Matka i córka wzięły wspólnie kredyt hipoteczny w 2007 roku. Jak powiedział reprezentujący je radca prawny i pełnomocnik Mariusz Korpalski, w pewnym momencie zauważyły, że raty rosną w zupełnie nieprzewidywalny sposób.
"Zaczęły się zastanawiać, skąd te kwoty. Okazało się, że bank ustalał je sam, dowolnie, bez żadnych odniesień do kursu NBP czy jakiś kursów rynkowych. Po prostu informował co miesiąc, ile trzeba zapłacić" - mówił.
Zwrócił uwagę, że w pewnym momencie podpisano dwa aneksy do umowy, które miały zaradzić temu wzrostowi kursów. Zgodnie z poradą doradców bankowych był to aneks przewidujący spłatę według średniego kursu NBP oraz aneks umożliwiający spłatę bezpośrednio we frankach szwajcarskich.
"Problem z tymi aneksami jest taki, że one dotyczą tylko kursu spłaty. Natomiast to, po jakim kursie cała kwota jest indeksowana, w harmonogramie spłat dalej pozostaje nieuzgodniona. Na to zwracał też uwagę rzecznik finansowy, który się w tej sprawie wypowiedział" - wyjaśnił Korpalski.
Kobiety żądają od banku kwoty ponad 150 tys. zł, którą ich zdaniem nadpłaciły na poczet udzielonego im kredytu. Według nich bank stosował w umowach kredytowych klauzule abuzywne (niedozwolone).
W listopadzie ub. roku Sąd Okręgowy w Łodzi przyznał im rację, co do zasady. Przyjął m.in., że są w umowie nieuczciwe klauzule, np. pozwalające przeliczyć kredyt według kursu swobodnie wyznaczanego przez bank, co zgodnie z utrwaloną linią orzecznictwa kształtuje prawa i obowiązki kredytobiorców w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami i rażąco narusza ich interesy. Zdaniem Sądu niedozwolona jest dowolność przeliczania kursu walut, a z taką sytuacją mamy do czynienia w tej sprawie. Według Sądu Okręgowego pozostał problem, w jaki sposób obliczyć wysokość roszczenia.
Od wyroku Sądu Okręgowego odwołał się bank. We wtorek jego pełnomocnik zwrócił m.in. uwagę, iż sąd I instancji nie wyjaśnił, dlaczego uznał, że klauzule są abuzywne.
Wyrok Sądu Apelacyjnego ma być ogłoszony 2 listopada. (PAP)