Problem właśnie z całą mocą wrócił w związku z rozpoczęciem przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej rozpatrywania pytań prejudycjalnych polskiego Sądu Najwyższego, który chce wiedzieć, czy Krajowa Rada Sądownictwa powołana została i działa zgodnie z konstytucją oraz standardami UE. A także, czy w  konsekwencji sędziowie powołani dzięki rekomendacji takiego organu są prawidłowo ustanowieni. 

Czytaj: Trybunał UE ocenia legalność nowej KRS>>
 

No i właśnie przedstawiciele polskiego rządu i prokuratora generalnego przekonywali Trybunał, że zgodnie z traktatami europejskimi, to wyłącznie państwo członkowskie ma prawo decydować o charakterze i kształcie swojego wymiaru sprawiedliwości. 

To prawdziwe twierdzenie, tylko wyrwane z kontekstu i używane wybiórczo, gdy zwolennikom "dobrej zmiany" w wymiarze sprawiedliwości to pasuje. Co ważne, oni przy każdym użyciu tego argumentu żarliwie zapewniają, jakimi to są euroentuzjstami i twardo odcinają się od zarzutów o dążeniu do "polexitu". 

A tymczasem spór o zgodność wprowadzanych w Polsce zmian w sądach (także na Węgrzech i Rumunii) dotyka jednego z podstawowych problemów europejskiej integracji. Owszem, poszczególne państwa mogą sobie wprowadzać różne rozwiązania organizacyjne w sądach, różnie je nazywać, mogą nawet sędziów sobie jakoś inaczej nazwać, np. radcami stanu, czy szambelanami dworu. Nie mogą jednak podważać dwóch fundamentalnych dla wymiaru sprawiedliwości zasad, czyli niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Bo na tym właśnie polega unijna integracja, że w jakim kraju wyrok nie zostałby wydany i kogo by nie dotyczył, to w całej Unii ma być pewność, że to wyrok wydany przez niezależny sąd i niezawisłego sędziego. 

I tego dotyczą zarówno pytania kierowane do Trybunału Sprawiedliwości z Polski jak i skarga Komisji Europejskiej na zmiany wprowadzone w ostatnich trzech latach w polskim wymiarze sprawiedliwości. Nie rozumieją tego zwolennicy tych zmian i próbują grać właśnie na tej suwerennościowej nucie. Raczej niewiele ugrają, bo wcześniej czy później kwestia zostanie postawiona wprost: "dobra zmiana" w sądach albo przynależność do Unii. A wcześniej postępować będzie proces, którego pierwsze przejawy już możemy obserwować, że sądy innych państw członkowskich będą kwestionować wyroki polskich sądów, właśnie nie uznając je za niezależne. Już odmawiają wydania poszukiwanych przestępców, wcześniej czy później pojawią się takie problemy w sprawach rodzinnych, bo wiele jest transgranicznych małżeństw, trzeba się też liczyć z kwestionowaniem orzeczeń polskich sądów w sporach polskich firm z zagranicznymi partnerami. 

To z początku może być mało widoczna erozja systemu, ale do czego taki proces może prowadzić mogliśmy widzieć, gdy niedawno w Gdyni klif zwalił się do morza razem ze stojącym na nim domem.