W reklamie marki Alpro (Danone) Katarzyna Nosowska w satyryczny sposób nawiązała do wypowiedzi i stylu 22-letniej modelki, Caroline Derpienski. Choć w filmie nie pada nazwisko celebrytki, to dla widzów, jak i samej zainteresowanej, jasne było, o kogo chodzi. Celebrytka stwierdziła, że film dalece wykracza poza dozwolone granice satyry i konwencji żarty. Co więcej, narusza jej "dobra osobiste, stanowi przejaw hejtu, mowy nienawiści oraz gaslightingu". Oczekuje "przeprosin i zadośćuczynienia w formie rekompensaty pieniężnej w wysokości 50 mln zł" .

 

Gmina kontra dziennikarz: Władza ma mieć „grubą skórę”, prasa - kontrolę>>

Granice wolności słowa - politycy powinni mieć grubszą skórę>>

 

Sąd sprawdzi, czy doszło do przekroczenia granic dozwolonej krytyki

- Myślę, że reklama z udziałem pani Katarzyny Nosowskiej to czytelny dla odbiorców przykład wypowiedzi satyrycznej, karykatury -  mówi Katarzyna Lejman,  adwokatka, partner w Kancelarii SKP (Ślusarek Kubiak Pieczyk). - Ta natomiast ze swojej definicji ma na celu rozśmieszenie odbiorcy poprzez uwypuklenie pewnych charakterystycznych, często kontrowersyjnych cech karykaturowanej postaci. Sąd rozpoznający sprawę oceni, czy poprzez publikację komentowanych wideo doszło do przekroczenia granic dozwolonej krytyki, czyli granic wolności słowa. W tym kontekście sąd z pewnością będzie brał pod uwagę fakt, iż pani Caroline Derpieński jest celebrytką aktywnie udzielającą się w social mediach, co wymaga od niej – tak jak i od czynnego polityka – tzw. „grubszej skóry”, większej odporności na krytyczne pod swym adresem wypowiedzi - wskazuje. Dodaje, że sąd oceni, czy forma reklamy nie była przesadzona, wulgarna i nie zawierała nieprawdziwych informacji.

Czytaj też: Wolność wypowiedzi w Internecie. O roli mediów społecznościowych i pozytywnych obowiązkach państwa >

 

Czytaj w LEX: Gontarski Waldemar, Parodia jako prawo do wolności wypowiedzi. Glosa do wyroku TS z dnia 3 września 2014 r., C-201/13 >

 

Podobnego zdania jest adwokat Maciej Zaborowski, partner zarządzający w kancelarii Kopeć&Zaborowski. - Generalnie potrafię wyobrazić sobie sytuację, w której – poza obowiązkiem złożenia przeprosin – autor, naruszającej dobra osobiste parodii, zostaje dodatkowo zobowiązany do uiszczenia na rzecz swojej „ofiary” zadośćuczynienia pieniężnego - wskazuje. - Muszę przy tym poczynić zasadnicze zastrzeżenie: mówimy tutaj o przypadku skrajnym, gdy parodia przekracza granice dopuszczalnej krytyki. To musi być naprawdę treść, która przez przeciętnego odbiorcę (a nie tylko ofiarę) zostanie uznana za całkowicie nieakceptowalną, skandaliczną, łamiącą wszelkie granice, dobre obyczaje itd. Satyra czy też karykatura, a zatem również parodiowanie, pozostaje bowiem pod ochroną prawną, stanowiąc element wolności wypowiedzi - wskazuje. Dodaje też, że nie ma znaczenia, czy w parodii podano dane osoby parodiowanej. - Ważne jest – czy w danym środowisku lub danej społeczności odbiorcy wiedzą dokładnie, o jaką osobę chodzi i są w stanie połączyć ją z określoną wypowiedzią naruszającą jej dobra osobiste. Przypominam tylko, że mówimy o sytuacji, w której parodia przekracza granice dozwolonej krytyki. Wskażę raz jeszcze, to musi być naprawdę skandaliczna treść - podkreśla.

Czytaj w LEX: Prawo właściwe dla naruszenia dóbr osobistych osoby fizycznej w Internecie >

 

Reklamodawca też może odpowiadać

Prawnicy zwracają uwagę, że - co do zasady - odpowiadać może także firma, która reklamuje swoje produkty za pomocą parodii. - Za naruszenie dóbr osobistych odpowiada ten, kto te dobra naruszył. Powstaje zatem oczywiście pytanie o treść umowy łączącej satyryka z producentem, a finalnie o to, kto odpowiada za treść reklamy. Zaznaczam jednakże, że mam ogromne wątpliwości, czy akurat w sprawie Pani Caroliny Drepienski i Pani Katarzyny Nosowskiej w ogóle doszło do naruszenia jakichkolwiek dóbr osobistych. Mogę dodać od siebie, że ta konkretna parodia została przygotowana w bardzo profesjonalny sposób. Skoro zaś o tej sprawie opinia społeczna mówi, to na pewno wygranym jest sam reklamodawca, który wykorzystał tę formę wypowiedzi rozprzestrzeniającą się w tzw. formie viralowej w bardzo przemyślany i umiejętny sposób - mówi mec. Zaborowski.

Czytaj w LEX: Odszkodowania i zadośćuczynienia dla osób fizycznych na przykładach >

 

Mec. Lejman również podkreśla, że pod uwagę brany może być zarówno autor wypowiedzi, jak i podmiot, który rozpowszechnia treść. W przypadku reklam, reklamodawca i podmiot korzystający z filmu do celów gospodarczych mogą ponosić odpowiedzialność za naruszenie dóbr osobistych, jeśli takie naruszenie wystąpiło.

Zobacz orzeczenie w LEX: I ACa 1461/12, Granice wypowiedzi satyrycznej. - Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie >

 

Lex Kaczyński - za 15 tys. zł nie trzeba za bardzo przepraszać

Po zmianie w procedurze cywilnej, którą wprowadzono w kwietniu, osoba, która ma wolne 15 tys. zł nie musi już nikogo publicznie przepraszać. Jeżeli tego nie zrobi, sąd zastosuje grzywnę i nakaże publikację przeprosin w Monitorze Sądowym i Gospodarczym.

- Pod postanowieniem nakazującym wykonanie wyroku zawiera się pouczenie małą czcionką, informujące o konsekwencjach niewykonania zobowiązania do publikacji przeprosin: konieczność zapłaty grzywny w wysokości 15 000 zł oraz przekazanie przez sam sąd tekstu przeprosin do publikacji w Monitorze Sądowym i Gospodarczym. Uważam, że publikacja takiego pouczenia jest pewną podpowiedzią dla pozwanego, że istnieje możliwość skorzystania z takiej drogi, aby uniknąć konsekwencji - mówi mec. Lejman. -  W mojej opinii obowiązujące przepisy są niezgodne z Konstytucją i z pewnością będziemy zgłaszać wnioski o rozproszoną kontrolę konstytucyjną do sądów, argumentując dlaczego te przepisy powinny być uznane za niekonstytucyjne i dlaczego nie należy ich stosować - mówi. Wskazuje, że jest duża szansa, że - jeżeli sądy nie uwzględnią tych argumentów - stosowanie Lex Kaczyński doprowadzi nas w końcu również do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

 

Czytaj w LEX: Kamiński Ireneusz Cezary, Swoboda autora wypowiedzi będącej satyrą lub karykaturą. Glosa do wyroku ETPC z dnia 25 stycznia 2007 r., 68354/01 >

 


Niezależnie od tego - jak ocenia mec. Zaborowski - raczej nie ma szans, by w takiej sprawie uzyskać aż tak dużą kwotę zadośćuczynienia. - Analizując polskie orzecznictwo, możemy mówić tutaj o kwotach od kilku tysięcy do – w przypadkach skrajnych – setek tysięcy złotych. Milionowe zadośćuczynienia w sprawach z zakresu ochrony dóbr osobistych są raczej spotykane poza Polską, w tym w szczególności w Stanach Zjednoczonych. Nie ukrywam jednakże, że w mojej ocenie polskie sądy niejednokrotnie zbyt zachowawczo podchodzą do zasądzanych kwot na rzecz osób pokrzywdzonych. W szczególności kwoty powinny być znacznie wyższe, kiedy dany podmiot (media, reklamodawca) czerpie zysk z bezprawnego naruszania dóbr osobistych innych osób - podsumowuje.

Zobacz linię orzeczniczą: Publikacja medialna a granice swobody wypowiedzi >

Czytaj też: Mowa nienawiści to nie wolność wyrażania opinii. Omówienie orzecznictwa ETPC na podstawie art. 10 Konwencji o prawach człowieka >