Czytaj: Ustawy o SN i KRS eskalują konflikt między rządem i prezydentem>>

W ten sposób Zbigniew Ziobro w środę odniósł się do wypowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy, który zapowiadając w poniedziałek zawetowanie ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa motywował to m.in. zbyt wielkim zakresem władzy , jaki te regulacje nadałyby prokuratorowi generalnemu.
Prezydent powiedział, że przekonała go m.in. była opozycjonistka Zofia Romaszewska i zacytował słowa Romaszewskiej: "Panie prezydencie, ja żyłam w państwie, w którym prokurator generalny miał nieprawdopodobnie silną pozycję i w zasadzie mógł wszystko i nie chciałabym z powrotem do takiego państwa wracać".

- To pewien paradoks, ale czasy PRL pamiętam bardziej przez pryzmat dzieciństwa, czy wczesnej młodości, to muszę państwu powiedzieć, że według mojej pamięci, prokurator generalny nie miał tak silnej pozycji ustrojowej w PRL, jak w wolnej Polsce – skomentował to Zbigniew Ziobro. - W PRL wbrew temu, co powiedział pan prezydent, prokurator generalny nie był jednocześnie ministrem sprawiedliwości, taka była ustrojowa relacja prokuratury, ustanowiona przez komunistów - dodał minister. - Prokurator generalny nie był więc ministrem sprawiedliwości, nie miał więc żadnych formalnych kompetencji, które posiada minister sprawiedliwości. O tym, że prokurator generalny stał się jednocześnie ministrem sprawiedliwości, zyskał pewne kompetencje w stosunku do sądów, w tym do Sądu Najwyższego, zdecydował wolny, suwerenny, demokratyczny polski parlament, zmieniając tę sytuację i nawiązując do II RP - mówił.

Zbigniew Ziobro zapewnił jednocześnie, że szanuje Zofię Romaszewską. - Jest to pani z uwagi na swoją działalność godna szacunku, jak wielu innych ludzi, ale akurat jej opinii nie mogę podzielać, bo to nie jest opinia, tylko fakty, które trochę inaczej wyglądają - powiedział.

Czytaj: Ziobro: rozmawiałem z prezydentem o projekcie ws. KRS>>