Rozporządzenie to będzie miało fundamentalne znaczenia dla europejskich i polskich użytkowników social mediów - uważają eksperci. Media społecznościowe będą ponosiły większą odpowiedzialność za treści umieszczane w internecie. Sprawa jest ważna, bo media te mają siedziby w Stanach Zjednoczonych.

Dr Maciej Kawecki - prezes Instytutu Lema twierdzi, że rozporządzenie zmusza media społecznościowe takie jak Twitter, Facebook, Instagram do moderowania treści udostępnianych w sieci nawet w formie komentarzy. Dzisiaj media społecznościowe w USA podlegają daleko idącym wyłączeniom, jako wydawca prasy.

Internet nie ma granic, więc mechanizmy muszą funkcjonować w każdym państwie tak samo. Drugi wariant to przeniesienie siedzib tych mediów do Europy, co spowodowałoby poddanie ich regulacji unijnej - podkreślają eksperci.

Rozporządzenie to ma realny wymiar polityczny, zwłaszcza przez kolejnymi wyborami prezydenckimi. Wejdzie w życie dopiero po przejściu ścieżki legislacyjnej w Senacie amerykańskim.

- Problem jest trudny do uregulowania, gdyż trudno postawić granice między mową nienawiści a krytyką - mówi dr Kawecki. - Może być to okazja do nadużyć i cenzury prewencyjnej - dodaje. W Europie jest zakaz takiej cenzury, a z drugiej strony Facebook wprowadza coś, co nazywa się facts checkigiem - a więc sprawdzaniem ze stanem faktycznym wpisów, co dzisiaj obowiązuje. To jest forma cenzury poprzez algorytm - dodaje.

Intencja jest dobra, oczyszcza internet z hejtu, lecz cenzuruje w pewnym stopniu przekaz. Zatem Unia też kontroluje treści pojawiające się w internecie.