Dziennikarka domaga się, by sąd skierował jej sprawę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Jej zdaniem Trybunał powinien przyjrzeć się polskim regulacjom dotyczącym inwigilacji. Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich oraz Fundacji Panoptykon i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, które ją wspierają, sprawa ma szansę być przełomową, także dla dziennikarzy, ponieważ może zagwarantować większe bezpieczeństwo informacji i doprowadzić do tego, by osoby inwigilowane (także Pegasusem) były o tym później informowane. Długa walka o prawo do kontroli działań służb.

 


- Organizacje i instytucje, jak również zaangażowani obywatele i dziennikarze, tacy jak Ewa Siedlecka, walczą o zmianę przepisów dotyczących tej dziedziny od ponad dekady. Jednak dopiero ujawnienie inwigilacji za pomocą oprogramowania Pegasus osób z pierwszych stron gazet sprawiło, że problemem na dużą skalę zainteresowała się opinia publiczna i media. Konieczność wprowadzenia kontroli nad służbami i przyznania osobom inwigilowanym prawa do informacji, że zostały poddane kontroli, domagają się też byli pracownicy służb - mówi Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon.

Czytaj:
Nie tylko Pegasus - apel o systemowe rozwiązania w sprawie kontroli nad działaniami służb>>
Analiza: Pegasus mógłby być legalny, gdyby działał zgodnie z polskim prawem>>

 

Według niego politycy nie mogą tego ignorować. - Pozostaje pytanie, czy poprzestaną na wyjaśnieniu przypadków nielegalnego wykorzystania oprogramowania, które za grube miliony pozwala włamać się na urządzenia kilku osób czy poddadzą kontroli też wykorzystanie tańszych narzędzi, pozwalających służbom prowadzić inwigilację w skali masowej? Mogą też wyjść naprzeciw oczekiwaniom opinii publicznej i zrealizować postulat, o który Ewa Siedlecka walczy przed sądem cywilnym – przyznać osobom inwigilowanym prawo do bycia informowanymi, że zostały poddane kontroli - dodaje.

Unijny wyrok może wpłynąć na zmianę prawa w Polsce

Sprawa z powództwa dziennikarki toczy się przed Sądem Okręgowym w Warszawie, a reprezentuje ją na prośbę Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka pro bono mec. Maciej Dudek z kancelarii LSW Leśnodorski Ślusarek Wspólnicy. - Sąd rozpatrzy sprawę, rozstrzygając, czy doszło do naruszenia praw Ewy Siedleckiej, może też zadać pytanie prawne (prejudycjalne) do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej – wyjaśnia Konrad Siemaszko z HFPC.

- TSUE już nieraz w swoich wyrokach wskazywał, że osoby inwigilowane powinny mieć prawo do informacji, że pozyskiwano ich dane, np. billingi – mówi Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon, która przyłączyła się do sprawy, dostrzegając w niej szansę na systemową zmianę problemu niekontrolowanej inwigilacji. - Oczywiście, dopiero od momentu, kiedy taka informacja nie narazi na szwank postępowań, w ramach których te dane zostały pozyskane. Polskie prawo nie przewiduje takiej możliwości i jest pod tym względem niezgodne z prawem Unii Europejskiej - dodaje. Według niego ewentualny wyrok TSUE może wpłynąć na polskie władze, żeby to zmieniły.