie) tej korespondencji w okresie 20 lat od jej śmierci, wymaga zezwolenia. Zezwalającym w pierwszej kolejności jest małżonek, a w przypadku jego braku kolejno zstępni, rodzice lub rodzeństwo. Przepis ten ma więc zabezpieczać ochronę takich dóbr osobistych jak tajemnica korespondencji, ochrona czci i prywatności, a – po śmierci – także kult pamięci po zmarłym. To dlatego niektórzy oferenci na aukcjach w internecie zasłaniają dane adresatów i nadawców, a zwłaszcza ich imiona i nazwiska, niekiedy też ulice, miasta czy kody pocztowe. Wtedy bowiem treść korespondencji na pocztówce już bardzo rzadko pozwala na dokładne ustalenie adresata. Na marginesie można zwrócić uwagę, że dawniej nawet nietypowe położenie znaczka na pocztówce mogło mieć ukryte znaczenie dla adresata przesyłki - bywało wyznaniem uczuć, odrzuceniem zalotów itp. Na pamięć o zmarłym adresacie może też wpływać nawet sama informacja, że utrzymywał z kimś kontakty listowe bądź dostawał korespondencję. 

Czytaj w LEX: Niewęgłowski Adrian, Prawo autorskie. Komentarz do art. 82 >

Co istotne - za życia zarówno adresat, jak i nadawca tym bardziej mają prawo do decydowania o rozpowszechnianiu swojej korespondencji – podstawą prawną zabezpieczająca ich interesy nie jest jednak wtedy art. 82 prawa autorskiego, ale przepisy o ochronie dóbr osobistych, w tym w szczególności tajemnica korespondencji (art. 23 kodeksu cywilnego).

 


Intymne sekrety kochanków z getta

Sprawy związane z ujawnianiem tajemnicy korespondencji po śmierci nadawcy bądź odbiorcy dotychczas rzadko trafiały na sądową wokandę. To jednak może się zmienić, gdyż na kwestie ochrony dóbr osobistych i danych osobowych coraz bardziej zwracają uwagę zwykli ludzie, jak też prawnicy. W wyroku z 16 lutego 2017 r. (sygn. akt VI ACa 1875/15) Sąd Apelacyjny w Warszawie podkreśla, interpretując art. 82, że „zarówno nadawca, jak i adresat korespondencji mogą nie wyrazić zgody na jej rozpowszechnianie, powołując się na ochronę swoich dóbr osobistych, a zwłaszcza tajemnicę korespondencji, ochronę prywatności, ochronę czci”. W sprawie tej znany kombatant Simha Rotem domagał się od wydawcy wstrzymania dystrybucji książki i zniszczenia istniejących egzemplarzy, a także przeprosin za to, że w publikacji znalazła się treść wojennych listów do jego ówczesnej partnerki, potem znanej poetki Ireny Gelblum. Wydawca uzyskał zgodę córki zmarłej na publikację, kombatant zaś zgodził się na wydanie książki (w e-mailu z 2014 r.), ale nie wiedział, że autor książki ma jego korespondencję. Po wydaniu książki poczuł się dotknięty ujawnieniem jego listów, które uważał za własne utwory, co warunkowało konieczność uzyskania jego zgody na ich publikację, a ich treść za sprawę osobistą, wręcz intymną. Oświadczył, że takiej zgody nie udzielił, bo listy były przeznaczone wyłącznie do wiadomości ich adresatki.

Czytaj omówienie orzeczenia w LEX: Publikacja listów bez zgody nadawcy może naruszać prawa autorskie oraz dobra osobiste >

Sąd I instancji oddalił powództwo kombatanta, choć przyznał, że listy powoda podlegają ochronie przewidzianej w art. 23 kodeksu cywilnego z uwagi na tajemnicę korespondencji. Wyjaśnił jednak, że gdyby przyznać prawo do dysponowania korespondencją nadawcy, to byłby on uprawniony do dysponowania przedmiotem, którego nie ma. Sąd uznał to rozwiązanie za absurdalne, gdyż adresat byłby wówczas ograniczony w dysponowaniu korespondencją do czasu śmierci nadawcy i jego następców prawnych. Dlatego art. 82 ustawy dał prawo dysponowania korespondencją nie nadawcy, lecz adresatowi, a w razie śmierci adresata - jego następcom prawnym. Prawo to mogłoby być ograniczone przez powoda tylko w jednym przypadku, tj. gdyby jego listy zawierały tajemnicę podlegającą ochronie na podstawie przepisów szczególnych (np. tajemnicę przedsiębiorstwa, bankową, skarbową, handlową, zawodową, służbową, wojskową, medyczną). Wówczas adresat korespondencji nie mógłby ujawnić tej tajemnicy bez zgody jej nadawcy. 

Minimum dwie dekady po śmierci, ale…

Sąd Apelacyjny zmienił jednak wyrok – uznał, że prawo dysponowania korespondencją nie przysługuje wyłącznie jej adresatowi, a w razie jego śmierci - jego następcom prawnym. W ocenie Sądu Apelacyjnego zarówno żyjący nadawca, jak i adresat korespondencji mogą nie wyrazić zgody jej rozpowszechnianie, powołując się na ochronę swoich dóbr osobistych, a zwłaszcza tajemnicę korespondencji, ochronę prywatności czy ochronę czci. Art. 82 wydłuża jedynie ochronę dóbr osobistych adresata korespondencji już po jego zgonie przez okres 20 lat, albowiem członkowie rodziny mogą domagać się zakazu rozpowszechniania korespondencji w przypadkach, w których doszłoby do naruszenia dóbr osobistych adresata, jak gdyby był on osobą żyjącą.

Upływ czasu nie powoduje jednak, że możemy czuć się do końca bezpiecznie, mając cudze listy. W przywoływanym już wyroku z 2017 r. sędzia Ewa Stefańska stwierdza, że art. 82 prawa autorskiego „wydłuża ochronę dóbr osobistych adresata korespondencji post mortem przez okres 20 lat, albowiem członkowie rodziny mogą domagać się zakazu rozpowszechniania korespondencji w przypadkach, w których doszłoby do naruszenia dóbr osobistych adresata, jak gdyby był on osobą żyjącą. Natomiast po upływie tego okresu mogą oni powoływać się jedynie na naruszenie wskutek rozpowszechnienia korespondencji ich własnego dobra osobistego, np. kultu pamięci po zmarłym”. Nie ma natomiast znaczenia, że kombatant i jego partnerka byli osobami znanymi (mieli m.in. notki biograficzne w Wikipedii). Książka to nie gazeta i nie podlega przywilejom prawa prasowego (art. 14 ust. 6), które ogranicza prawo do prywatności osób publicznych.

Zobacz linię orzeczniczą w LEX: Ujawnienie danych osobowych człowieka w publikacji medialnej w kontekście naruszenia jego dóbr osobistych >

Należy być ostrożnym z publikowaniem korespondencji dotyczącej emocji i przeżyć ze sfery prywatnej, w szczególności intymnej bądź zdrowotnej - to konkluzja wyroku Sądu Najwyższego z 17 listopada 2010 r. (sygn. akt I CSK 664/09), który dotyczył ujawnienia fragmentów korespondencji kierowanej do jednego z operujących go lekarzy przez Adama Sandauera, znanego działacza społecznego, założyciela Stowarzyszenia „Primum non nocere”. Sandauer – zdając sobie sprawę z bardzo złego stanu swojego zdrowia – rozważał, że jeśli nie znajdzie się inne wyjście, to „skończy ze sobą”. Treść tego listu pojawiała się już w przestrzeni publicznej, niemniej jednak – zdaniem SN – nie tłumaczyło to publikacji jego fragmentów przez jeden z tygodników. Mogło potencjalnie dojść do naruszenia dóbr osobistych (tajemnicy korespondencji).

Zobacz linię orzeczniczą w LEX: Tajemnica korespondencji jako dobro osobiste człowieka >

Sędzia Dariusz Dończyk w uzasadnieniu korzystnego dla Sandauera wyroku zaznacza, że błędne jest rozumowanie iż „brak podjęcia przez powoda środków prawnych, w związku z wcześniejszą publikacją tego listu, oznacza przyzwolenie na wyjęcie okoliczności, których dotyczy treść listu, ze sfery życia prywatnego. Ewentualna bezprawna publikacja w prasie korespondencji dotyczącej prywatnej sfery życia powoda nie usprawiedliwia dalszego naruszania dóbr osobistych powoda przez inne podmioty, nawet wówczas, gdy przeciwko naruszycielowi powód nie podjął żadnych środków prawnych”. Sąd zwrócił uwagę, że w grę mogła wchodzić też tajemnica lekarska (list był skierowany do jednego z profesorów medycyny). „Z prawa do ochrony tajemnicy korespondencji wyprowadzane jest prawo o decydowaniu o rozpowszechnianiu korespondencji, które przysługuje łącznie nadawcy i adresatowi. Naruszeniem tajemnicy korespondencji jest jej rozpowszechnienie - w tym poprzez publikację prasową - bez zgody osób, którym prawo to przysługuje” – pisze w uzasadnieniu wyroku sędzia Dończyk.

Czytaj też: Strasburg: Umieszczanie korespondencji więźniów na portalu sądowym narusza prawo do prywatności >

Wszystkie uwagi dotyczące korespondencji papierowej odnoszą się także do e-maili, nagrań audio, video, nośników CD, kart SD, pamięci komputerowych, jak również rozwiązań w ramach chmury bądź hostingu. Co istotne, wysoki poziom ochrony treści korespondencji nie jest fanaberią ostatnich lat, ani wymogiem, który narzuca Unia Europejska, gdyż zbliżone do art. 82 regulacje zawierały polskie przepisy z lat 1926 i 1952 poprzedzające ustawę z 1994 r.

 

Zdjęcia nieżyjących a prawo do wizerunku

A co z publikowaniem prywatnych zdjęć, choćby sprzed wielu lat? „Małżonkowi oraz rodzicowi przysługują własne roszczenia związane z naruszeniem prawa do wizerunku osób bliskich, po śmierci tych osób” – pisze w uzasadnieniu wyroku z 22 stycznia 2018 r. (sygn. akt II C 1256/15) sędzia Mariusz Metera z Sądu Okręgowego Warszawa-Praga przyznając zadośćuczynienie mężczyźnie, któremu zamordowano żonę i dwie córki. Jedna z gazet wykorzystała – bez jego wiedzy i zgody – zdjęcia kobiet w artykule prasowym. Kilka fotek redaktorzy skopiowali z profili w mediach społecznościowych, ale przynajmniej jedno zdjęcie pochodziło ze szkolnej gablotki. Sąd – powołując się na art. 78 i 81-82 prawa autorskiego - uznał, że dochodzenie roszczeń wynikających z naruszenia prawa do wizerunku po śmierci osoby na nim przedstawionej odnosi się do samodzielnej legitymacji osób najbliższych zmarłym, których wizerunek został wykorzystany. Mogą one występować z roszczeniami analogicznymi do tych, jakie przysługują twórcy w przypadku naruszenia jego autorskich dóbr osobistych. Nie ma znaczenia, czy wykorzystały wizerunek media, czy pojawia się on w internecie np. na portalach aukcyjnych.

Zobacz linię orzeczniczą w LEX: Publikacja fotografii w mediach jako naruszenie dóbr osobistych człowieka >

Większość zdjęć nie będzie też spełniać kryteriów zwolnienia z obowiązku uzyskania zgody, gdyż nie przedstawiają osób powszechnie znanych, ani też sfotografowani nie stanowią na nich tylko szczegółu. Dlatego lepiej uważać z publikacją zdjęć nieznajomych osób, starych fotografii itp., bez upewnienia się, z jakiego okresu pochodzą i kogo przedstawiają. Nie wiadomo tez, czy bohaterowie tych fotografii nie byli ofiarami wojny, zbrodni, wypadków itp., czyli zdarzeń, z którymi rodzina wiąże mocno emocjonalne wspomnienia.

Sprawdź w LEX: