Kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Giżycku z urzędu porządkuje akty małżeńskie starszych mieszkańców Mazur. W wyniku tego przedsięwzięcia kierownik zauważyła "podwójne" akty i uznała, że wobec tego należało unieważnić jeden z nich, aby nie było chaosu w dokumentach.

Niewłaściwe sprostowanie

 

Taka procedura dotknęła m.in.  Paula S. i jego żonę Helenę. Chodziło w tej sprawie o akt małżeństwa Paula i Heleny, którzy wzięli ślub w 1931 r. A w 2019 r. Urzędniczka sprostowała akta, bo wiedziała lepiej jak się nazywają i jak nazywali się ich rodzice.

W notce urzędniczka zaznaczyła, że akty dotyczące zmarłych rodziców Heleny i Paula zawierają dane niezgodne "z danymi zawartymi w aktach stwierdzających zdarzenia wcześniejsze i dotyczące tej samej osoby". Dlatego sprostowanie uznał za konieczne. Sprostowanie, czyli zapisanie fonetyczne imion i nazwisk.

Kierownik USC - zdaniem skarżącego wnuka, występującego w imieniu dziadka Paula - naruszył obowiązek powiadomienia osoby, której aktu ma dotyczyć sprostowanie. Według niego, obowiązek ten nie może być rozumiany jedynie jako czysta formalność. Skarżący uważa, że powiadamiając "o zamiarze sprostowania" aktu, kierownik USC powinien umożliwić osobie, której dotyczy prostowany akt zajęcie stanowiska w sprawie.

Sprostowanie zawiera jednak liczne błędy:

  • w dziale dane rodziców
  • w polu data urodzenia
  • w polu miejsce urodzenia

Skarżący powołał się na 14 Kodeksu Dobrej Administracji stanowiącego załącznik do Rekomendacji CM/Rec (2007)7 Komitetu Ministrów Rady Europy dla Państw Członkowskich w sprawie Dobrej Administracji.

Spolszczenie imion

Wojewódzki Sąd Administracyjny o Olsztynie stwierdził, że sprostowanie z urzędu nie jest ważniejsze od prostowania na wniosek, skoro art. 35 ust. 3 p.a.s.c. pozwala na równorzędne sposoby poprawiania aktu.

Sąd podkreślił, że akty małżeństwa i urodzenia stanowią wyłączny dowód zdarzeń w nich stwierdzonych, co jest odstępstwem od swobodnej teorii dowodowej. Posiadając akt urodzenia, śmierci czy małżeństwa obywatel nie musi już udowadniać tych zdarzeń. Zdaniem sądu pierwszej instancji, mając na uwadze znaczenie akt stanu cywilnego dla sytuacji prawnej obywatela uznać należy, że spełniają one swój ustawowy cel jedynie w sytuacji, kiedy są rzetelne.

Sąd w Olsztynie uznał, że zawiadomienie skarżącego po dokonaniu sprostowania z urzędu imion rodziców w jego akcie urodzenia nie przewiduje możliwości wysłuchania i uwzględnienia sprzeciwu osoby, której akt dotyczy. Chociaż sprostowanie z urzędu zawierało błędy. Sąd nie dostrzegł też problemu gwarantowanej konstytucyjnie ochrony życia prywatnego oraz prawa do żądania sprostowania oraz usunięcia informacji nieprawdziwych.

Urząd w Giżycku odtworzył akt urodzenia , w oparciu o postanowienie Sądu Powiatowego z czerwca 1952 r. , który zawiera zniekształconą - spolszczoną - wersję imienia - niezgodną z tą, jaka była wpisana pierwotnie w zaginionej księdze urodzeń USC..

Według Sądu I instancji, skarżona czynność nie narusza art. 17 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych (otwartego do podpisu w Nowym Jorku dnia 16 grudnia 1966 r., chroniącego przed narażeniem lub bezprawną ingerencją w życie prywatne i rodzinne, jak również art. 47 Konstytucji RP (ochrona życia prywatnego i rodzinnego). 

Od tego orzeczenia wnuk państwa S. odwołał się do Naczelnego Sądu Administracyjnego i sprawę wygrał. Skarga kasacyjna zasługiwała na uwzględnienie. Sędzia sprawozdawca Piotr Korzeniowski wskazał, że słuszne były argumenty skarżącego, który stał na stanowisku, że orzeczenie nie jest właściwie uzasadnione. Uchylił więc wyrok, który nie uwzględniał prawa strony do wysłuchania.

Unieważnienie aktu małżeństwa

Wnuk małżeństwa Paula i Heleny złożył także skargę na unieważnienie przez wojewodę i ministra spraw wewnętrznych poprzedniego aktu małżeństwa. - Urząd Stanu Cywilnego w Giżycku miał do wyboru dać wiarę oryginałowi z 1931 roku albo dokumentowi wytworzonemu przez Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w 1961 r., gdy próbowano polonizować autochtonów - mówi Paweł Sobotko, wnuk małżeństwa, których dotyczyła zmiana w aktach USC. - Kierownik USC wybrała jako bardziej wiarygodny akt z PRL i postanowiła unieważnić akt zawierający prawdziwe dane. Dlatego, że ten drugi zawierał więcej informacji, np. o moich pradziadkach. Wojewoda to zaakceptował, podobnie jak i minister praw wewnętrznych. Walczę o przywrócenie moim dziadkom tożsamości - podkreśla - Dla ministra prawda materialna nie ma znaczenia - dodaje.

Jak wyjaśnia przedstawiciel ministra spraw wewnętrznych - naczelnik Wydziału Rejestrowego Stanu Cywilnego Agnieszka Ostrowska-Prażmowska  - decyzja ministra z lutego 2020 r. o unieważnieniu aktu małżeństwa państwa S. dotyczyła aktu sporządzonego w 1961 roku i drugiego - w sierpniu 2019 r.

Ten drugi akt powstał w wyniku przeniesienia danych do księgi elektronicznej. W tym czasie wnuk odnalazł w archiwach berlińskich oryginał aktu małżeństwa z 1931 r., ale już wówczas urzędnicy nie chcieli wziąć tego dokumentu pod uwagę.

Pewność obrotu czy prawda?

- Podstawą działania ministra jest art. 127 ustawy o aktach stanu cywilnego, który mówi, że jeżeli przy przenoszeniu aktu stanu cywilnego do rejestru stanu cywilnego wystąpią okoliczności wskazujące na konieczność unieważnienia aktu stanu cywilnego, kierownik urzędu stanu cywilnego przenosi ten akt do rejestru stanu cywilnego, a następnie niezwłocznie podejmuje czynności niezbędne do unieważnienia tego aktu stanu cywilnego i nie wydaje z niego odpisów - cytuje przepis naczelnik Wydziału Rejestrowego.

Zaznacza również, że unieważnienie jednego z tych aktów jest kwestią formalną i minister nadzorujący nie bada prawdziwości wpisów. Aby zmienić treść aktu i wpisać prawdziwe dane należy posłużyć się sprostowaniem w trybie administracyjnym. - Pewność obrotu prawnego jest tu decydująca, gdyż nie może być dwóch różnych aktów małżeństwa tych samych osób - wskazuje naczelnik i dodaje, że sąd powszechny decyduje o prawdziwości treści takiego aktu.

Zdaniem radcy prawnego Piotra Brzozowskiego to jest spór, czy państwo będzie kwestionowało oryginał dokumentu wydany w 1931 roku, czy akt wydany w czasach PRL, oparty na nieprawdziwych okolicznościach?  - Jaki interes społeczny przemawia za tym, by zmieniać imiona i nazwiska i nie uwzględniać słusznego interesu obywatela? - pyta radca Brzozowski. - W grę wchodzi słuszny interes Mazurów, którzy nie chcą się wyrzec nazwisk swoich przodków i swojej tożsamości - dodaje.

Interes społeczny - spolszczać?

Jednak Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie nie podzielił tego stanowiska. W wyroku wydanym 14 października br. sąd I instancji oddalił skargę wnuka państwa S. Uznał, że decyzja ministra spraw wewnętrznych jest zasadna ( sygn. IV SA/Wa 946/20).

Jak stwierdziła sędzia Katarzyna Golat, rolą organów administracji jest unikanie sytuacji, w której w obrocie prawnym funkcjonują dwa akty rejestrujące to samo zdarzenie. - Minister sprawuje pieczę nad rejestracją aktów stanu cywilnego, a jego nadzór ma charakter formalny - podkreśliła sędzia Golat. I dodała, że interes społeczny nie może stanowić podstawy wyjścia ministra poza jego kompetencje.