Skargę do Trybunału wniósł mieszkaniec Koziegłówek, który startował w 2006 r. w wyborach samorządowych na stanowisko radnego. Elementem jego kampanii wyborczej było rozpowszechnianie broszury w niedzielę pod miejscowym kościołem, po zakończeniu mszy.

Kampania wyborcza pod kościołem

 

Czytaj: Nacjonaliści też korzystają z wolności słowa

Trybunał zgodził się ze skarżącym i potwierdził naruszenie art. 10 Konwencji.

Polityk musi tolerować krytykę, nawet przesadną

Na wstępie Trybunał przypomniał, iż na podstawie art. 10 Konwencji istnieje bardzo niewiele miejsca na ograniczenia swobody wypowiedzi w sprawach politycznych oraz w debacie publicznej dotyczącej interesu powszechnego. Granice dopuszczalnej krytyki w przypadku polityka, w wypowiedziach dotyczących jego działalności publicznej, są znacznie szersze, niż w przypadku przeciętnego obywatela.

"Układ wzajemnej adoracji" to dopuszczalna prowokacja

Skarżący wypowiadał się jako kandydat na radnego w wyborach samorządowych oraz jako przedstawiciel koalicji wyborczej konkurującej z ówczesnymi władzami samorządowymi.

Z uzasadnienia rozstrzygnięć polskich sądów nie wynika, by sądy zbadały, czy wypowiedzi skarżącego miały wiarygodną podstawę faktyczną, lub czy skarżący działał w tym przypadku z wymaganą od niego starannością. Jego wypowiedzi zostały "od ręki" uznane za kłamliwe oraz naruszające dobre imię wójta i radnego jako kontrkandydatów skarżącego w wyborach samorządowych. Poza sporem było to, że sporna wypowiedź padła w toku debaty publicznej i politycznej na temat kwestii istotnych dla lokalnej społeczności. Trybunał nie zgodził się jednak ze stanowiskiem sądów polskich, zgodnie z którym skarżący miał obowiązek wykazania prawdziwości jego wypowiedzi. Trybunał uznał, iż język wykorzystany przez skarżącego ("beneficjenci układu" oraz "układ wzajemnej adoracji i autoreklamy") mieścił się w granicach dopuszczalnej przesady i prowokacji, zważywszy na przeciętny ton i rejestr językowy prowadzenia debaty politycznej oraz kampanii wyborczej na szczeblu samorządowym.

5 tys. złotych na cele charytatywne

Trybunał odniósł się następnie do orzeczonego względem skarżącego nakazu opublikowania przeprosin i sprostowania w lokalnej gazecie, a także nakazu przekazania kwoty 5.000 zł na rzecz instytucji charytatywnej i poniesienia kosztów procesu. Zdaniem Trybunału, zwłaszcza nakaz zapłaty dość znacznej kwoty na rzecz instytucji charytatywnej powinien zostać uznany w tym kontekście za wymierzenie skarżącemu kary o zniechęcającym, mrożącym wpływie, mimo że skarżący brał udział w debacie politycznej.

W konkluzji swego rozstrzygnięcia Trybunał stwierdził, iż sądy polskie nie zachowały sprawiedliwej równowagi pomiędzy prawem skarżącego do wolności wypowiedzi a prawem jego kontrkandydatów do ochrony dobrego imienia. Argumenty przedstawione na uzasadnienie wyroków polskich sądów nie mogą zostać uznane za istotne i wystarczające, a ingerencja w swobodę wypowiedzi skarżącego nie odpowiadała żadnej pilnej potrzebie społecznej. Nadto nakaz zapłaty 5.000 zł na rzecz organizacji charytatywnej oraz nakaz publikacji przeprosin i sprostowania w lokalnych gazetach mógł mieć dalszy mrożący wpływ na swobodę debaty publicznej w ważnych politycznych sprawach samorządowych. Miało tym samym miejsce naruszenie prawa skarżącego do wolności wyrażania opinii i art. 10 Konwencji.

Ostrożnie z wnioskami o ochronę w "trybie wyborczym"

Wyrok ten stanowi bardzo cenną wskazówkę interpretacyjną przed zbliżającymi się jesiennymi wyborami parlamentarnymi.

Obecnie kwestia dochodzenia ochrony dóbr osobistych w kontekście okołowyborczym została przewidziana w art. 111 ustawy z 5 stycznia 2011 r. Kodeksu wyborczy. Uregulowania te są dość analogiczne do uregulowań wcześniejszych, stanowiących podstawę omawianego rozstrzygnięcia Trybunału. Warto w tej mierze wskazać, iż sąd może zasądzić - tytułem "kary", jak ujął to Trybunał w Strasburgu - nie tylko zakaz rozpowszechniania i nakaz sprostowania, ale również obowiązek zapłaty kwoty do 100.000 zł na rzecz organizacji pożytku publicznego. Trybunał pokazuje, że z uprawnień tych należy korzystać bardzo ostrożnie. Szybkość postępowania w trybie wyborczym (sąd winien orzec w przedmiocie wniosku wniesionego na podstawie art. 111 kodeksu wyborczego w ciągu 24 godzin) nie usprawiedliwia pochopnego rozstrzygania tego typu spraw. Z ustalonej linii orzeczniczej Trybunału jednoznacznie wynika, że debata polityczna nie jest miejscem na ograniczenia wolności wyrażania opinii, poza skrajnymi przypadkami nadużycia swobody wypowiedzi, szerzenia mowy nienawiści itp. Trybunał ponownie przypomina: polityk nie może się obrażać, a elementy przesady i prowokacji w polityce są jak najbardziej dopuszczalne.

Brzeziński przeciwko Polsce - wyrok ETPC z dnia 25 lipca 2019 r., skarga nr 47542/07.