W środę po południu w Sejmie odbyły się pierwsze czytanie dwóch projektów zmian m.in. w ustawie o ochronie zwierząt, autorstwa PiS oraz KO. Oba zostały skierowane do prac w komisji rolnictwa, która ma się zebrać jeszcze dziś wieczorem. Ich drugie czytanie ma się odbyć w czwartek. Największe kontrowersje budzi jednak projekt PiS, który przewiduje m.in. wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt futerkowych. Okazuje się, że nie popiera go także część posłów PiS.

Czytaj również: Im kraj zamożniejszy, tym bardziej dba o prawa zwierząt >>

Nie tylko Konfederacja walczyła o odrzucenie

W trakcie dyskusji wniosek o odrzucenie w pierwszym czytaniu projektu PiS złożył poseł Konfederacji Krzysztof Bosak. Wniosek poparło 63 posłów, przeciw zagłosowało 339, 18 posłów wstrzymało się od głosu. Jarosław Gowin i Jadwiga Emilewicz nie wzięli udziału w głosowaniu. Za odrzuceniem projektu PiS głosowali m.in. wszyscy posłowie z Solidarnej Polski, w tym: Tadeusz Cymański, Sebastian Kaleta, Jan Kanthak, Janusz Kowalski, Jacek Ozdoba, Michał Wójcik, Marcin Warchoł, Zbigniew Ziobro, Michał Woś, z Porozumienia Andrzej Sośnierz, z PiS m.in. Anna Cicholska, Zbigniew Dolata, Jan Duda, Teresa Glenc, Mariusz Gosek, Agnieszka Górska, Maciej Górski, Teresa Hałas, z PSL m.in. Marek Sawicki, Stanisław Tyszka oraz cały klub Konfederacji. - Jest on szkodliwym, antypolskim, antywolnościowym, antyrolniczym i antyhodowlanym gniotem - mówił w trakcie burzliwej dyskusji Krzysztof Bosak. Projekt popierają posłowie KO i Lewicy. Aleksandra Gajewska, posłanka KO wyraziła nadzieję, że posłom PiS wystarczy konsekwencji i proponowane rozwiązania wejdą w życie.

Co chcą  zmienić posłowie PiS

Projekt PiS zakłada m.in. zakaz wykorzystywania zwierząt w celach rozrywkowych i widowiskowych, ograniczenie uboju rytualnego tylko do potrzeb krajowych związków wyznaniowych, zwiększenie kompetencji organizacji pozarządowych, częstsze kontrole schronisk. Nowe prawo ma zakazać również trzymania zwierząt domowych na uwięzi na stałe oraz używania kolczatek. Przede wszystkim jednak projekt przewiduje wprowadzenie zakazu hodowli i chowu zwierząt futerkowych, z wyjątkiem królika, w celu pozyskiwania futer. Właściciele ferm mieliby tylko rok na ich likwidację

Uderzenie w ważną branżę gospodarczą

- Projekt nie dotyczy tylko smyczy, łańcuchów czy zwierząt futerkowych. Dotyczy całego rynku mięsa - przekonywał Bosak. Wskazywał też, że epidemia koronawirusa spowodowała w branży mięsnej spadek zamówień, co obniżyło rentowność produkcji, a proponowane zmiany "dobiją" polskie hodowle. - Cała branża jest w szoku. Opamiętajcie się  - apelował do posłów Krzysztof Bosak.

NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych w swoim stanowisku wskazuje, że likwidacja z dnia na dzień branży futrzarskiej spowoduje zachwianie innych rynków rolnych. Do ferm trafia bowiem kilkaset tysięcy odpadów poubojowych, którymi karmiono norki. Za rok rolnicy będą musieli zagranicznym firmom płacić za ich utylizację.

  


 

W środę w Warszawie odbył się protest przedstawicieli środowisk rolniczych przeciwko zmianom w ustawie o ochronie zwierząt. W wydarzeniu uczestniczyli również posłowie Konfederacji i PSL oraz byli politycy partii "Samoobrona". Protestujący mieli transparenty: "Zostawcie nasze miejsca pracy", "Kto chce zarżnąć polskie rolnictwo?", "Nie wspierajmy obcego kapitału, który chce niszczyć polskie rolnictwo", "Piątka dla zwierząt to zdrada Polski".

To jest rozbudzanie nienawiści do zwykłych praktyk hodowlanych. Ogłupianie społeczeństwa, które potem postrzega te praktyki jako bestialstwo, jest obezwładniające. To jest kpina i nie godzimy się na to. Trzeba rozpocząć dużą akcję edukacji społeczeństwa, żeby zobaczyli jak te hodowle wyglądają i że to jest zgodne z przepisami. Niech Polacy zrozumieją, że PiS próbuje zabić dobre konkurencyjne branże ekspertowe - mówił wspierający protestujących Krzysztof Bosak, poseł Konfederacji. 

PiS: branża futrzarska w fazie schyłkowej

Sprawozdawca projektu PiS poseł Grzegorz Puda zwracał w Sejmie z kolei uwagę, że nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt ma trzy cele: edukacyjny, gospodarczy i wychowawczy. Wskazywał, że według GUS w Polsce funkcjonuje 438 ferm futrzarskich, a od 2012 r. ich liczba systematycznie spada. Odnosząc się do rynku pracy w przemyśle futrzarskim uzasadniał, że według danych ZUS ta branża zatrudnia 846 osób. - Liczby te dobitnie pokazują, że mamy do czynienia z branżą schyłkową - ocenił Puda.

W uzasadnieniu projektu posłowie napisali też, że chów i hodowla zwierząt futerkowych przysparza zwierzętom zbędne cierpienie, a ponadto niektóre fermy negatywnie wpływają na środowisko naturalne. Bartosz Pawłowski, ekspert do spraw legislacji Biura Analiz Sejmowych, wskazał w swojej opinii, że w przypadku projektowanego zakazu chowu i hodowli zwierząt futerkowych nie przeanalizowano rozwiązań polegających na zapewnieniu odpowiednich warunków chowu i hodowli takich zwierząt.

Projekt PO nie wzbudza kontrowersji

Posłowie poparli z kolei wniosek o skierowanie projektu autorstwa KO do prac w komisji rolnictwa i rozwoju wsi. Za opowiedziało się 404 posłów, przeciw było 7, zaś 9 wstrzymało się od głosu. Projekt KO dotyczy ochrony zwierząt. Projekt zakłada, oprócz zakazu wykorzystywania zwierząt w celach rozrywkowych, także rozwiązania na rzecz godnej egzystencji zwierząt wycofanych ze służby (np. psów policyjnych lub ratowniczych).