Najgorszy zdaniem aplikantów był dzień trzeci – prawo cywilne. I nie chodzi tu o trudność egzaminu, tylko zmęczenie zdających. – Ostatniego dnia, kiedy zdawaliśmy prawo gospodarcze i administracyjne, każdy chyba myślał tylko o tym, żeby to się już skończyło – mówi Krzysztof, aplikant radcowski.
Inny aplikant, Piotr Rola, który zdawał egzamin radcowski, uważa że nie było tak strasznie. Egzamin z prawa administracyjnego polegał na napisaniu opinii albo skargi do wojewódzkiego sądu administracyjnego od decyzji samorządowego kolegium odwoławczego.
Mnie najbardziej przeraziła część z prawa gospodarczego – wspomina aplikantka Ewa. Choć domyślała się, że będzie chodziło o sporządzenie umowy, to nie spodziewała się umowy dostawy. – Kiedy zobaczyłam zadanie, zrobiło mi się słabo – mówi.
– Byłem zaskoczony testem, który rozwiązywaliśmy pierwszego dnia – wspomina Łukasz, aplikant adwokacki. Przyznaje, że spodziewał się trudniejszych pytań.
Dziekani izb adwokackich i radcowskich oraz Ministerstwo Sprawiedliwości są zgodni – spokojnie. Nie obyło się jednak bez drobnych komplikacji. 
W jednym z miast zabrakło prądu i egzamin rozpoczął się z opóźnieniem, w kilku innych były kłopoty z pendrive'ami i Ministerstwo Sprawiedliwości musiało uruchomić zapasy sprzętu, w jednej z komisji nie udało się tuż po egzaminie wydrukować pracy aplikantki, a w jeszcze innej szwankowała winda.

 

 

Źródło: Rzeczpospolita