Krzysztof Koślicki: Polska Izba Książki przedstawiła projekt ustawy o ochronie rynku książki. Chodzi przede wszystkim o wprowadzenie zasady, zgodnie z którą przez 12 miesięcy od wydania tytułu będzie obowiązywała jednakowa cena okładkowa. Sklepy natomiast będą mogły stosować maksymalnie 5-procentowy rabat. Jak to będzie wyglądało w praktyce?

Maciej Ślusarek: Ustawa przewiduje wprowadzenie jednakowej ceny książki, którą będzie ustalał wydawca, wprowadzając każdy nowy tytuł. Cena będzie obowiązywała we wszystkich punktach sprzedaży przez 12 miesięcy od wprowadzenia. Wydawca będzie musiał informować o cenie podmiot prowadzący rejestr tytułów i cen. Mówiąc krótko - czytelnik nową książkę kupi w każdym miejscu w tej samej cenie. Po upływie tego okresu - każdy sprzedawca, czy to będzie księgarnia klasyczna, sieć sklepów, czy księgarnia internetowa - będą mogły ustalać ceny dowolnie.

Zobacz więcej: Jednakowa cena książki ma pomóc branży wydawniczej >>

 

Czy jednakowa cena przez cały rok jest dobrym pomysłem?

Jestem przekonany, że to dobry pomysł, zresztą na razie jedyny, żeby próbować zwiększyć sprzedaż książek a tym samym zwiększyć poziom czytelnictwa w Polsce. Wiadomo, że jest bezpośredni związek pomiędzy poziomem czytelnictwa a rozwojem intelektualnym społeczeństwa i w konsekwencji dobrobytem społecznym. Warto też spojrzeć na inne kraje. Mało kto wie, że w Niemczech ten system obowiązuje od ponad 170 lat. Kiedyś w formie ustaleń wydawców, a teraz - w dobie przepisów dotyczących ochrony konkurencji - w formie stanowionego prawa. To samo we Francji, Hiszpanii, Włoszech. Traktowanie książki jak każdego innego produktu jest błędem. Ustawa zakłada minimalną ingerencję w ten rynek, a skutek może być olbrzymi. Warto spróbować. 

 

Czy nie obawia się pan, że książki będą przez to droższe i dostęp do nich zostanie ograniczony? Takie opinie już krążą w internecie.

Badania z krajów, w których wprowadzono jednakową cenę książki wskazują, że dzięki takiej regulacji jest więcej tytułów, a średnia cena książek spadła. Trzeba zrozumieć, że wydanie książki to spore wydatki dla wydawcy i ogrom pracy. Obecny całkowicie wolny rynek powoduje, że chwilę po wprowadzeniu nowego tytułu do sprzedaży ceny książki spadają czasami tak bardzo, że wydawca nie jest w stanie odzyskać nawet nakładów na książkę, nie mówiąc już o zarobku. To powoduje, że książek jest mniej, pojawia się mniej nowych ciekawych tytułów. I mniej wydawców, zwłaszcza tych małych. Projekt ustawy wychodzi temu naprzeciw i zapewnia możliwość odzyskania nakładów. Ustawa daje szanse mniejszym i nowym wydawcom, daje szanse na więcej nowych książek. 

 

Z projektu wynika, że stała cena ma obowiązywać od kolejnego miesiąca. Czy jeśli premiera książki będzie np. 5 maja, oznacza to, że do końca maja będzie można stosować różne promocje (dużo wyższe niż dopuszczalne 5-proc.) Czy takie jest założenie autorów projektu?

Nie, założeniem jest, że książka od początku sprzedawana jest po cenie jednakowej. Jedynie sposób liczenia okresu 12 miesięcy wskazuje datę miesiąca po wprowadzeniu książki na rynek. Zresztą warto wspomnieć, że są wyjątki od ceny jednakowej, np. targi książki, sprzedaż dla bibliotek, uczelni, szkół. Ceny jednakowej nie trzeba też ustalać dla książek bibliofilskich.

 

Książki uszkodzone będzie można jednak sprzedawać taniej. Czy nie obawia się pan, że rynek znajdzie sposób, by obejść przepisy? Wystarczy przecież zagiąć dwa rogi książki i sprzedać z dużym rabatem jako towar uszkodzony… Kto będzie egzekwował stosowanie przepisów?

Nie mam takich obaw. Po pierwsze, projekt przewiduje przepisy karne za nieprzestrzeganie zasad przez nią wprowadzonych. Po drugie, trzeba pamiętać, że działanie z naruszeniem prawa może stanowić czyn nieuczciwej konkurencji. To z kolei daje możliwość aktywnej postawy ze strony innych wydawców. Czy rzeczywiście będzie się opłacało zaginać rogi książki, żeby obejść jednakową cenę? Nie sądzę, bo to nadmierny wysiłek, a po drugie, wszyscy uczestnicy rynku szybko zorientują się, że cena jednakowa porządkuje rynek i daje szanse bardziej przewidywalnego handlu książką. Wzrost rynku sprzedaży jest w interesie wszystkich uczestników rynku. Odbiorców zresztą też. 

 


Patrząc z perspektywy czytelników i dostępności książek, czy nie warto byłoby wprowadzić przepisu, który zakazałby sprzedaży książek przez sieci na zasadzie wyłączności przez określony czas po premierze?

Obawiałabym się takiego zapisu. Proszę pamiętać, że Konstytucja pozwala na pewne ograniczenia wolności handlu, ale wyłącznie w sposób adekwatny i proporcjonalny. To znaczy, że nie możemy nadmiernie ograniczać tego rynku, a wyrzucić sieci z obrotu wydaje się pomysłem zbyt daleko idącym, nie mającym uzasadnienia. Ustawa w tym kształcie minimalnie ingeruje w rynek wprowadzając jedynie taką samą cenę we wszystkich punktach. Daje tym samym wszystkim uczestnikom równe szanse. Tym samym przyczynia się do tworzenia warunków, w których warto wydawać nowe książki i warto je sprzedawać. Minimalna ingerencja w zamian za maksymalny efekt.

Maciej Ślusarek, adwokat, partner w kancelarii Leśnodorski, Ślusarek i Wspólnicy, autor projektu ustawy