Sprawa, którą zajmował się Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, to pokłosie tragicznych wydarzeń na Litwie. We wrześniu 2013 roku, około godziny 6 rano,  nastolatka została uprowadzona, zgwałcona i spalona żywcem w bagażniku samochodu.  Z bagażnika co najmniej dziesięć razy dzwoniła na numer 112. Urządzenia centrum powiadamiania ratunkowego nie wyświetlały jednak jej numeru telefonu komórkowego, co uniemożliwiło jego zlokalizowanie. Nie dało się ustalić, czy aparat był wyposażony w kartę SIM, ani dlaczego jej numer nie był widoczny.

Teraz - być może na skutek właśnie tej tragedii - na Litwie osoby dzwoniące na numer 112 są lokalizowane automatycznie z dokładnością do 50 metrów dzięki systemowi wykorzystującemu GPS.  W Polsce Centra Powiadamiania Ratunkowego dostają lokalizację na podstawie stacji bazowych, która może być oddalona nawet o 15 kilometrów od dzwoniącego. Jest szansa, że wyrok TSUE i Komisja Europejska zmobilizują wszystkie kraje UE do unowocześniania swoich systemów.

 


Sąd pyta TSUE o zakres lokalizacji

Sprawa nastolatki trafiła do TSUE, bo jej bliscy  domagali się od państwa litewskiego zadośćuczynienia za krzywdę doznaną przez nich i samą nastolatkę. W skardze do sądu administracyjnego w Wilnie podnosili, że Litwa nie zapewniła prawidłowego wdrożenia praktyki przewidzianej w dyrektywie w sprawie usługi. Zgodnie z jej art. 26 państwa członkowskie zapewniają, aby przedsiębiorstwa telekomunikacyjne bezpłatnie udostępniały organowi zajmującemu się połączeniami alarmowymi z numerem 112 informacje dotyczące lokalizacji osoby wykonującej połączenie niezwłocznie po dotarciu wywołania alarmowego do tego organu. Niewdrożenie tego przepisu spowodowało, że policja nie otrzymała informacji o lokalizacji nastolatki, co uniemożliwiło  udzielenie jej pomocy.

Sąd jednak nabrał wątpliwości, czy dyrektywa nakłada też obowiązek zapewnienia, aby informacje takie były udostępniane, nawet jeśli połączenie jest wykonywane z telefonu komórkowego, który nie jest wyposażony w kartę SIM. Takie pytanie zadał TSUE.  Zapytał też, czy przy określaniu kryteriów dotyczących dokładności i niezawodności informacji o lokalizacji osoby wykonującej połączenie z numerem 112 państwa członkowskie dysponują zakresem uznania, pozwalającym im na ograniczenie tych informacji do identyfikacji stacji bazowej, która przekazała połączenie.

Lokalizacja ma być na tyle dokładna, na ile pozwalają warunki techniczne

TSUE uznał, że z dyrektywy wynika, że wszystkie wywołania numeru 112 są objęte obowiązkiem udostępnienia lokalizacji osoby wykonującej połączenie, o ile pozwalają na to warunki techniczne. I to zobowiązanie nie ogranicza się do wprowadzenia odpowiednich ram regulacyjnych, lecz wymaga, by lokalizacja była rzeczywiście przekazywane służbom ratowniczym. - Połączenia z numerem 112 wykonywane z telefonu komórkowego niewyposażonego w kartę SIM nie mogą zatem być wyłączone z zakresu zastosowania dyrektywy – podkreślił TSUE.

Polska też musi wprowadzić system lokalizacji

Jeśli jest to więc technicznie wykonalne, lokalizacja osoby dzwoniącej na 112 z telefonu bez karty SIM powinna być udostępniona i to bezpośrednio operatorowi odbierającemu połączenie. Co więcej kryteria wskazane w przepisach krajowych dotyczące ustalania lokalizacji  powinny w każdym przypadku zapewniać, w miarę możliwości technicznych, na tyle niezawodne i dokładne zlokalizowanie tej osoby, na ile jest to niezbędne dla umożliwienia służbom ratunkowym udzielenia jej skutecznej pomocy. Granicę zakresu uznania, jaki przysługuje państwom członkowskim przy określaniu tych kryteriów, stanowi zatem konieczność zagwarantowania przydatności przekazanych informacji do skutecznego zlokalizowania osoby wykonującej połączenie, a tym samym do umożliwienia interwencji służb ratunkowych. Taka ocena ma zdecydowanie techniczny charakter i jest ściśle związana ze specyfiką litewskiej sieci telekomunikacji komórkowej. Dlatego taką ocenę musi przeprowadzić sąd krajowy. Wyrok TSUE oznacza jednak, że Polska powinna szybko wdrożyć nowoczesne systemy lokalizacji osób dzwoniących na 112.

 

Jak 112 działa w Polsce

W Polsce wybierając numer 112 dodzwonimy się do najbliższego Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Jest ich 17, dwa w mazowieckim i po jednym w każdym innym województwie. Pracuje w nich ok. 1117 osób, które w 2018 r.  odebrały blisko 20 milionów połączeń. Z tego 33 proc. rozmówców rozłączyła się od razu, a 24 procent telefonów jest niezasadnych. Pozostałe zasadne połączenia operator przekierowuje do odpowiednich służb, np. policji, pogotowia.

Co do zasady operator może sprawdzić, skąd dzwoni osoba na numer 112 . Informacje lokalizacyjne telekom przesyła bowiem do Platformy Lokalizacyjno-Informacyjnej z Centralną Bazą Danych (PLI CBD), obsługiwanej przez Urząd Komunikacji Elektronicznej. I jak informuje UKE czekając tam, aż służby o nie zapytają.  Można by powiedzieć, że Polska spełnia wymagania dyrektywy. Problem w tym, że dane o lokalizacji nie trafiają wprost do operatora, a z danych KE wynika, że w Polsce wskaźnik braku podania lokalizacji wynosi aż 21 proc., podczas gdy w większości krajów tylko 10 proc. Jak pisze warszawskie CPR osoba dzwoniąca ie zawsze chce podać adres, pod którym się znajduje, a operator musi go umiejętnie "wyciagnąć" w trkacie rozmowy, co może trwać nawet 10 minut. Teoretycznie mógłby skorzystać z PLI CBD. 

15 km w jedną czy w druga stronę, co za różnica dla straży

Dr inż. Łukasz Szewczyk w 2018 r. na łamach Zeszytów Naukowych Szkoły Głównej Służby Pożarniczej pisze jednak, że działanie PLI CBD nie jest na tyle zadowalające, aby mogła być profesjonalnym narzędziem służącym operatorom numerów alarmowych, co potwierdził NIK. Dzwoniący na numer 112 zazwyczaj jest lokalizowany przez jedną stację bazową telefonii komórkowej (BTS), przez co dokładność lokalizacji może się wahać od 2 do nawet 15 km. 

Z najnowszego raportu Komisji Europejskiej wynika zaś, że coraz więcej krajów wdraża zaawansowane rozwiązanie lokalizacji komórkowej AML, pozwalające określić położenie osoby z dokładnością do 50 metrów za pomocą GPS. Należą do nich m.in. Belgia, Estonia, Finlandia, Irlandia, Malta, Słowenia,  Wielka Brytania, a także Litwa, którą być może zmobilizowała do tego sprawa w TSUE. Teraz komisja finansuje jego wdrożenie w w Niemczech, Danii, Francji, Chorwacji, na Węgrzech, w Portugalii i Szwecji. To oznacza, że Polska należy już tylko do 13 krajów, w którym nie można precyzyjnie i szybko zlokalizować osoby dzwoniącej o pomoc.  KE tymczasem zamierza wprowadzić do Kodeksu łączności elektronicznej taki obowiązek.

Co to jest AML

Jaromir Kopp, dziennikarz technologiczny, redaktor w mojmac.pl, wyjaśnia, że dzięki systemowi AML w momencie, gdy telefon wykryje, że wykonywane jest połączenie alarmowe, uruchamia wbudowany system lokalizacji i precyzyjnie określa położenie telefonu za pomocą GPS. - Informacja z pozycją jest wysyłana zależnie od przyjętego w danym kraju (regionie) systemu, za pomocą HTTPS lub wiadomości tekstowej. Wszystko, co trzeba zrobić, aby uruchomić AML, ogranicza się do stworzenia odpowiedniego interfejsu w systemie alarmowym, który przyjmie, zabezpieczy i przekaże uprawnionym osobom pozycję dzwoniącego - podkreśla Jaromir Kopp. Dlaczego warto w niego zainwestować? - Każde uratowane życie, udzielona pomoc, zlokalizowany pożar, unieszkodliwiony dowcipniś wszczynający fałszywe alarmy, to ogromne oszczędności dla społeczeństwa (państwa) - tłumaczy Kopp.
I jego zdaniem można uznać, że działanie w zdecydowanej większości używanych obecnie telefonów systemu AML, jest taką techniczną możliwością o której wpsomina TSUE, która wręcz musi być wykorzystana.

Z danych KE wynika zaś, że w krajach, gdzie jest AML czas lokalizacji jest krótki i wynosi ok. 5 sekund w Finlandii, Słowenii, na Malcie, 10 sekund w Irlandii, Estonii,  15 sekund w Wielkiej Brytanii. Ile wynosi w Polsce nie wiadomo, za to średni czas połączenia z operatorem to ponad 120 sekund.